To był pierwszy w historii finał Ligi Mistrzów, w którym o tytuł walczyły dwa zespoły z Polski. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w elitarnych rozgrywkach była najlepsza w latach 2021-2022 i w tym sezonie chciała po raz trzeci podnieść trofeum.
Natomiast dla Jastrzębskiego Węgla sam awans do finału był najlepszym wynikiem w historii rywalizacji w Lidze Mistrzów. Wcześniej w 2014 roku aktualny mistrz Polski zajął trzecie miejsce, bo w tamtym czasie rozgrywane były spotkania o brązowy medal.
Starcie ZAKSY z Jastrzębskim Węglem było pojedynkiem godnym walki o tytuł. O końcowym wyniku zadecydował tie-break. W nim szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili kędzierzynianie. Kropkę nad "i" atakiem ze środka postawił David Smith.
Po nim radość siatkarzy obrońcy tytułu była nie do opisania. Łukasz Kaczmarek momentalnie padł na boisku niczym rażony piorunem, praktycznie to samo uczynił Bartosz Bednorz. Marcin Janusz utonął w objęciach Smitha, rezerwowy Norbert Huber zdjął koszulkę i zaczął celebrować kolejny tytuł. Szalał także Erik Shoji, a Aleksander Śliwka nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Chwilę później na parkiecie pojawiła się cała kadra ZAKSY, a z boku szalała także ławka rezerwowych na czele z fińskim szkoleniowcem, Tuomasem Sammelvuo. To on przed sezonem zastąpił Gheorghe Cretu i również dotarł z tą drużyną na europejski szczyt.
Zobacz wielką radość siatkarzy ZAKSY:
Przeczytaj także:
"Tak się przechodzi do historii". Eksperci nie mogą wyjść z podziwu po finale Ligi Mistrzów
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"