Grbić alarmuje: Sytuacja reprezentacji jest trudniejsza niż w poprzednich latach

- Spytałem zawodników, czy są gotowi poświęcić w pełni trzy miesiące swojego życia na realizację marzenia. Chcę widzieć w nich pełne zaangażowanie, to jest mój warunek. Nikt się nie sprzeciwił - mówi Nikola Grbić, selekcjoner kadry siatkarzy.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Nikola Grbić Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Nikola Grbić
W zeszłym roku nasza kadra nie miała sobie równych. Siatkarze wygrali Ligę Narodów oraz mistrzostwa Europy. Teraz, na trzy miesiące przed igrzyskami olimpijskimi, sytuacja nie wygląda jednak zbyt optymistycznie. Kilku zawodników przyjechało na obóz kadry po słabszym sezonie ligowym, wielu zmagało się z urazami.

Nie wiadomo, jaka jest dyspozycja Aleksandra Śliwki, Bartosza Kurka, Wilfredo Leona, Pawła Zatorskiego i Mateusza Bieńka. Trzej ostatni nie przyjechali jeszcze na zgrupowanie, wciąż się leczą. 

Słabszy sezon mają za sobą także Marcin Janusz czy Łukasz Kaczmarek.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Po blisko ośmiu miesiącach przerwy do gry wraca reprezentacja Polski. Jak pan spędził ostatnie miesiące?

Nikola Grbić, trener reprezentacji Polski w siatkówce: Stęskniłem się za codzienną pracą. Ostatnie osiem miesięcy to był dla mnie czas na reset. To jednak nie tak, że nic nie robiłem. W listopadzie, czy grudniu zacząłem kontaktować się z drużynami, z którymi moglibyśmy zmierzyć się w sparingach, zaczynałem także planować nasze przygotowania.

To prawda, że miał pan okazję odwiedzić Paryż, by sprawdzić miejsce, w którym będzie trenować reprezentacja?

Musieliśmy zarezerwować halę, a to przecież część mojej pracy. Musiałem się upewnić, że wszystko będzie na odpowiednim poziomie. Dziś mogę powiedzieć, że hala jest nawet lepsza niż zakładałem. Cieszę się, że tam pojechałem, bo pewnie bez interwencji daliby nam gorszy obiekt i pewnie położony dalej od wioski olimpijskiej. W obecnej sytuacji nie będziemy zdani tylko na treningi w oficjalnych godzinach i będziemy mogli trenować, kiedy będziemy chcieli.

Miał pan okazję odwiedzić wioskę olimpijską? Jakie warunki czekają na sportowców?

Nie widziałem wszystkiego, co chciałem. Wioska olimpijska była jeszcze zamknięta. W Paryżu wszystko wygląda jednak dobrze, a my przyjedziemy tam około 3-4 dni przed początkiem turnieju. Dłuższa aklimatyzacja nie jest konieczna.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To nie jest fake. Szalona parada bramkarza

Zagadką pozostają także godziny meczów naszej drużyny. Organizatorzy podali jedynie, że mecze siatkarskie będą odbywać się od godz. 9 do 21. Co pan na to?

Gdy się o tym dowiedziałem byłem bardzo zły. Później jednak poznałem przyczyny i rozumiem organizatorów. Chodzi o to, że tym razem kibice będą mogli kupić bilety na pojedyncze mecze, a nie cały dzień, jak to bywało do tej pory. Już nie będzie tak, że podczas jednego meczu trybuny wypełniają się niemal w całości, a kolejne spotkania odbywają się niemal przy pustych trybunach. Nowe rozwiązanie ma sprawić, że każdy mecz będzie oglądało wielu kibiców. Oczywiście z perspektywy trenera to kłopotliwe, bo musimy być przygotowani na grę o każdej godzinie. Nie będzie to jednak dla nas pierwsza taka sytuacja.

Domyślam się, że nikt nie będzie chciał grać o godz. 9.

Jako zawodnik chyba tylko raz grałem tak wcześnie i było to właśnie podczas igrzysk olimpijskich w Atenach. Co ciekawe naszym rywalem była wtedy… reprezentacja Polski. Przegraliśmy wtedy 0:3 w nieco ponad godzinę. Nie ma potrzeby zawracać sobie głowy takimi sprawami.

W Polsce ćwierćfinał olimpijski w wykonaniu siatkarzy, po serii pięciu porażek na kolejnych igrzyskach, urósł już niemal do rangi sprawy narodowej. Pan też już myśli o tym spotkaniu?

