W siatkówce klubowej hierarchia europejskich pucharów jest doskonale znana. Najważniejsza jest Liga Mistrzów, a mniej prestiżowy jest Puchar CEV. Mamy jeszcze Puchar Challenge, który cieszy się najmniejszym zainteresowaniem i uznaniem, a to te rozgrywki może wygrać Projekt Warszawa.
Te rozgrywki można porównać do piłkarskiej Ligi Konferencji Europy, którą rok temu Kamil Kosowski prześmiewczo nazwał "Pucharem Biedronki". Puchar Challenge także ma podobne określenia. Niektórzy nazywają go "Pucharem buraka", a inni "Pucharem śmietnika".
Takie określenia denerwują Damian Wojtaszek. Przed finałowym spotkaniem odpowiedział kibicom, którzy wyśmiewają Puchar Challenge.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
- Pozdrawiam tych, którzy tak myślą. Wychodzę z założenia, że jeśli jest szansa, żeby coś wygrać i zdobyć pierwsze trofeum w historii klubu, to trzeba to zrobić. Fajnie, że klub chciał brać udział w tych rozgrywkach, ma na to pieniądze, a do nas należy wykonanie dobrej roboty na boisku. Chcemy to trofeum przywieźć do Warszawy. Mamy swoje ambicje, a wygranie Pucharu Challenge byłoby świetnym początkiem w drodze po kolejne sukcesy - mówi w "Przeglądzie Sportowym".
Projekt Warszawa w finale rywalizuje z Vero Volley Monza. Pierwsze spotkanie skończyło się zwycięstwem polskiej drużyny 3:1, a rewanż odbędzie się 27 lutego. Ten sezon jest bardzo dobry w wykonaniu klubu z Warszawy, bo ma także szansę na wygranie PlusLigi oraz Pucharu Polski.
- Wszystkie te rozgrywki są bardzo ważne, ale zdajemy sobie sprawę z faktu, że Projekt nigdy wcześniej nie zdobył żadnego złotego medalu i triumf w Pucharze Challenge byłby pierwszym trofeum. Dla mnie to zwycięstwo jest podwójnie ważne, bo dwanaście lat temu nie udało mi się wygrać tych rozgrywek w barwach warszawskiego klubu - komentuje Wojtaszek.
Zwycięstwo w rewanżu z Monzą będzie przede wszystkim historycznym sukcesem dla Projektu Warszawa. W dodatku tylko jeden polski klub wygrał te rozgrywki i był to Tytan AZS Częstochowa w 2012 roku.
Projekt Warszawa czeka na swoje gwiazdy. Co z powrotem do gry Lisinaca i Nowakowskiego? >>
Polska legenda grzmi. "Powinien palnąć głową w ścianę" >>