Siatkarska rzeczywistość "poświąteczna" łaskawszym okiem mrugnęła w środę w stronę reprezentantów AZS Politechniki Warszawskiej, którzy w potyczce z podopiecznymi Waldemara Wspaniałego nie stracili ani jednej partii. Choć wynik ten wskazywałby na jednostronne widowisko, tzw. teatr jednego aktora, tak naprawdę Inżynierowie musieli się sporo napocić, aby zwycięsko wyjść z konfrontacji z bydgoszczanami.
Najłatwiejszy dla zawodników ze stolicy - o ile można w ogóle użyć w meczowym kontekście owego określenia - był set otwierający pojedynek rozgrywany w warszawskiej hali Torwar w ramach XIV kolejki PlusLigi. Wszystko to za sprawą Michała Kubiaka, który w ligowym pojedynku po raz pierwszy po kontuzji pojawił się w wyjściowym składzie gospodarzy. Już jego pierwszy udany atak na początku partii świadczył o powrocie do gry w iście imponującym stylu. Później było już tylko lepiej. Warszawski przyjmujący stanął przy stanie 4:6 w polu serwisowym i... rozpoczął prawdziwy pogrom siatkarzy Delecty! Nie dość powiedzieć, że wykonał on aż 9 zagrywek z rzędu, przy czym aż czterokrotnie piłka po jego serwisie znajdowała bezpośrednią drogę do boiska po stronie przeciwników! Swoisty "Kubiak show" spowodował, iż Inżynierowie osiągnęli 7 oczek przewagi.
Wydawać by się wówczas mogło, że popłoch, jaki w szeregi drużyny przyjezdnej wprowadziła seria popularnego "Miśka", uniemożliwi bydgoszczanom podjęcie walki w otwierającej to spotkanie odsłonie. Z czasem jednak goście odzyskali rezon i, szczególnie w końcówce, postraszyli swoich rywali. O nerwach, jakie pojawiły się po warszawskiej stronie, świadczyło chociażby kuriozalne wręcz nieporozumienie pomiędzy Michałem Kubiakiem a Maikelem Salasem, po którym strata Delecty do gospodarzy wynosiła już tylko 3 oczka. Ostatecznie jednak o wygranej zawodników Radosława Panasa przesądził skuteczny blok.
W drugim secie doczekaliśmy się w końcu nieco większej dawki emocji. Jej zwiastunem była pierwsza długa wymiana, zakończona ofiarną obroną Kubiaka, który w ferworze walki niemal zdemolował swoim niby-szpagatem bandy reklamowe, w konsekwencji czego Oleksandr Statsenko mógł popisać się udanym blokiem na skrzydle. Akcja ta nie zdeprymowała jednak mocno skoncentrowanych siatkarzy z Bydgoszczy, którzy tuż po drugiej przerwie technicznej wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Spiker zawodów starał się odwrócić uwagę zgromadzonych w hali kibiców od niekorzystnego rezultatu, z niezwykłą wylewnością i dużym entuzjazmem witając dwukrotnie znanego z piłkarskich boisk Jacka Gmocha.
Minimalny dystans, jaki wypracowali sobie goście, był mimo to konsekwentnie przez nich utrzymywany. Inżynierowie dwoili się i troili, próbując zdobyć punkt przy własnej zagrywce, lecz siatkarze bydgoskiej Delecty skutecznie odpierali ich ataki. Przełom nastąpił dopiero przy stanie 21:20 dla bydgoszczan, kiedy to po kapitalnej akcji, obfitującej w ofiarne obrony Krzysztofa Wierzbowskiego i Maikela Salasa, MVP całej potyczki, Zbigniew Bartman, zdobył w końcu punkt wyrównujący stan seta. Zapoczątkowało to świetną passę gospodarzy, którzy na fali tej akcji zapisali na swoim koncie kolejne 3 oczka, dzięki czemu mogli się cieszyć z piłek setowych, z których już druga została wykorzystana mądrym obiciem rąk bydgoskich blokujących przez Kubiaka.
Trzecia odsłona, mimo że ostatnia, nie była jedynie dopełnieniem formalności. Delecta przez długi czas walczyła ze stołecznymi zawodnikami jak równy z równym. Obie ekipy czuły jednak na swoich barkach wagę tej partii. Dopiero po drugiej przerwie technicznej można było dojrzeć w siatkarzach Politechniki rosnącą z każdą kolejną akcją pewność siebie. Sama końcówka seta i konfrontacji bezapelacyjnie należała już do gospodarzy, którzy popisali się asem serwisowym oraz popisową akcją rozegraną przez Michała Kubiaka i Zbigniewa Bartmana. Mecz zakończył się natomiast autem w ataku bydgoszczan ze środka.
AZS Politechnika Warszawska - Delecta Bydgoszcz 3:0 (25:21, 25:22, 25:21)
AZS: Salas, Nowak, Statsenko, Bartman, Kreek, Kubiak, Wojtaszek (libero) oraz Wierzbowski.
Delecta: Masny, Wrona, Jurkiewicz, Siltala, Pieczonka, Szymański, Andrzejewski (libero) oraz Serafin, Sopko, Konarski, Lipiński.
MVP: Zbigniew Bartman (AZS).