Paweł Zatorski: To dla mnie kolejny sprawdzian

Po dwóch latach spędzonych w Częstochowie, Paweł Zatorski wraca w rodzinne strony i w nadchodzącym sezonie czeka go wielkie wyzwanie w postaci występów w PGE Skrze Bełchatów. - To dla mnie kolejny sprawdzian - podkreśla 20-latek, którego kariera nabiera tempa i coraz większego rozmachu.

Bełchatowianie przez znaczną część okresu przygotowawczego musieli sobie radzić bez podstawowych zawodników, którzy szlifowali formę pod kątem mistrzostw we Włoszech. Absencja kadrowiczów była odczuwalna w szeregach mistrzów Polski, choć bełchatowianie potrafili nawiązać walkę nawet z europejskimi rywalami w młodzieżowym zestawieniu. Aż strach zatem pomyśleć, jak będzie wyglądać dyspozycja Skry gdy do gry wrócą chociażby Stephane Antiga, Bartosz Kurek, czy Michał Winiarski. - Ja się nie boję (śmiech). Tak naprawdę czekamy na chłopaków. Wiadomo, że teraz muszą odpocząć po całym okresie przygotowań i wyczerpującym turnieju. Czekamy na nich i mam nadzieję, że jak dołączą, to nasza gra będzie wyglądać jeszcze lepiej - podkreśla Zatorski.

Występ w Memoriale Arkadiusza Gołasia miał dla reprezentanta Polski niezwykle sentymentalny wymiar. 20-latek jeszcze w poprzednim sezonie bronił barw częstochowskiej ekipy, gdzie okrzepł, jako siatkarz. Właśnie w Częstochowie 20-latek zabłysnął na krajowych i europejskich salonach. - Czułem się wspaniale. Spędziłem tu wspaniałe dwa lata, mam ogromny sentyment do tej publiczności. Kibice z powrotem przyjęli mnie bardzo dobrze. Otrzymałem owację i był to dla mnie wspaniały dzień - cieszył się wychowanek bełchatowskiej ekipy.

Młody libero nie miał problemów z wejściem do odpowiedniej szatni w hali Polonia, choć od razu obudziły się w nim wspomnienia. - Gdy wchodziłem na halę zobaczyłem tabliczkę z napisem "AZS Częstochowa" i pierwszym odruchem było wejście tam. Potem jednak się zorientowałem. Przebieraliśmy się jednak w szatni, w której spędziłem dwa lata i do tego mogłem powiesić rzeczy na tym samym wieszaku, co wcześniej. To było na pewno kolejne miłe wspomnienie..

Zatorski z wielkim sentymentem wspomina ostatnie dwa sezony spędzone pod Jasną Górą. Gdy dwa lata temu 20-latek przychodził do Częstochowy był praktycznie anonimową postacią. W mgnieniu oka przebojem wdarł się do PlusLigi i okazał się prawdziwą rewelacją, podobnie jak cały młody częstochowski zespół, który skazywany był na pożarcie. - Na pewno na początku była wielka niewiadoma i wdzięczność dla działaczy za zaufanie i za to, że dali mi szansę. Otrzymałem duży kredyt zaufania na samym początku, gdy jako osiemnastoletni chłopak nie miałem jeszcze pojęcia o siatkówce na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że nie zawiodłem i sprawiłem trochę radości kibicom i działaczom - mówi libero.

Niedawno zaczął się kolejny rozdział w karierze 20-latka. Zatorski wraca bowiem w rodzinne strony do Bełchatowa, klubu, który przez ostatnie lata wiedzie nieprzerwanie prym na krajowym podwórku. - To kolejne wyzwanie, które podejmuję. Podobnie, jak wtedy, kiedy przychodziłem tutaj do Częstochowy. Nie boje się jednak. Zbyt wiele poświęciłem siatkówce, w zasadzie całe swoje życie, żeby teraz się poddać. To dla mnie kolejny sprawdzian, ale mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli .

Nie omieszkaliśmy również zapytać Zatorskiego, który w pewnym momencie miał realne szansę na wyjazd do Włoch o przyczyny klęski "biało-czerwonych" na mundialu. - Teraz wiele można mówić, chociażby o tym systemie rozgrywek, po wprowadzeniu którego nikt nie miał pojęcia, jak to będzie wszystko wyglądało. Na pewno jest wszystkim przykro, mnie także. Musimy teraz pomóc chłopakom, którzy na pewno bardzo to przeżywają. Miejmy nadzieję, że następne imprezy będą lepsze w naszym wykonaniu - mówi 20-latek.

O odpadnięciu Polaków z turnieju przesądziła porażka z Bułgarią. Porażka boli tym bardziej, że w ostatnich latach Polacy mieli patent na ten zespół. - Jak widać Silvano Prandi, który przyszedł do Bułgarii poczynił z tymi zawodnikami ogromny postęp. Pokazali dobrą grę i wielkie doświadczenie nawet pomimo młodego wieku niektórych graczy. Na pewno wielka szkoda, ale na tej porażce świat się nie kończy - dodaje Zatorski.

Mundial wkroczył właśnie w decydującą fazę. Już niedługo dowiemy się, na czyich szyjach zawisną złote krążki. - Dla mnie faworytem jest Brazylia - kończy Zatorski.

Źródło artykułu: