Początek turnieju w Gdańsku nie ułożył się po myśli Biało-Czerwonych. Wygrali co prawda mecz z Iranem, ale dopiero po tie-breaku, natomiast w czwartek musieli uznać wyższość Kuby. To była spora niespodzianka. Terminarz sprawił, że po porażce mieli dzień wolny i z nowymi siłami przystąpili do dwóch ostatnich spotkań fazy kontynentalnej.
Bułgaria, która do tej pory w Lidze Narodów wygrała pięć spotkań, nie była faworytem w meczu z Polską. I choć Nikola Grbić do gry oddelegował dość eksperymentalny skład, tylko na początku rywale byli w stanie nawiązać walkę.
ZOBACZ WIDEO: Stawia sprawę jasno. "To musi się spodobać Lewandowskiemu"
Dość istotną zmianą było pojawienie się w meczowym składzie Bartosza Bednorza, zastąpił on Jakuba Nowaka. Przyjmujący od razu rozpoczął spotkanie w szóstce i błyskawiczni skończył swój pierwszy atak w meczu i szybko udowodnił, że nie tylko wrócił do zdrowia, ale także formy.
Polacy odskoczyli na trzy punkty po tym, jak rywale najpierw popełnili błąd ustawienia, a po chwili Aleks Nikołow zepsuł atak. Później Jan Firlej mógł już się bawić grą, posyłał piłki we wszystkie strefy, a kolejni zawodnicy bez większych problemów kończyli ataki. Przy stanie 23:16 w polu zagrywki pojawił się Wilfredo Leon i posłał asa serwisowego na drugą stronę. Chwilę później Biało-Czerwoni wygrali premierowego seta.
Podrażnieni Bułgarzy szybko wyciągnęli wnioski. Pierwsza partia im uciekła, bo za dużo punktów oddali Polakom za darmo. Na wyższy poziom wskoczył Aleks Nikołow, jego brat Simeon dokładniej rozgrywał, ale też trzeba dodać, że Gianlorenzo Blengini dokonał kilku zmian w szóstce.
Walka toczyła się punkt za punkt. Dobrze spisywali się Bartosz Bednorz i Mateusz Poręba, ale mimo prowadzenia 22:20, pięć kolejnych piłek wygrali Bułgarzy. Polacy zdawali się być bardzo zaskoczeni tym, co się wydarzyło w ciągu kilku minut na parkiecie. Nikola Grbić sprawdził jeszcze ostatnią akcję, ale nic z tego - błędu po stronie przeciwników nie było.
Taki obrót spraw tylko nakręcił Biało-Czerwonych do walki. Częściej ataki kończył Bartłomiej Bołądź, skuteczniejsze było lewe skrzydło. Gospodarze zbudowali sobie pięciopunktową przewagę. Bułgarzy nagle odpalili. Zaczęli posyłać asy serwisowe, a polska linia przyjęcia zupełnie się posypała. Na parkiecie pojawił się Leon, a chwilę później Fornal.
Wyglądało jednak na to, że było już za późno. Bułgarzy znów się rozpędzili i wyszli na prowadzenie w setach po tym, jak Bartosz Bednorz zespuł zagrywkę.
Nikola Grbić musiał wytoczyć cięższe działa. Na czwartą partię oddelegował do gry na stałe Fornala, Sasaka, a także Leona. Mimo praktycznie najmocniejszego składu na boisku, Biało-Czerwoni nie byli w stanie na dłużej zdominować przeciwników. Bułgarzy byli konsekwentni i odrabiali każdą stratę, jaka się pojawiała.
Mieli dwie okazje do skończenia meczu, ale w fenomenalny sposób jednego z meczboli obronił Fornal, a przy drugim Grozdanow zepsuł zagrywkę. W końcu przy setbolu Kochanowski posłał asa serwisowego i doprowadził do tie-breaka.
W tej części meczu był ogrom walki i emocji. Oba zespoły zostawiły na boisku wszystko, co miały. Inicjatywa była jednak po stronie Bułgarów. Mieli nawet trzy punkty przewagi, ale Biało-Czerwoni starali się szybko reagować. Jednak po tym, jak dwa razy w jednej akcji został zablokowany Wilfredo Leon, rywale znów mieli piłki meczowe. Asem serwisowym spotkanie zakończył Nikołow.
Polska - Bułgaria 2:3 (25:17, 22:25, 23:25, 29:27, 11:15)
Polska: Bołądź, Firlej, Jakubiszak, Poręba, Bednorz, Szalpuk, Granieczny (libero) oraz Leon, Komenda, Sasak, Semeniuk, Fornal, Kochanowski
Bułgaria: S. Nikołow, Petkow, Asparuchow, Grozdanow, Tatarow, Nikołow, Bożyłow (libero) oraz Atanasow, Antow, Palew, Kolew (libero), Petkow, Georgiew
Zawsze z wami!!!