Trzy mecze, trzy zwycięstwa, dwa z nich po tie-breaku. Reprezentacja Polski, mimo wyniszczającego sezonu, nie traci na skuteczności i imponuje konsekwencją w dążeniu do wyznaczonych celów. Po zwycięstwie w Lidze Narodów i mistrzostwach Europy, nasz zespół pewnie zmierza po realizację ostatecznego celu, czyli awansu na igrzyska olimpijskie.
Wtorkowy mecz z Kanadą był kolejnym, który pokazał, że Biało-Czerwoni nawet w chwilach kryzysu potrafią sobie radzić z rywalami. W konfrontacji z ekipą spod znaku Klonowego Liścia gorsze momenty miewali niemal wszyscy obecni na boisku, a mimo to z parkietu nasz zespół zszedł z tarczą. Podobnie jak z Belgami, wygrywając po dramatycznym tie-breaku.
- Tie-break, zawsze rządzi się własnymi prawami. Początkowo może odskoczyliśmy na dwa punkty, ale Kanadyjczycy szybko to zniwelowali. Większość seta graliśmy punkt za punkt, dopiero w końcówce Norbert odpalił z zagrywki. My też dołożyliśmy swoje lepsze elementy i wygraliśmy - powiedział po trzecim wygranym meczu Kamil Semeniuk w rozmowie z telewizją Polsat Sport.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką. Jedziemy na IO! Zobacz kulisy wielkiego meczu
Szansa na kolejny triumf już w środę. Najbliższy rywal, choć anonimowy, nie powinien przysporzyć problemów. Meksykowi daleko jest do światowej czołówki i chociaż w rankingu FIVB plasują się na 22. pozycji, tuż za Belgami, to poziomem sportowym zdecydowanie ustępuje "Czerwonym Diabłom". Podopieczni Jorge Azaira Lopeza w niedawnych mistrzostwach Ameryki Północnej i Centralnej przegrali m.in. z Dominikaną 0:3, natomiast w Pucharze Panamerykańskim musieli uznać wyższość Chile, przegrywając 0:3.
- Każdy mówi, że to nie jest jakiś zespół, który może nam w jakikolwiek sposób zagrozić, ale podejdziemy do tego meczu tak samo skupieni, tak samo zmotywowani. Myślę, że najlepszą receptą i najlepszym planem na to spotkanie będzie wyjście i wygranie 3:0 jak najmniejszym kosztem sił, bo te się jeszcze przydadzą w tym turnieju - przyznał Semeniuk.
Środowy przeciwnik w przeszłości zapisał się jednak w pamięci selekcjonera reprezentacji Polski Nikoli Grbicia. Gracze zza oceanu w 2016 roku zagrali na igrzyskach olimpijskich, na których zabrakło Serbów. Latynosi w turnieju kwalifikacyjnym pokonali wówczas Chile, Tunezję i Algierię. Plavi odpadli wówczas zajmując piąte miejsce w kwalifikacjach europejskich w Berlinie. Wyżej znaleźli się Rosjanie, Francuzi, Polacy i Niemcy.
- W jakimś sensie z powodu Meksyku reprezentacja Serbii nie pojechała na igrzyska do Rio. Nie chcę już w to brnąć. To nic osobistego względem Meksyku. Wiem, jak ważna jest dla nich gra na takich turniejach. Ale Meksyk, Egipt na igrzyskach? Z całym szacunkiem dla nich... - mówił wówczas Nikola Grbić.
Polacy w swojej historii nie mieli wielu okazji do gry z Meksykiem. Wszystko przez to, że ten kraj rzadko występuje w międzynarodowych imprezach. W sumie, wliczając w to turnieje towarzyskie, było to sześć spotkań i wszystkie przez naszych siatkarzy wygrane. Ostatni raz obie ekipy zmierzyły się w 2022 roku na mistrzostwach świata. Biało-Czerwoni triumfowali w Katrowicach 3:0 (25:17, 25:14, 25:19).
Patrząc na potencjał obu zespołów, niewiele wskazuje na to, by bilans starć mistrzów Europy z Meksykanami po środowym meczu uległ pogorszeniu. Gracze zza oceanu nie ugrali nawet seta z Argentyną i Holendrami. W konfrontacji z Chinami również nie powiększyli swojego dorobku. Co gorsza, w drugim secie kompletnie się skompromitowali, przegrywając 9:25. Komplet punktów wydaje się więc być formalnością.
Polska - Meksyk rozegrany zostanie w środę, 3 października 2023 r. o godz. 10.00. Transmisja telewizyjna w TVP 1 i Polsat Sport. Dostęp online m.in. na Pilot WP, relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Polska w grupie śmierci? Zobaczcie symulację przed igrzyskami
Polacy cierpieli, ale wykonali kolejny krok w kierunku igrzysk olimpijskich w Paryżu
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)