Na razie skupmy się na wygraniu grupy. Przypominam, że nie musi to być takie łatwe, bo możemy trafić choćby na Włochy. Do pierwszej grupy trafi Francja jako gospodarz, w drugiej będziemy my, a w trzeciej USA. Jedna z tych drużyn będzie musiała zmierzyć się z Włochami już w fazie grupowej. Wszyscy myślą już o meczu ćwierćfinałowym, ale nie do końca rozumieją nowy system. To będzie najtrudniejszy turniej olimpijski w historii.

Dlaczego?

Jeszcze nigdy tak wiele drużyn nie prezentowało tak wysokiego poziomu. Nie dość, że już w grupie trzeba będzie ograć znakomitych rywali, to niemal pewne jest, że już w ćwierćfinale trafimy na jedną z potęg jak choćby Francja, Słowenia, czy Brazylia. Już teraz możemy być pewni, że w ćwierćfinale zmierzymy się z jedną z najlepszych drużyn na świecie, której celem też będzie złoto olimpijskie. Dwie akcje mogą zdecydować o tym, kto wróci do domu jako wielki przegrany, a kto będzie zwycięzcą.

Będziecie uważnie analizować, co zrobić, by trafić na jak najłatwiejszego rywala?

Nie interesuje mnie to. Przygotowuję drużynę na to, że już w fazie grupowej możemy trafić na Włochów, Słoweńców, czy Brazylijczyków a w ćwierćfinale będziemy mieli równie trudne zadanie. Z taką myślą podchodzimy do naszych treningów już od pierwszego dnia zgrupowania. Jeśli chcemy być mistrzami olimpijskimi, musimy być przygotowani na najtrudniejsze możliwe wyzwania.

Przed igrzyskami drużyna będzie miała okazję sprawdzić się w około 20 meczach. To optymalna liczba?

Tych meczów jest zbyt dużo, ale nic z tym nie zrobimy. Sezon jest krótki, więc nie potrzebujemy aż tylu spotkań. Dwa, trzy mecze mniej byłyby idealnym rozwiązaniem.

Zawodnikom uda się utrzymać wysoką formę przez cały sezon reprezentacyjny?

Rok temu mieliśmy bardzo trudne wyzwanie podczas Memoriału Wagnera. Już wcześniej uprzedziłem zawodników, że podczas turnieju będą bardzo daleko od swojej idealnej formy. Naszym celem było bowiem mistrzostwo Europy, a turniej wykorzystaliśmy do treningów z mocnymi rywalami. Od razu zakładałem, że gdybyśmy prezentowali się wtedy zbyt dobrze, to byłby zły sygnał przed mistrzostwami Europy i znak, że coś popsuliśmy w przygotowaniach.

Sytuacja drużyny jest jednak daleka od idealnej. Wielu zawodników zmagało się w tym sezonie z urazami, kilku było w słabszej formie.

Rzeczywiście mamy kilka znaków zapytania przed tym sezonem. Jestem ciekawy, jak na treningach będzie prezentował się choćby Aleksander Śliwka, bo przecież trzy miesiące bez regularnego grania w siatkówkę musiały na niego wpłynąć, zwłaszcza jeśli chodzi o pewność siebie. Potrzebujemy mocnego Łukasza Kaczmarka, Pawła Zatorskiego, Mateusza Bieńka, Bartosza Kurka, czy Wilfredo Leona. W tym momencie wydaje się, że rozwiązali swoje zdrowotne problemy, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało w praktyce.

Śmiało można chyba powiedzieć, że sytuacja naszej kadry jest o wiele trudniejsza od tej z poprzednich dwóch sezonów. 

Tak. Jesteśmy w znacznie gorszym położeniu, ale jest jak jest. Od zawsze staram się podchodzić do problemów jak do kolejnego wyzwania. Wyzwaniem było granie w pierwszym sezonie bez Leona, czy Norberta Hubera. Znam wielu trenerów, którzy będąc w podobnej sytuacji, nie pozwoliliby Leonowi na poddanie się operacji, bo chcieliby go mieć na mistrzostwa świata. Ja wiedziałem, że to nie byłoby dobre dla niego i jego kolan. Poza tym chciałem nauczyć tę drużynę, że nie ma ludzi niezastąpionych. Chciałem im pokazać, że możemy wygrywać w każdej sytuacji. To się udało zarówno w 2022 bez Leona i Hubera, ale także w 2023 roku bez Bartosza Kurka i Mateusza Bieńka.

