Jakub Nowotny, wrócił do Kędzierzyna. Co prawda tylko na mecz Skry Bełchatów z ZAKSĄ, ale już na rozgrzewce starał się pokazać, że jest w dobrej formie. Rozdawał uśmiechy na lewo i prawo, ucinał sobie pogaduszki z dawnymi kolegami, witał się z miejscowymi dziennikarzami. Jednym słowem czuł się jak u siebie w domu.
- W końcu grałem tu dwa sezony i przyznaję, że mam same dobre wspomnienia. To świetnie zorganizowany klub – mówił najlepszy atakujący PlusLigi w sezonie 2008/2009.
Czech nadrabiał jednak trochę miną. W rzeczywistości dobrze wiedział, że przyjdzie mu kolejny mecz spędzić na ławce, a miejscowi kibice nie przyjmą go życzliwie. W końcu o swoim odejściu poinformował prezesa Kazimierza Pietrzyka telefonicznie i bardzo go tą decyzją zaskoczył. - Spodziewałem się, że kibice będą na mnie gwizdali. Takie ich prawo - mówił po spotkaniu z uśmiechem na ustach. - Najważniejsze, że wygraliśmy mecz. Wiedzieliśmy, a ja szczególnie, że w hali Azoty będzie bardzo trudno o sukces. ZAKSA ma naprawdę świetnych zawodników i pokazała dzisiaj, że nigdy się nie poddaje. No może tylko w drugiej części tie-break`a, robili za dużo błędów (śmiech) - ocenił kędzierzyński mecz na szczycie, Novotny.
- Czy nie żałuję tego przejścia do Skry? Nie, chciałem grać w jeszcze lepszym klubie i tak jest - mówił zmiennik Mariusza Wlazłego. - Mariusz wrócił do wysokiej formy, ja jestem po kontuzji i trenerzy wpuszczają mnie na boisko z konkretnymi zadaniami do wykonania. Nie mam żalu, że grałem dziś mało. Liga jest długa. Przed nami jeszcze wiele meczów, więc na pewno będzie okazja na dłuższe występy.
W Kędzierzynie, Novotny pierwszy raz pojawił się na parkiecie dopiero pod koniec czwartego seta. Grał w sumie kilkanaście minut, zdobył jeden punkt, a Skra przegrała tę partię wyraźnie. - Ale my wierzyliśmy, że zwyciężymy w tie breaku. Trener wziął nas do szatni, powiedzieliśmy sobie jak trzeba zagrać i wracamy ze zwycięstwem - mówił zadowolony Czech, który zaraz po meczu uciął sobie dłuższą rozmowę ze słowackim rozgrywającym ZAKSY, Michałem Masnym.
Jeszcze rok temu, Słowak wystawiał piłki Czechowi. Dziś na miejscu Novotnego w zespole z Kędzierzyna gra inny Jakub - Jarosz. Żeby było ciekawiej został on wypożyczony właśnie ze Skry Bełchatów. - Taki jest sport. Nigdy nie wiesz gdzie cię los poniesie - filozoficznie podsumował swój "powrót" do kędzierzyńskiej hali, leworęczny atakujący reprezentacji Czech i bełchatowskiej Skry.