W środę (20 marca) poznaliśmy pierwszego finalistę tegorocznego sezonu Ligi Mistrzów. Został nim Jastrzębski Węgiel, który w półfinale bez żadnych problemów odprawił Ziraat Bankasi Ankara (relacja TUTAJ).
Tym samym mistrz Polski doszedł do finału elitarnych rozgrywek po raz drugi z rzędu. W poprzednich rozgrywkach jastrzębianie po tie-breaku okazali się gorsi od Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Tym razem dotknięty plagą kontuzji trzykrotny zwycięzca Ligi Mistrzów odpadł już w 1/8 finału.
Jasne było zatem, że w czwartek Jastrzębski Węgiel pozna włoskiego rywala. Wszystko z uwagi na to, że w drugim półfinale Itas Trentino rywalizowało z Cucine Lube Civitanova. Pierwsza z wymienionych ekip z Italii przystąpiła do rewanżu w lepszym położeniu, bo po zwycięstwie 3:1 na własnym parkiecie.
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
Początek spotkania należał do gospodarzy, bowiem to oni zgarnęli premierową odsłonę na swoje konto. I udało im się to mimo że początek należał do przyjezdnych (8:4). Przewaga Itasu wzrosła do 12:6 i nic nie zapowiadało zwrotu akcji.
Ten jednak nastąpił w momencie, gdy Lube ruszyło w pogoń. W pewnym momencie miejscowi przegrywali jedynie 12:14 i mimo że Itas odskoczył na 17:13, to seria punktowa rywali wywróciła wynik do góry nogami. Blok Simone Anzaniego sprawił, że po raz drugi w meczu gospodarze byli z przodu.
Od tego momentu trwała zacięta walka punkt za punkt. Ta jednak premiowała miejscowych, którzy dzięki temu zapewnili sobie piłkę setową. Mimo to o wszystkim rozstrzygnęła krótka gra na przewagi, bowiem zakończył ją błąd atakującego gości Kamila Rychlickiego (24:26).
Tym samym miejscowi zrobili pierwszy, mały krok, by odwrócić losy rywalizacji. Tyle tylko, że po zmianie stron pięć akcji na start padło łupem Itasu (5:0). Zbudowana przewaga okazała się nawet kluczem do końcowego triumfu.
Ta przewaga utrzymywała się przez większość czasu, a goście prowadzili nawet 21:15 po bloku Marko Podrascanina. Tym samym elementem zapunktował Jan Kozamernik, czym zakończył drugą partię (25:20). Itas potrzebował jeszcze jednej partii, by zameldować się w finale.
Seria punktowa gości sprawiła, że ci prowadzili 7:3. Miejscowi złapali kontakt, gdy w polu serwisowym zameldował się Adis Lagumdzija. A w połowie seta udało im się nawet doprowadzić do remisu (12:12). Jednak od tego momentu ofensywa Lube nie błyszczała i po błędzie Lagumdziji zrobiło się 19:14 dla przyjezdnych.
Itas był konsekwentny i nieuchwytny do samego końca. Po tym, gdy przy trzeciej piłce setowej nie wytrzymał Barthelemy Chinenyeze i posłał zagrywkę w aut, rywalizacja dobiegła końca. Goście zameldowali się bowiem w finale.
Podobnie, jak w przypadku rewanżu Ziraatu z Jastrzębskim Węglem mecz dokończyli w głównej mierze zmiennicy. Spotkanie tak samo, jak w Ankarze zakończyło się po tie-breaku i Lube zwyciężyło 3:2. Tyle tylko, że o tytuł nie powalczy.
Ekipa z Trydentu może obawiać się jastrzębian. W końcu w trzech ostatnich edycjach Itas przegrywał z ZAKSĄ, a teraz zmierzy się z inną polską drużyną. I niewykluczone, że w tym sezonie to mistrz Polski ma większą siłę rażenia. Finał Ligi Mistrzów odbędzie się 5 maja w Turcji.
Liga Mistrzów, rewanż półfinału:
Cucine Lube Civitanova - Itas Trentino 3:2 (26:24, 20:25, 22:25, 25:18, 15:9)
Pierwszy mecz: 1:3.
Awans: Itas Trentino.