Reprezentacja Polski w kapitalnym stylu pokonała Japonię w ćwierćfinale Ligi Narodów siatkarzy. Biało-Czerwoni ograli rywali 3:0. O awans do finału zagrają z Brazylijczykami. Początek spotkania w sobotę, 2 sierpnia, o godz. 13:00.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Po ćwierćfinałach pojawiło się dużo negatywnych komentarzy na temat hali w Ningbo: że ten obiekt nie jest przystosowany do goszczenia tak dużych turniejów. Jak to wygląda na miejscu?
Wojciech Drzyzga, trzykrotny wicemistrz Europy w siatkówce, były trener, komentator Polsatu Sport: To wygląda dużo lepiej w środku niż w telewizji. Hala jest asymetryczna i wy widzicie najmniej efektowny bok. Obiekt ma bardzo ładną, dużą trybunę i zakola, ale główna kamera tego nie pokazuje, lecz jest zwrócona na tę najmniej reprezentatywną część.
To jednak nie jest duża hala, więc jestem zdziwiony, że jest w niej turniej finałowy. Mamy informację, że mieści się tu od czterech do ośmiu tysięcy widzów w zależności od dyscypliny. Na moje oko jest pięć-sześć tysięcy osób. To trochę za mały obiekt na finały, Chiny mają lepsze miejsca. Klimatyzacja działa, a to ekstremalnie ważne, bo tu jest po 36-40 stopni w dzień, a do tego jeszcze bardzo wysoka wilgotność. Nie da się za bardzo żyć.
A siatkarze też się na nią skarżyli?
Żadna drużyna nie zgłaszała problemów, wszyscy mają takie same warunki. Było jednak widać, że poza Włochami wszystkie faworyzowane zespoły w pierwszych setach grały trochę nerwowo, niedokładnie. Widziałem trening Polaków i nie wyglądało to dobrze technicznie. Piłki latały na drugą stronę. Tę halę trzeba było trochę poznać, także oświetlenie, które ponoć delikatnie przeszkadza rozgrywającym.
Dużo zamieszania wprowadzili organizatorzy tym, że odwrócili boisko i teraz ławki zawodników znajdują się za głównym sędzią. To bzdurne. Pierwszy arbiter musi mieć wzrok dookoła głowy, ogarniać dwóch trenerów, nowego asystenta, a drugi sędzia mógłby właściwie mieć stolik z kawą, bo prawie nic nie robi.
Ćwierćfinał to było nasze najlepsze spotkanie w tegorocznej Lidze Narodów?
Przede wszystkim to był ważny mecz i dobrze go zagraliśmy. Wcześniejsze spotkania to był tylko etap przygotowań. Trener Nikola Grbić wcześniej ogłosił wyjściowy skład, czym dawał wsparcie zawodnikom, zaufanie. Oni dobrze czują się mając już z góry ustalone role w zespole, co nie znaczy, że nie będzie roszad.
To bardzo ważne dla rozgrywającego Marcina Komendy, bo on musiał poczuć, by nie przejmować się każdą akcją. To był solidny mecz, dwa pierwsze sety były trudne i decydowały niuanse. Zagraliśmy dobre akcje w najważniejszych momentach, a Japonia mogła wygrać pierwszą partię. To wymagający przeciwnik, gra techniczną siatkówkę, dobrze broni. Trzeba było być cierpliwym i to się nam udało.
Były jakieś kluczowe elementy?
Przewaga w bloku była bardzo ważna. Z założenia przy takich warunkach fizycznych to powinna być nasza silna broń. Również zagrywka przyniosła efekty.
Znakomicie odrodził się Kewin Sasak. Po pierwszym turnieju Ligi Narodów trochę przygasł, ale z Japończykami zagrał kapitalnie.
Liga Narodów to wymagające rozgrywki, sporo się podróżuje. W fazie zasadniczej zawodnicy nie powinni być w formie, a ich dyspozycja była mało zależna od nich. Polacy i tak się nieźle prezentowali w pierwszym turnieju w Stanach. Ta grupa najmniej ograna zrobiła dobry wynik. Przenieśli trochę formę z ligi. Kewin miał wahnięcie formy, lecz po prostu po dobrym sezonie klubowym musiał zaliczyć dołek. To aktualnie najlepszy polski atakujący.
Generalnie faza zasadnicza Ligi Narodów była słaba. Spora część drużyn grała źle. Nie dotyczy to nas. Większość ekip miała problemy z powodu zmiany składów. W ogóle nie patrzyłem na poziom, który prezentowaliśmy, bo najważniejsze było ogrywanie się.
Widać, że Grbić postawił na trójkę mistrzów Polski z Bogdanki LUK Lublin. Kewin Sasak, Marcin Komenda i Wilfredo Leon wyszli w podstawowym składzie kadry.
Przenoszą doświadczenie i zgranie z klubu. Znają się bardzo dobrze, wiedzą, jakie piłki zagrają w danej sytuacji. To kapitalne dla kadry. Historycznie to już w Polsce było. Kilka lat temu Grbić przeniósł całą "ZAKSA Family", nie patrząc za bardzo na formę, tylko wierzył, że oni kiedyś odpalą. I tak się działo w ważnych momentach.
Czy tak będzie na mistrzostwach świata? Niekoniecznie, bo być może do zdrowia wróci Bartosz Kurek. Taka trójka w wyjściowym składzie reprezentacji Polski to jednak prawdopodobny scenariusz. Grbić nie zrezygnuje z reszty zawodników, bo mamy bardzo mocnych rezerwowych, prawdziwych wyjadaczy ligowych. To nasza ogromna siła.
Kewin Sasak i Marcin Komenda to nie są doświadczeni zawodnicy w kadrze, ale ograni w lidze. To było trochę czuć na początku, że nigdy nie grali takiego meczu w kadrze, ale szybko przeszli nad tym do porządku dziennego.
Brazylia niespodziewanie miała problemy z Chinami w ćwierćfinale. Patrząc przez pryzmat ćwierćfinałów, jesteśmy delikatnym faworytem tego starcia?
Nie, to będzie mecz bardzo równych zespołów. Brazylia na ćwierćfinał wyszła ponadprzeciętnie sparaliżowana i drewniana. To jednak najbardziej zgrana ekipa, bo Bernardo Rezende bardzo szybko zmontował wyjściowy skład. Rozegrali bardzo dobrą fazę zasadniczą.
Nie mają tak silnych rezerw jak my, a ich rozgrywający Fernando Cachopa nie błyszczał w pierwszym meczu, choć ma ukryte odbicie i bardzo trudno go odczytać. Do tego stosuje ryzykowne zagrania, których my nie gramy. Ich siatkówka jest może nawet ciekawsza, bardziej urozmaicona niż nasza. Obserwujemy małe odrodzenie Brazylii po kilku latach.
Młodzi przyjmujący Henrique Honorato i Lukas Bergmann zagrali bardzo słaby mecz w ćwierćfinale. Trochę przytłoczyła ich presja. To może się powtórzyć w półfinale?
Bergmann to odkrycie sezonu. Chłopak z 2004 roku o kapitalnych warunkach fizycznych, który dostaje dużo szans. Rezende nie reaguje na serie błędów i zostawia go na boisku. On gra nieźle, ale w meczach z Chinami był bardzo nerwowy. Honorato jest trochę starszy, ale nigdy nie występował w roli pierwszoplanowej.
Co może być kluczowe w tym meczu?
Nie ma jednego kluczowego elementu. Musi nam się wiele rzeczy połączyć. W meczu z Japonią potrafiliśmy przycisnąć zagrywką w ważnych momentach. Musimy mieć dobre przyjęcie i pasywny blok, który pomaga bronić. Niekoniecznie muszą to być efektowne czapy. Zespołowość będzie najważniejsza.
Co my mamy: generalnie to przyjęcie jest poprawne. Wszyscy celują w Leona i my musimy wykonywać kombinacje w kilku ustawieniach. Popiwczak udowadnia, że jest pierwszym libero w kadrze. Zagrywka Brazylii jest agresywna, bardzo zróżnicowana. To bardzo mądrze grający zespół, szybciej od nas. Musimy się spiąć w każdym elemencie.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Tłumy oszalały na punkcie Polek. Zobacz ich drogę po brąz Ligi Narodów