Siatkarze Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z pięciu spotkań obecnego sezonu, wygrali tylko trzy. Dwa ostatnie mecze tej ekipy zakończyły się porażkami. To efekt plagi kontuzji, jaka dosięgnęła zespół i eksperymentalnego ustawienia. Tuomas Sammelvuo w ostatnich dniach musiał wykazać się ogromną kreatywnością, aby sklecić meczową szóstkę. W starciu z GKS-em Katowice było nieco lepiej, bowiem na swoją nominalną pozycję powrócił Łukasz Kaczmarek, a w wyjściowym składzie na lewym skrzydle pojawili się Bartosz Bednorz i Aleksander Śliwka.
Gospodarze potrzebowali czasu, aby znaleźć odpowiednie porozumienie z nowym rozgrywającym. Momentami było widać brak dokładności w wystawach Radosława Gila do kolegów. Mimo to, katowiczanie nie byli w stanie zbudować większej przewagi. Znakomita gra tercetu skrzydłowych Marcin Waliński - Jakub Jarosz - Jakub Szymański przez długi czas była wystarczająca do pozostania w grze, ale nie a tyle, aby zdominować rywali (15:15).
W drugiej części seta goście kilkakrotnie odskakiwali, ale za każdym razem ZAKSA wracała do gry. W kluczowym momencie kapitalnie zaprezentował się Radosław Gil, który wyciągnął asa z rękawa. Tym okazał się niewidoczny przez większość partii David Smith. Kluczowe piłki w końcówce trafiały do Amerykanina, a ten kończył jak natchniony. To właśnie serwis reprezentanta USA okazał się decydujący dla losów partii. 38-latek huknął z linii 9. metra, a chwilę później Bartosz Bednorz utonął w objęciach kolegów, po tym, jak powstrzymał na skrzydle atak Jakuba Szymańskiego.
ZAKSA w kolejnym secie poszła za ciosem. Doskonała defensywa i ataki skrzydłowych, pozwoliły na budowanie bezpiecznej przewagi. Goście zapunktowali po raz pierwszy przy stanie 0:6.O odrabianiu strat nie było jednak mowy. Miejscowi kapitalnie prezentowali się w polu zagrywki, co zdecydowanie utrudniało grę środkiem. Łukasz Kozub starał się zaskakiwać rywali wystawami do Bartłomieja Krulickiego, jednak jakość dogrania do siatki, ze strony jego kolegów, zazwyczaj pozostawiała wiele do życzenia (12:3), co utrudniało szybką grę.
Gospodarze od początku do końca pozostawali konsekwentni i nawet przez moment nie dali rywalom cienia nadziei na zniwelowanie dystansu. Porażająca była skuteczność w ataku wicemistrza Polski. Kapitalnie radził sobie David Smith, który po raz kolejny dołożył olbrzymią cegiełkę do końcowego sukcesu. Katowiczanom nie pomogły zmiany. Wejście Lukasa Vasiny, który nieźle zaprezentował się w końcówce inauguracyjnej odsłony oraz pojawienie się Piotra Fenoszyna w miejsce Kozuba na niewiele się zdało. Kędzierzynianie ponownie triumfowali, tym razem 25:15.
Przed trzecią partią Grzegorz Słaby postanowił nieco pozmieniać w wyjściowej szóstce. Na boisku pojawili się Lukas Vasina i rozgrywający Piotr Fenoszyn. Świeża krew wpłynęła zdecydowanie pozytywnie na grę przyjezdnych, którzy odzyskali skuteczność w ofensywie i przejęli inicjatywę. Po asie serwisowym Sebastiana Adamczyka ekipa z Górnego Śląska odskoczyła na cztery punkty i przez długi czas utrzymywała ten dystans (8:12).
Gospodarze byli zdetermninowani, aby zakończyć mecz w trzech setach. W pewnym momencie wydawało się, że przejmą inicjatywę. Doskonale w ataku prezentowali się miejscowi skrzydłowi, a David Smith wręcz bawił się siatkówką. Katowiczanie zanotowali natomiast przestój i roztrwonili większość przewagi (17:18). Podopieczni Tuomasa Sammelvuo w końcówce seta nie zdołali jednak pójść za ciosem. Przyjezdnych nie zawiódł natomiast lider. Jakub Jarosz nie mylił się w najważniejszym momencie, przedłużając nadzieje swojego zespołu na sukces w tym meczu.
Zmiany dokonane przez Grzegorza Słabego korzystnie wpłynęły na grę katowiczan. Potwierdzeniem tego była nie tylko wygrana partia, ale również początek czwartej. Goście mieli jednak problem z presją wytwarzaną przez gospodarzy. Kędzierzynianie byli agresywni w polu zagrywki co ułatwiało im stawianie skutecznego bloku. Z każdą kolejną akcją rozkręcał się także Grzegorz Gil, który równomiernie rozdzielał piłki do skrzydłowych, a dodatkowo kapitalnie współpracował nie tylko z Davidem Smithem, ale też Dmytro Paszyckim (14:11).
Przyjezdni nie bardzo mieli koncepcję jak przeciwstawić się dokonale dysponowanemu rywalowi. Ryzyko w polu zagrywki nie przynosiło efektu. Dopiero Damian Domagała podał drużynie tlen, inkasując dwa asy serwisowe. Nadzieje na doprowadzenie do tie-breaka okazały się jednak próżne. Katowiczanie w końcówce popełniali błędy, a fenomenalnie dysponowany David Smith dokończył dzieła. Amerykanin we wtorkowy wieczór był zdecydowanie pierwszoplanową postacią, czego dowodem była statuetka MVP, która po meczu trafiła w jego ręce.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - GKS Katowice 3:1 (28:26, 25:15, 21:25, 25:23)
Grupa Azoty ZAKSA: Kaczmarek, Bednorz, Śliwka, Takvam, Smith, Gil, Shoji (libero) oraz Paszycki;
GKS Katowice: Waliński, Szymański, Jarosz, Krulicki, Usowicz, Kozub, Mariański (libero) oraz Vasina, Fenoszyn, Adamczyk, Domagała.
MVP: David Smith (Grupa Azoty ZAKSA)
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siłownia stała się jej pasją. Tak trenuje Rozenek-Majdan
Czytaj także:
Media. Legenda wraca do reprezentacji Brazylii
Ponad 400-metrowy dom posła. Niesamowite, ile ma pieniędzy na koncie