Taras Chtiej przez lata był czołową gwiazdą siatkarskiej reprezentacji Rosji. Przyjmujący wraz z drużyną narodową wywalczył sporo sukcesów, na czele ze złotem olimpijskim z Londynu z 2012 roku. Dodatkowo może pochwalić się dwoma triumfami w Lidze Światowej i srebrem mistrzostw świata sprzed 22 lat.
42-latek sportową karierę zakończył w 2017 roku, po dziewięciu sezonach spędzonych w klubie z Biełgorodu. Od tego momentu nie pojawiał się często w mediach, a obecnie jest senatorem.
W ubiegłym roku przypomniał o sobie, organizując skandaliczną zbiórkę w ramach projektu "Wszystko dla zwycięstwa" Ogólnorosyjskiego Frontu Ludowego Władimira Putina. W jej trakcie zebrał wraz z innymi byłymi siatkarzami ponad 43 tys. euro, które przeznaczono na ekwipunek dla rosyjskiej armii, atakującej Ukrainę.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski jak za dawnych lat. "Jako rezerwowy emeryt dałem radę"
W środę ponownie zrobiło się o nim głośno, a wszystko za sprawą pożaru. Jak podają rosyjskie media, spłonęło mieszkanie byłego reprezentanta Rosji, znajdujące się w Moskwie.
Do tych wydarzeń doszło we wtorek 27 sierpnia w nieoczekiwanych okolicznościach. Jak ustalono, pożar wznieciła nieumyślnie córka byłego sportowca, która zostawiła zapaloną świeczkę zapachową. Ta spadła na ubrania, przez co ogień szybko rozniósł się po całym mieszkaniu.
Dziewczyna zdążyła szybko wybiec na zewnątrz i zawiadomiła służby ratunkowe. Te musiały ewakuować 350 mieszkańców z bloku, w którym znajdowało się mieszkanie byłego siatkarza. Nie było ofiar.
Zobacz także:
Fatalny występ polskich siatkarzy na inaugurację Mistrzostw Europy U-20
Przed nimi historyczny sezon. Bogdanka LUK ma plan na Wilfredo Leona