Klątwa nowej hali wreszcie przełamana. "To były bardzo długie dwa lata"

Michał Ostrowski jest jednym z dwóch graczy Enea Czarnych, na których ciążyła klątwa meczów u siebie. Pokonując Barkom Każany Lwów, radomianie wygrali pierwszy mecz przed swoimi kibicami po ponad dwóch latach! Był to premierowy triumf w hali RCS.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Michał Ostrowski WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Michał Ostrowski
We wtorkowy wieczór Enea Czarni Radom odnieśli upragnione zwycięstwo w hali Radomskiego Centrum Sportu, pokonując Barkom Każany Lwów 3:1. Wojskowi wygrali u siebie po raz pierwszy od... 752 dni!

Rekordowo długo czekali na ten triumf


- To była długa seria przegranych w domu, długie dwa lata, a nawet troszkę więcej. To w głowach "siedziało", czy naszych, czyli zawodników, którzy są tutaj dłużej, czy tych chłopaków, którzy przyszli przed tym sezonem - przyznał "na ściance" Michał Ostrowski, który występuje w drużynie z województwa mazowieckiego od kilkunastu lat.

Czarni zapunktowali we własnej hali w starciu z Resovią Rzeszów, zaprezentowali się z niezłej strony w kilku innych pojedynkach. - W tych rozgrywkach to zaczęło funkcjonować i "kiełkować". Cieszymy się, że mimo iż to nie był nasz wielki mecz, bo wydaje mi się, że zagraliśmy w Radomiu kilka lepszych spotkań, a mimo to przegrywaliśmy, to tym razem udało się wygrać. Zapracowaliśmy na to - podkreślił środkowy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie mogła sobie tego odmówić. Miss Euro zrobiła show na plaży

Fatalna seria meczów u siebie "zahaczała" jeszcze o Halę MOSiR w Radomiu. Był to więc premierowy triumf Wojskowych w nowym obiekcie. - To zwycięstwo było nam potrzebne jak tlen - nie ukrywał Ostrowski. - Ta radość wynikała z tego, że wygraliśmy u siebie po ponad dwóch latach - wyjaśnił, nawiązując do celebrowania sukcesu na trybunie z najwierniejszymi kibicami drużyny, którzy nie odwrócili się od niej.

Nie ma hurraoptymizmu, ale jest wiara


Radomianie wciąż zajmują jednak ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi z dorobkiem sześciu punktów. W kolejnym spotkaniu zmierzą się z bezpośrednio wyprzedzającym ich o dwa "oczka" Cuprum Lubin. - To prawda, że musimy skupić się na następnym meczu, bo chcemy walczyć, jest w nas wiara w to, że możemy jeszcze "wyciągnąć" ten sezon i nie będzie on całkowicie przegrany. Mam nadzieję, że ten mecz będzie takim nowym początkiem i z nowym rokiem pójdziemy dalej - zaznaczył 33-latek.

Środkowy miał zastrzeżenia do postawy swojego zespołu. - Nie ma jednak co się oszukiwać - musimy poprawić swoją grę. Zespoły, które są przed nami, grają dobrą siatkówkę, i taka gra nie wystarczy na punktowanie czy wygrywanie. Nie ma co popadać w euforię, musimy cały czas szukać swojej gry i lepszej siatkówki - zwrócił uwagę.

Nowy trener dał nowy impuls


Czarni zwyciężyli po raz pierwszy pod wodzą nowego trenera, Waldo Kantora. Argentyński szkoleniowiec debiutował tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w starciu ze Skrą Bełchatów. - Na pewno z nowym szkoleniowcem jest nowy impuls, ale nie przykładałbym do tego tak dużej wagi. Przedtem zagraliśmy kilka dobrych spotkań, ale nie udało nam się wygrać. Teraz nałożyło się to, że przyszedł nowy trener, i jest to zwycięstwo. Drużyna dobrze zareagowała, jest nowa wiara i mam nadzieję, że pójdziemy do góry - zakończył Ostrowski.

Czytaj także:
>> Rosjanin przeprowadził się do Polski. Mówi, jak go potraktowano
>> Kolejna sensacja w wykonaniu beniaminka. Trefl był bezradny

Czy Czarni utrzymają się w PlusLidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×