W 2014 roku Polska będzie gospodarzem siatkarskich mistrzostw świata mężczyzn. Istnieje jednak duża szansa, że impreza tej rangi w plażowej odmianie siatkówki odbędzie się rok wcześniej w Starych Jabłonkach.
Sześć lat temu na Mazurach, w tej mającej zaledwie 700 mieszkańców miejscowości, po raz pierwszy rozegrano turniej cyklu World Tour. Z roku na rok jego sława stawała się coraz większa. Rewelacyjną atmosferę i organizację zawodów nad jeziorem Szeląg Mały doceniły władze światowej siatkówki, włączając je od 2010 roku do grona turniejów wielkoszlemowych.
Organizatorzy nie zamierzają się jednak tym zadowolić. Już rok temu wspólnie z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej oficjalnie zgłosili chęć przeprowadzenia mistrzostw świata. Kandydują także Rosjanie i Holendrzy.
PAP: Mazurska wieś gospodarzem mistrzostw świata w siatkówce plażowej w 2013 roku - czy taki scenariusz naprawdę ma szansę na realizację?
Andrzej Warych: Jestem przekonany o tym, że do takiej imprezy w Starych Jabłonkach dojdzie. Organizacyjnie zostaną spełnione wszystkie warunki, poza tym Polska jest jednym z niewielu krajów na świecie, który - czy to w hali czy na plaży - potrafi zrobić najpiękniejszy turniej siatkarski na Ziemi. Wystarczy tu przyjechać i popatrzeć, jak wspaniale bawią się kibice i zawodnicy. W tej chwili jedyny problem jaki widzę, to znalezienie dwóch sponsorów strategicznych, którzy zabezpieczą odpowiednią kwotę pieniędzy.
Jak duże są potrzeby?
- Żeby to wszystko miało ręce i nogi potrzeba ok. 2-3 mln euro.
Patrząc na zainteresowanie siatkówką plażową śmiało można powiedzieć, że czasy kiedy traktowano ją nie do końca serio bezpowrotnie minęły.
- Siatkówka plażowa osiągnęła już taki pułap, że jest traktowana bardzo poważnie. Włączenie jej do grona dyscyplin olimpijskich miało w tej kwestii olbrzymie znaczenie. Europa podeszła do niej bardzo profesjonalnie, a zwłaszcza Niemcy (duet Julius Brink i Jonas Reckermann jako pierwszy ze Starego Kontynentu sięgnął w 2009 roku po mistrzostwo świata - PAP). Za Odrą powstała potężna machina zasilana olbrzymią kwotą pieniędzy. Coraz więcej do powiedzenia mają też Hiszpanie, Szwajcarzy, ogólnie Skandynawowie no i pary rosyjskie. My staramy się do nich dołączyć. Amerykanie i Brazylijczycy przestają już tak dominować.
Mariusz Prudel, Michał Kądzioła, a także tegoroczni mistrzowie świata do lat 19 Piotr Kantor i Bartosz Łosiak - wszyscy pochodzą ze Śląska. Ten region stał się prawdziwym zagłębiem siatkówki
plażowej w Polsce.
- To nie przypadek, tam szkolenie jest po prostu na najwyższym poziomie i to nie tylko w siatkówce plażowej, ale także w halowej. Na Śląsku duża liczba klubów pracuje z dzieciakami. To od lat bardzo silny ośrodek, więc nic dziwnego, że stamtąd pochodzą największe talenty.
Czy szkolenie młodych siatkarzy plażowych znacznie się różni od tych halowych?
- Zdecydowanie tak. U zawodników halowych bardzo istotna stała się specjalizacja w poszczególnych elementach jak blok, rozgrywanie itd. Plażowi muszą być wszechstronni, dlatego ważne jest, aby już w młodym wieku zdecydować, którą odmianę chce się uprawiać. Niestety, podjęcia decyzji o poświęceniu się plażówce nie ułatwiają dwie kwestie. Pieniądze, które są mniejsze niż w halowej odmianie oraz koczowniczy styl życia. Choć niektórym ciągłe podróże po rozsianych na świecie plażach wydają się atrakcyjne, to jednak szczególnie dla wielu młodych dziewcząt jest to czynnik odstraszający.
W sobotę w Starych Jabłonkach triumfowały Brazylijki Larissa Franca i Juliana Felisberta Da Silva, a w niedzielę zostaną wyłonieni zwycięzcy turnieju mężczyzn.