W piątek podopieczni Radosława Panasa stali przed szansą wywiezienia z Częstochowy zwycięstwa i trzech cennych punktów - tak mogło się wydawać po dwóch pierwszych setach. Jednak ostatecznie do stolicy wrócili z porażką i jednym punktem. - Graliśmy w hali Polonia w tym sezonie dwa razy, za każdym razem był to bardzo ładny mecz, w dodatku telewizyjny i mógł się podobać kibicom. Było wiele emocji i walki, ale niestety, dwa razy przegraliśmy - przyznał tuż po spotkaniu Zbigniew Bartman. - W tym meczu byliśmy blisko odniesienia zwycięstwa, w pierwszych dwóch setach udało nam się rozbić zespół z Częstochowy. Kluczowa okazała się końcówka drugiej partii, gdzie daliśmy podnieść się rywalom - prowadziliśmy wysoko, nastąpił u nas moment rozluźnienia a AZS zaczął po prostu grać. Wtedy też zrobiło się bardziej gwarno w hali i mieliśmy problemy ze stłamszeniem gospodarzy - dodał przyjmujący warszawskiej Politechniki. Przypomniał również, iż jego zespół będzie miał jeszcze szansę na pokonanie Akademików z Częstochowy w rundzie rewanżowej.
Prowadzenie 2:0 w dużej mierze było zasługą niezwykle mocnej zagrywki, która siała duże spustoszenie w szeregach Tytana AZS Częstochowa. Tyle, że przyjezdni nie byli w stanie skutecznie zagrywać w pełnym wymiarze spotkania. - Z zagrywką już od dłuższego mamy wiele problemów i jest ona bardzo nieregularna. Na początku sezonu prezentowaliśmy rewelacyjną formę w tym elemencie i aż trochę dziw bierze, że to wszystko wygląda tak, a nie inaczej. Teraz musimy skoncentrować się na następnych spotkaniach, poświęcić wiele czasu na treningi i, miejmy nadzieję, że efekty przyjdą - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Bartman.
Przez dwie pierwsze odsłony na parkiecie dominowali Inżynierowie, a zespołowi prowadzonemu przez Marka Kardoša towarzyszyła cisza. Mimo, iż na trybunach zasiadł niemalże komplet publiczności, najgłośniejsza była grupka kibiców z Warszawy. - Taka cisza rzeczywiście nie jest normalna dla tej hali. Ale ja bardzo lubię, kiedy jest głośno i coś się dzieje, wtedy znajduję dodatkową motywację do walki. A tutaj, w Częstochowie przed tymi kibicami gra mi się bardzo dobrze - nie ukrywa nasz rozmówca.
Politechnika zajmuje obecnie piąte miejsce, wśród sześciu drużyn walczących o najwyższe cele w PlusLidze, z przewagą siedmiu punktów nad Delectą Bydgoszcz. Do zajmującej czwartą lokatę ZAKSY Kędzierzyn-Koźle warszawianie mają pięć oczek straty. - Będzie ciężko znaleźć się w czwórce, aczkolwiek na chwilę obecną zespołu ZAKSY nie zaliczałbym do pewniaków - przyznaje Zbigniew Bartman. Siatkarz zapewnia również, iż chciałby wraz z drużyną awansować do najlepszej czwórki, ale zdaje sobie sprawę z tego, że będzie to ciężkie zadanie. - Tym bardziej, że ostatnio zaprzepaściliśmy dwie szanse. Rozegraliśmy dwa tie-breaki, do których dojść nie powinno. Nie daliśmy rady, ale pozostaje nam walka do końca, gdyż teoretyczne szanse wciąż jeszcze mamy. Wygrywać trzeba z każdym i nie oglądać się na to, kto wychodzi po drugiej stronie siatki - dodaje na zakończenie.