- Niestety schodzimy z boiska jako przegrana drużyna. Co tu dużo mówić, powinniśmy ten mecz zakończyć na naszą korzyść i to w trzecim secie. Przestaliśmy jednak grać, szczególnie w ataku. To myślę była główna przyczyna naszej porażki. Nie składamy jednak broni - mówił po meczu Wojciech Kaźmierczak, środkowy ZAKSY.
- Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Jastrzębie znów pokazało charakter. Wracamy do Kędzierzyna na piąty mecz i tam się wszystko rozstrzygnie - dodał autor 16 punktów, w tym pięciu blokiem.
Kaźmierczak przyznał, że w półfinałowej rywalizacji ciężko mówić o elemencie zaskoczenia. Obie drużyny znają się bardzo dobrze - nie tylko często na siebie wpadają w rozgrywkach ligowych, ale także nierzadko szlifują formę w przedsezonowych sparingach. - Znamy się z nimi jak łyse konie, graliśmy już ze sobą wiele razy. Oni nas niczym nie zaskoczyli, my ich także nie. O wszystkim zadecydowały końcówki, a w nich jeden czy dwa błędy. W tie breaku asowa zagrywka Abramowa, nie do przyjęcia. W pierwszych dwóch setach znowu nasza cierpliwość wzięła górę. A tak poza tym to gra cios za cios, tak jak w piątek i u nas w Kędzierzynie - analizował.
Co zatem będzie decydowało w piątym meczu w Kędzierzynie-Koźlu? - Zarówno my, jak i Jastrzębie jesteśmy tak samo zmęczeni, rozegraliśmy tyle samo meczów. Na pewno będzie decydowała dyspozycja dnia, ale także głowa. Nie bez znaczenia będzie również taktyka - która drużyna ją zrealizuje, ta powinna wygrać - stwierdził środkowy ZAKSY.
Wychowanek Chemika Bydgoszcz przyznał również, że mimo zmęczenia jego zespół na pewno da z siebie wszystko we wtorek. - Jesteśmy profesjonalistami. Po to trenujemy, żeby grać. Zmęczenie nie ma znaczenia. Nie zapominajmy, że przed nami jeszcze dużo spotkań. Nie tylko to decydujące we wtorek, ale również w finale, albo o trzecie miejsce - zakończył.