Hit w Arlington nie zawiódł! Znakomite widowisko bez happy endu gospodyń

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook / VolleyballWorld / Na zdjęciu: reprezentacja Turcji
Facebook / VolleyballWorld / Na zdjęciu: reprezentacja Turcji
zdjęcie autora artykułu

Amerykanki zakończyły turniej Ligi Narodów kobiet w Arlington z drugą porażką z rzędu. Mistrzynie olimpijskie z Tokio przegrały po wyrównanej, pięciosetowej batalii z Turczynkami, czyli najlepszą drużyną naszego kontynentu.

W przedostatnim spotkaniu drugiego tygodnia Ligi Narodów Kobiet doszło do jednego z hitów fazy grupowej tej rywalizacji. Po dwóch stronach siatki stanęły bowiem Amerykanki i Turczynki, czyli odpowiednio mistrzynie olimpijskie i najlepsza drużyna Europy. Gospodynie w Arlington z pewnością liczyły na zwycięskie pożegnanie z kibicami, szczególnie po sobotniej porażce 1:3 z Polkami. Rywalki celowały z kolei w komplet czterech wygranych.

Już pierwsze akcje zapowiadały wyrównaną walkę przed kompletem widowni, której sporą część zajmowali tureccy fani. Przez większość czasu żadna z drużyn nie zdołała wypracować większej przewagi. Udało się to dopiero w środkowej fazie gospodyniom, które odskoczyły na 14:10, by później uciec nawet na pięć oczek. Choć z czasem Turczynki popisały się 4-punktową serią i były o krok od wyrównania, prowadzące nie dały się dogonić. Zawodniczki Karcha Kiraly'ego wygrały 25:21 i objęły prowadzenie w meczu.

Znacznie lepsze otwarcie kolejnej odsłony zanotowały mistrzynie Europy z 2023 roku, szybko odskakując na 8:4. Późniejsza gra punkt za punkt pozwalała im utrzymywać korzystny wynik. Siatkarki Daniele Santarellego wskoczyły na znacznie wyższy poziom i przejęły kontrolę na parkiecie. Dość stwierdzić, że ich przewaga wzrosła nawet do siedmiu oczek. Gospodynie starały się jeszcze powalczyć, jednak bezskutecznie. Turczynki wygrały do 20, wyrównując stan spotkania.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "Nie szło tak, jak byśmy chciały". Najtrudniejszy moment w meczu z Serbią

Początek trzeciego seta przyniósł wyrównaną grę, a każdorazowa przewaga którejś z drużyn szybko była niwelowana. Przełom nastąpił w środkowej fazie, w której uciekać zaczęły przyjezdne, by odskoczyć nawet na 14:9. Choć Amerykanki zanotowały 5-punktową serię i wyszły na remis, rywalki od razu odpowiedziały trzema wygranymi akcjami z rzędu. Późniejsza gra punkt za punkt pozwoliła prowadzącym utrzymywać bezpieczny wynik, by finalnie zwyciężyć do 21.

Mistrzynie olimpijskie nie zamierzały łatwo odpuszczać zwycięstwa w tym spotkaniu. Świadczyło o tym już otwarcie kolejnej odsłony. Gospodynie szybko odskoczyły na 7:3, popisując się skuteczną grą i znakomitą postawą w grze na siatce. Turczynki były wyraźnie przytłoczone i nie potrafiły nawiązać walki, nawet mimo zmiany rozgrywającej. Kolejne serie pozwoliły z kolei prowadzącym uciec aż na 17:4. Zawodniczki Kiraly'ego rozbiły wręcz przyjezdne do 12 i doprowadziły do tie-breaka.

Nakręcone gospodynie lepiej rozpoczęły decydującą rozgrywkę, wychodząc na 5:3. Choć po chwili mistrzynie Europy doprowadziły do wyrównania, rywalki odpowiedziały 3-punktową serią. W końcówce zawodniczki Santarellego weszły jednak na niebotyczny poziom, który prezentowały w poprzednim sezonie. Popisały się 5-punktową serią, wygrywając 15:12 i zwyciężając po niezwykle emocjonującym spotkaniu 3:2.

Turczynki do zwycięstwa ponownie poprowadziły Melissa Vargas i Ebrar Karakurt, które zdobyły odpowiednio 27 i 19 pkt. U gospodyń najwięcej punktów zdobyła z kolei Jordan Thompson (16 pkt). Należy też wspomnieć o Alexandrze Frantti oraz Haleigh Washington, które pojawiły się na parkiecie w czwartej partii i dały swojej ekipie potrzebny impuls.

Turcja - USA 3:2 (21:25, 25:20, 25:21, 12:15, 25:12)

Zobacz także:

Źródło artykułu: WP SportoweFakty