- Na razie jeszcze nie ma problemów - przyznał Krzysztof Gierczyński. - Ale wkrótce przyjdzie taki moment, w którym czy to nasza drużyna, czy inna wpadnie w marazm, dołek. Ciężko jest tak grać. W środę graliśmy w Olsztynie, wróciliśmy w czwartek nad ranem, tego samego dnia przeprowadziliśmy tylko jeden trening. Nie ma czasu na zrobienie treningu siłowego, czy choćby tego w hali, a za chwilę kolejny mecz. Póki co, jest jeszcze dobrze, ale przypuszczam, że wszystkie zespoły pod koniec listopada, czy w grudniu będą oddychały rękawami - uważa przyjmujący Tytana AZS Częstochowa. Gierczyński dodał również, iż przed piątkowym spotkaniem z Wieltonem Wieluń czas na przeanalizowanie rywala znalazł się dopiero w... piątek. - Przy systemie rozgrywek sobota-sobota było łatwiej pod tym względem.
W piątek kibice częstochowskich Akademików odetchnęli z ulgą po ostatnim gwizdku sędziego, bowiem ich ulubieńcy schodzili z parkietu w roli zwycięzców. Jednym z bohaterów tamtego spotkania był właśnie Krzysztof Gierczyński - zdobywca 21 punktów. - Tak naprawdę, to grała drużyna i wygraliśmy drużynowo. Dobrze, ze tak się stało, gdyż przed tym spotkaniem, a po dwóch wcześniejszych, były już jakieś obawy. Cieszymy się z tego kompletu punktów, a także ze spokojnej wygranej 3:0. Jesteśmy tym podbudowani, chociaż trzeba przyznać, że z dotychczasowych rywali, ten grał najsłabiej - podsumował nasz rozmówca.
Pierwsze dwa spotkania zakończyły się dla częstochowian porażkami w tie-breakach. Do zwycięstw brakowało niewiele, ale jednak to rywale - Delecta Bydgoszcz oraz Indykpol AZS Olsztyn - wychodzili z pojedynków z tarczą. Według Gierczyńskiego zabrakło takiego siatkarskiego impulsu. - Poderwaliśmy się w pierwszej partii, następnie w drugiej. Ten trzeci set, najtrudniejszy jak to zwykle bywa, ale udało nam się podgonić wynik a drużyna z Wielunia chyba wówczas odpuściła nieco, jeśli chodzi o wiarę w zwycięstwo i podjęcie walki. Nas to tylko dodatkowo zmobilizowało. Ale najważniejszy był ten pierwszy set, że dobrze otworzyliśmy ten mecz - wyjaśnił zawodnik.
Oprócz Krzysztofa Gierczyńskiego na boisku równie dobrze spisywał się drugi przyjmujący częstochowskiej drużyny - Dawid Murek. Dla kibiców AZS-u to spełnienie marzeń o idealnym duecie przyjmujących. Czy w kolejnych meczach para Gierczyński-Murek również będzie gnębiła rywali? - Chciałbym (śmiech). Myślę, że również reszta zawodników tego by chciała. Zobaczymy, jak to będzie. Póki co, to musimy się koncentrować na każdym kolejnym spotkaniu, ale nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy tak grali cały czas - nie ukrywa "Gierek".
O wygranej trzeba było szybko zapomnieć, gdyż już w środę podopieczni Marka Kardoša zmierzą się z warszawską Politechniką. - Politechnika w dwóch pierwszych spotkaniach zaprezentowała się bardzo dobrze, miała trudnych rywali, a mimo tego wygrała dwa mecze. Czeka nas w Warszawie ciężka przeprawa. Ale trzeba podjąć walkę i znaleźć jakieś słabe punkty. Gra się po to, żeby zwyciężać. Damy z siebie wszystko - sprawa wyniku jest otwarta. Jedziemy tam zdobyć punkty, a jak będzie, to się okaże - zapewnił Krzysztof Gierczyński.