Smutek mimo medalu. Leon mówi, co działo się w reprezentacji

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Wilfredo Leon
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Wilfredo Leon

Siatkarze wrócili z mistrzostw świata na Filipinach, ale nie mają co liczyć na zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już 22 października nastąpi inauguracja PlusLigi. - Nie było szans, by ktoś zwolnił mnie z pierwszego meczu - przyznaje Wilfredo Leon.

W niedzielę nasza reprezentacja zakończyła kolejny sezon, zajmując w mistrzostwach świata na Filipinach trzecie miejsce. Polacy wrócili do ojczyzny ze zwieszonymi głowami, bo nie udało im się zrealizować celu minimum, jakim był awans do czwartego finału z rzędu. Po wielu miesiącach gry w kadrze Wilfredo Leon może liczyć na jedynie... 12 dni urlopu. Po nim ma stawić się na treningach Bogdanki LUK Lublin i rozpocząć walkę o obronę tytułu mistrzów Polski.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Już za trzy tygodnie początek sezonu PlusLigi, czy w związku z kolejnym wyczerpującym sezonem reprezentacyjnym znów zamierzasz opuścić początek rozgrywek?

Wilfredo Leon, przyjmujący reprezentacji Polski: Tym razem nie ma takiej możliwości. Dostałem co prawda od klubu kilkanaście dni wolnego, ale mogę zapewnić, że tym razem już na pierwszym meczu będę do dyspozycji trenera. Nie chcę mówić, kiedy dokładnie wrócę do treningów, bo domyślam się, że inni koledzy mogą być nieco zazdrośni.

ZOBACZ WIDEO: Od tej strony jej nie znacie. Otylia Jędrzejczak pisze wiersze

Masz już 32 lata i choć od roku grasz praktycznie bez przerwy, to znów nie masz szans na dłuższy urlop. To twój wybór?

Jestem profesjonalistą, więc muszę się dopasować do tego, co wymaga ode mnie klub. Po sezonie reprezentacyjnym mogę liczyć maksymalnie na 12 dni urlopu. Mimo to zamierzam odpocząć w tym czasie. Mam już wstępny plan na wyjazd i mam nadzieję, że uda się go natychmiast realizować. Potem od razu wracam na boisko.

Nie masz czasem dość siatkówki?

Kocham ten sport i dopóki będę zdrowy, zamierzam grać tak często, jak to możliwe. Podtrzymuje deklarację, że na kolejny sezon też będę do dyspozycji trenera Nikoli Grbicia. Jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem, to chcę pomóc reprezentacji w walce o mistrzostwo Europy. Wyznaję zasadę, że jeśli jestem zdrowy, to trzeba z tego korzystać. Gdy pojawią się problemy, to siłą rzeczy będę grał mniej. Przyjdzie pewnie taki moment, ale na razie o tym nie myślę.

Wielu przyjmujących na późniejszym etapie kariery decyduje się na zmianę pozycji na atakującego. Czy ty też rozważasz coś takiego?

Zaczynałem jako atakujący, więc nie byłoby to dla mnie nic nowego. Wychodzę z założenia, że w takich sprawach inicjatywa musi jednak wyjść od trenera. Jeśli on poprosiłby mnie o pełnienie takiej roli, to na pewno bym się zgodził.

Gdy podczas mistrzostw świata na Filipinach kontuzji doznał Bartosz Kurek, był pomysł, byś to właśnie ty go zastąpił?

Nie rozmawialiśmy na ten temat, bo sam uważam, że to byłoby nie fair wobec Kewina Sasaka. Mieliśmy drugiego atakującego, więc to on miał pierwszeństwo, by grać w składzie na tej pozycji. Moją rolą jest obecnie granie jako przyjmujący i to mi odpowiada. Zresztą przez problemy innych zawodników na przyjęciu też mieliśmy kiepską sytuację, bo oprócz mnie był tylko Kamil Semeniuk i Artur Szalpuk. Dawno już nie pamiętam tak pechowej końcówki sezonu. Codziennie się modliłem, by mi nic się nie przytrafiło.

Modlitwy zostały wysłuchane, ale to nie pomogło drużynie w awansie do finału mistrzostw świata. Już dawno nie widziałem aż tak zawiedzionych medalistów mistrzostw świata. Skąd aż takie niezadowolenie?

Nie zrealizowaliśmy naszego celu, bo naszym celem minimum był finał. Mimo wszystko powoli zaczynam się cieszyć z tego osiągnięcia. Nie da się zmienić wyniku, a medal jednak przywieźliśmy. Drużyna jest bardzo ambitna i zdajemy sobie sprawę, że byliśmy przygotowani na złoto. Doceniam może nie tyle sam brązowy medal, ale pracę, którą wykonaliśmy przez cały rok. Gdy inni spali, my mieliśmy już pierwszy trening. Dawaliśmy z siebie wszystko. Skład zmienił się dość mocno, a motywacja była dokładnie ta sama, co w roku olimpijskim. Wciąż jesteśmy głodni sukcesów i w różnych składach groźni dla wszystkich rywali.

Trudno było zmobilizować się po sobotniej porażce z Włochami na niedzielny mecz o trzecie miejsce?

To był jeden z dziwniejszych momentów tej kadry. Gdy wracaliśmy autokarem, było zupełnie cicho. Chyba jeszcze nigdy nie wracaliśmy do hotelu, nie odzywając się do siebie, a nawet nie zamieniając jednego słowa. Po prostu nikt nie miał ochoty nic mówić. Wprost z busa rozeszliśmy się do pokojów. Byłem tak wściekły, że musiałem wziąć melatoninę. Wiedziałem, że gramy rano, a bez lekarstw trudno byłoby mi zebrać się i wrócić do sił. Jestem jednak pod wrażeniem, w jakiej formie byliśmy dzień później.

Czy wiesz już, co poszło nie tak w starciu z Włochami?

Wiem, ale nie chcę o tym mówić publicznie. Zresztą każdy zawodnik ma świadomość, że zawalił. To nie był udany mecz dla nas. W każdym secie obejmowaliśmy prowadzenie, a ostatecznie przegrywaliśmy każdą partię. Z takich porażek koniecznie trzeba wyciągać wnioski. Teraz wracamy do klubów, ale każdy z nas ma poczucie, że wciąż jesteśmy czołowym zespołem świata.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (4)
avatar
raap
2.10.2025
Zgłoś do moderacji
6
3
Odpowiedz
Najsmieszniejsze jest to ,ze zawsze mowia o wyciaganiu wnioskow . Jakie tym razem wyciagneli i jaki ma byc tego efekt? 
avatar
maras 13
2.10.2025
Zgłoś do moderacji
11
2
Odpowiedz
szkoda że Grbić podzielił kadrę na dwie grupy . 7 od grania a reszta od patrzenia z boku . W ten piękny sposób pozbawił drużynę nawet teoretycznych szans na sukces . Wytypowanie do grupy grając Czytaj całość
avatar
Mirosław Kamiński
1.10.2025
Zgłoś do moderacji
13
4
Odpowiedz
Prawo wielki szacunek głowa do góry 3 miejsce to wielki wyczyn kto jak nie wy i WIELKI wasz TRENER . 
Zgłoś nielegalne treści