Nie ma pan obaw, że szczyt możliwości tej drużyny przypadł na poprzedni sezon, a teraz już tak dobrze może nie być?

Poprzedni sezon faktycznie był znakomity dla drużyny. Nasi zawodnicy już wiedzą, że jeśli wszyscy będą zdrowi, to będziemy bardzo mocni, ale jesteśmy gotowi także na inne rozwiązania. Mamy naprawdę bardzo długą ławkę rezerwowych, którzy prezentują bardzo wysoki poziom. Czujemy to, bo sprawdziliśmy się w ostatnich latach. Dziś zaczynamy z problemami, ale myślę, że wszyscy są spokojniejsi dzięki naszym doświadczeniom.

Czas nie jest jednak waszym sprzymierzeńcem. Presja będzie rosła z każdym tygodniem, bo polscy kibice chcą w końcu złota olimpijskiego.

Presja to nie statystyki czy jakieś liczby. Presję albo się czuje w głowie, albo nie, a o tym decyduje każdy z zawodników. Im więcej gracze będą rozmyślali o ćwierćfinale, tym to wyzwanie będzie stawało się trudniejsze. Przekonuję podopiecznych, by skupili się tylko na tym, na co mamy obecnie wpływ. Nie mamy wpływu na oczekiwania innych ludzi, na media, na kibiców w mediach społecznościowych, czy na naszych rywali. Kładę nacisk na to, jak my trenujemy, jakie mamy podejście do kolejnych meczów i jak gramy. Wszystko inne jest dla nas mniej ważne.

Na pierwsze zgrupowanie powołał pan 30 zawodników. To była trudna selekcja?

Ponad 20 zawodników to byli pewniacy. Zresztą już na początku swojej pracy podczas spotkania w Nowym Dworze Mazowieckim ogłosiłem zawodnikom, że właśnie wtedy rozpoczęły się nasze przygotowania do igrzysk. Już wtedy powiedziałem im, że chciałbym, by większość tej kadry grała także w kolejnych sezonach. Cieszę się, że tak się stało, ale ci zawodnicy po prostu na to zasłużyli. To mój trzeci sezon jako trener kadry narodowej i cieszę się, że nie musiałem robić żadnej rewolucji.

Od początku miał pan pewność co do składu tej kadry, czy może jakieś nazwiska ważyły się do ostatnich chwil?

Kilku zawodników dodałem w ostatnim momencie. Powodem była choćby kontuzja Karola Urbanowicza. Przez problemy z kolanem straci przynajmniej kilka tygodni treningów, więc musiałem poszukać kogoś nowego.

Miał pan już okazję odbyć rozmowę z całą drużyną? Co pan powiedział zawodnikom?

Wytłumaczyłem im, po co tu jesteśmy. Do finału igrzysk olimpijskich zostały jakieś trzy miesiące, a ten czas dla każdego z nas może być najlepszym momentem w życiu. Patrząc na to z takiej perspektywy, przeciwności losu jak ból kolan, zmęczenie, tęsknota za rodziną czy wakacjami - tracą na znaczeniu. Spytałem zawodników, czy są gotowi poświęcić w pełni trzy miesiące swojego życia na realizację marzenia. Chcę widzieć w nich pełne zaangażowanie, to jest mój warunek. Nikt się nie sprzeciwił tej wizji ani nie zabrał głosu, więc uznaję, że wszyscy to rozumieją.

Powiedział pan im wprost, że oczekuje od nich zdobycia złotego medalu podczas igrzysk w Paryżu?

Powiedzenie tego niczemu nie służy. Znam te metody motywacyjne, ale moim zdaniem one się nie sprawdzają. Rok temu ani razu nie powiedziałem zawodnikom, że naszym celem jest mistrzostwo Europy, a jednak ostatecznie udało nam się wywalczyć ten tytuł. Nie chcę, żeby zawodnicy byli teraz myślami na igrzyskach, chcę by skupili się na każdym pojedynczym treningu.

Mówi się, że dogadał pan już warunki przedłużenia umowy z federacją na kolejne lata. To prawda?

Nie jestem uprawniony do mówienia czegokolwiek na ten temat.

Pan marzy o złocie?

Właśnie z tego powodu wziąłem tę robotę. Zostałem trenerem reprezentacji Polski, bo marzę o złotym medalu igrzysk olimpijskim jako trener.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Legendarny trener opowiada o przepisie na sukces [url=/admin/news/
godnie, ale dalej muszę pracować[/url]

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×