Och, Karol - relacja z meczu Indykpol AZS Olsztyn - Skra Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Drużyna Skry Bełchatów do Olsztyna przyjechała bez kontuzjowanych Daniela Plińskiego i Mariusza Wlazłego. W wyjściowej szóstce zastąpili ich Jakub Novotny i Karol Kłos, który zachwycał swoją grą szczególnie żeńską część widowni, która niejednokrotnie wspominała tytuł znanego polskiego filmu.

Dla zespołu Indykpolu AZS Olsztyn mecz ze Skrą miał olbrzymie znaczenie w kontekście zapowiadanych roszad kadrowych. Ekipa z Warmii i Mazur zamiast walczyć o czołową szóstkę PlusLigi okupuje dolne rejony tabeli. Według pojawiających się coraz częściej w mediach informacji porażka w starciu z zespołem mistrzów Polski miałaby być ostatnim meczem w roli szkoleniowca

Zgoła inne nastroje panowały w obozie przyjezdnych. Skra jak na razie nie zawodzi i mimo kontuzji Mariusza Wlazłego nadal przewodzi rozgrywkom ligowym. Trudno się temu dziwić, skoro zespół prowadzony przez Jacka Nawrockiego posiada wyjątkowo silną ławkę rezerwowych, co pokazał chociażby wcześniejszy mecz z Delectą Bydgoszcz, w którym zawodnikiem meczu został Jakub Novotny.

Pierwsza odsłona rozpoczęła się bardzo obiecująco dla siatkarzy z Olsztyna. Akademicy, którzy w obecnym sezonie liderują w klasyfikacji drużynowej jeśli chodzi o ilość błędów własnych, tym razem zaczęli wyjątkowo skoncentrowani i podopieczni Jacka Nawrockiego musieli się sporo napracować aby rozbudować swoje konto punktowe. Od stanu 5:4 dla Skry chwilową niemoc zaprezentował Marcel Gromadowski, który dwukrotnie atakując nie zdołał skutecznie zakończyć akcji i w efekcie na pierwszą przerwę techniczną goście zeszli z prowadzeniem 8:5. Po kilkudziesięciu sekundach wydawało się, że chwila odpoczynku dobrze wpłynęła na miejscowych, którzy zdobyli dwa punkty z rzędu. Wówczas jednak po raz kolejny dać o sobie znały stare grzechy olsztynian. Nieskuteczność i błędy w ataku sprawiły, że na tablicy pojawił się rezultat 13:8 dla przyjezdnych. - Zamykajcie prosta Novotnemu. Musi być szybki i wysoki blok - instruował podczas przerwy na żądanie swoich podopiecznych trener Sordyl. Szkoleniowiec Skry natomiast mimo wysokiego prowadzenia cały czas uczulał zespół, aby nie tracił koncentracji. Wydaje się, że właśnie opiekun Mistrzów Polski potrafił skutecznie dotrzeć do swoich podopiecznych, bowiem do końca partii lider Plus Ligi nawet na chwilę nie pozostawił przeciwnikom złudzeń co do zmiany losów seta.

Po pierwszej gładko wygranej partii można było oczekiwać zmiany scenariusza. Olsztynianie, którzy podrażnieni przygniatającą przewagą przyjezdnych, liczyli na rozluźnienie w szeregach gości srodze się rozczarowali. Wyrównana walka trwała tylko do stanu 3:3. Kolejne piłki w większości lądowały w polu gry miejscowych i na przerwę techniczną drużyny zeszły przy wyniku 8:5 dla Skry. Chwila przerwy niewiele zmieniła w kwestii boiskowych wydarzeń. W dalszym ciągu podopieczni Mariusza Sordyla starali się doskoczyć do przeciwnika, ale kiedy tylko przewaga malała do 1-2 punktów przyjezdni ponownie odjeżdżali. W zmianie oblicza zespołu AZS-owi nie pomogły nawet zmiany. Na boisku pojawili się Wojciech Włodarczyk i Wojciech Ferens. Młodzieńcza fantazja obu siatkarzy na niewiele się jednak zdała. Podobnie jak zielone światło od szkoleniowca, który podczas drugiej przerwy technicznej nakazał swoim podopiecznym kończyć akcje silnym atakiem. Gospodarze w żaden sposób nie potrafili nawet na chwilę zagrozić Skrze. O bezsilności drużyny z Olsztyna najlepiej świadczyć może fakt, że pod koniec drugiej odsłony na parkiecie pojawiła się niemal druga szóstka zespołu gospodarzy.

Trzecia partia rozpoczęła się niemal identycznie jak dwie poprzednie. Olsztynianie jedynie do stanu 3:3 byli w stanie walczyć z drużyną gości. W kolejnych akcjach swoją siłę zademonstrowali podopieczni trenera Nawrockiego, którzy na przerwę techniczna zeszli prowadząc 8:3. Widmo kolejnej deklasacji i szybkiego zakończenia meczu sprawiły, że gospodarze po kilkudziesięciu sekundach przerwy powrócili do gry. Skuteczność w ataku znacznie poprawili Marcel Gromadowski, oraz Samuel Tuia, dzięki czemu w połowie seta na tablicy widniał rezultat 13:11 dla Skry. Takiego scenariusza zupełnie nie spodziewali się przyjezdni, których pościg w wykonaniu Akademików wyraźnie zaskoczył, jednak nie na długo. Po zakończeniu drugiej przerwy technicznej Mistrzowie Polski uspokoili sytuację i ponownie odskoczyli na 19:15. W tym momencie wydawało się, że mecz niebawem dobiegnie końca. Tymczasem olsztynianie postanowili się zrehabilitować za wcześniejszą słabą postawę doprowadzając do remisu 20:20. Końcówka należała jednak do bełchatowian, którzy mecz zakończyli skutecznym blokiem na Tui.

Indykpol AZS Olsztyn – Skra Bełchatów 0:3 (13:25, 12:25, 23:25)

Indykpol AZS Olsztyn: Tuia, Toobal, Gunia, Gromadowski, Cedić, Siezieniewski, Mierzejewski (libero) oraz Tomczyk, Winnik, Ferens, Włodarczyk

Skra Bełchatów: Novotny, Kłos, Kurek, Falasca, Antiga, Możdżonek, Zatorski (libero) oraz Bociek, Woicki, Wnuk

MVP: Bartosz Kurek (Skra Bełchatów)

Źródło artykułu: