Tak gra wielki zespół. Jastrzębski Węgiel w finale PlusLigi dominował, a w trzech spotkaniach oddał chwalonej wcześniej Grupa Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle zaledwie jednego seta.
Kompleks ZAKSY? To mrzonka
Zawodnicy drużyny ze Śląska często pozostawali w cieniu Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Mimo że w tym roku nie odstawali od nich. Także w Europie. Mimo wszystko Jastrzębski Węgiel dostawał mniej uwagi, co nie umknęło także zawodnikom zespołu.
- Wygraliśmy mecz w półfinale Ligi Mistrzów w Ankarze, na wyjeździe i mieliśmy drogę otwartą do finału. Wracamy do hotelu, patrzymy i ZAKSA bije Perugię. Miałem wewnątrz takie: "Kurde, znowu?!". W serialu "Przyjaciele" jest tekst "Steal our thunder (ubiec kogoś, ukraść blask - przyp.red.)". ZAKSA jest drużyną, która potrafi grać lepiej niż wielu, ale na szczęście nie w tym finale PlusLigi - ocenia libero Jakub Popiwczak.
Podobnego zdania jest także Jurij Gładyr. Były kapitan drużyny ze Śląska twierdzi, że sytuacja przypomina wydarzenia sprzed dwóch lat, kiedy to właśnie jastrzębianie ostatni raz zdobywali mistrzostwo Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piłkarska perfekcja! Przepięknie przymierzył w okienko
- Nie podobała mi się narracja, która przypomina mi to, co się działo dwa lata temu. Wtedy też ZAKSA znakomicie grała przez cały sezon, a my zdobyliśmy mistrzostwo Polski to wszyscy mówili, że rywale byli zmęczeni. Teraz też tak było. Ale my wcale nie zagraliśmy mniej meczów, tylko jedną rundę mniej w Lidze Mistrzów. To był ciężki sezon dla nas - mówi środkowy.
- Takie słowa nie są fair wobec tego, co osiągnęliśmy. Prosiłbym, by wszyscy podkreślali, że Jastrzębski Węgiel wygrał mistrzostwo Polski, a nie ZAKSA przegrała, bo Bednorz nie zagrał, są zmęczeni. Jakby się popatrzyło na rozgrzewkę, gdzie skaczą, przepraszam za wyrażenie, "po cyce", nad siatką, to nie są zmęczeni - dodaje.
Całe miasto chce mistrzostwa
Po drugim meczu w Kędzierzynie-Koźlu Jastrzębski Węgiel znalazł się o krok od swojego trzeciego w historii tytułu mistrzowskiego. I na zawodnikach spoczywała ogromna presja.
- Przez ostatnie trzy dni chodzę po Jastrzębiu, prowadzę syna do żłobka i słyszę tylko kibiców wołających. "Mistrz, mistrz, Jastrzębie". Później nam mówili o procedurach po meczu finałowym. Na koniec to my musimy wytrzymać presję oczekiwań - wyjawia Jakub Popwiczak.
Zawodnicy prowadzeni przez Marcelo Mendeza pokazali jednak ogromną siłę mentalną. Także w trzecim meczu, kiedy wygrywali wysoko sety. Łatwo w takich momentach stracić koncentrację i roztrwonić całą przewagę.
- Niektórzy jeszcze zagrzewali, ale tak naprawdę byliśmy tak skoncentrowani, że nie trzeba tego specjalnie podgrzewać. Łatwo czasem wypaść z rytmu i popaść w huraoptymizm, dlatego trzeba było się pilnować, by nie odpłynąć myślami i to nam się udało - przyznaje Jakub Popiwczak.
"Dalibyśmy się pociąć"
Finał rywalizacji o mistrzostwo Polski to jednak nie koniec pasjonującej walki Jastrzębski - ZAKSA w tym sezonie. Kędzierzynianie zgarnęli już Puchar Polski, a drużyna ze Śląska Superpuchar oraz mistrzostwo. Ale najważniejszy akord jeszcze przed nami.
20 maja w Turynie odbędzie się finał Ligi Mistrzów. Historyczny dla obu drużyn. Jastrzębski ma szansę na pierwszy tytuł w tych rozgrywkach. Z kolei ZAKSA może je wygrać po raz trzeci z rzędu i dołączyć do elitarnego grona, w którym znajdują się tylko dwie ekipy: Zenit Kazań i Itas Trentino.
- Damy się pociąć, żeby to wygrać. Liga Mistrzów to jest coś wielkiego. Oni już tego doświadczyli i wiedzą, jak się gra takie finały. Mam nadzieję, że będziemy przygotowani i uda nam się domknąć sezon w tak fantastycznym stylu - kończy Powpiczak.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Taktyczne szachy w trzecim z finałów Tauron Ligi. Widać, kto odrobił lekcję