Bliźniaczy mecz z odwrotnym wynikiem - komentarze po spotkaniu AZS Politechnika Warszawska - Tytan AZS Częstochowa

Sobotnie spotkanie pomiędzy Politechniką Warszawską a Tytanem AZS Częstochowa miało niemalże identyczny przebieg, jak mecz sprzed trzech tygodni. - Tym razem wynik był odwrotny - przyznał Radosław Panas.

Dawid Murek (kapitan AZS-u): To był dziwny mecz. Prowadziliśmy 2:0 i, moim zdaniem, powinniśmy wracać do Częstochowy z trzema punktami. Na początku rozgrywaliśmy bardzo dobre zawody i nie wiem, czy kontrowersje, jakie miały miejsce w tym spotkaniu, wybiły nas z rytmu, a pomogły rywalom. Brawa dla Politechniki za końcówkę, my, niestety, wówczas stanęliśmy. Szkoda, bo zazwyczaj końcówki należały do nas, wtedy pokazywaliśmy, że jesteśmy drużyną.

Robert Prygiel (kapitan Politechniki): Mogę z ulgą powiedzieć, że w tym sezonie po raz pierwszy przyjmuję gratulacje od Dawida - do tej pory, jak walczyliśmy z AZS-em, to przegrywaliśmy. Ten mecz był podobny do tego, jaki ostatnio rozgrywaliśmy w Częstochowie: wygraliśmy dwa pierwsze sety, ale w kolejnych trzech to rywal okazał się lepszy. Nie wiem, czy trener będzie kogoś wyróżniał po tym spotkaniu, gdyż nie mamy takich zwyczajów, ale ja chciałbym podkreślić bardzo dobrą postawę Wojtka Żalińskiego i Krzyśka Wierzbowskiego.

Marek Kardoš (trener AZS-u): Po dwóch setach, w których wykonywaliśmy niemalże 90 procent założeń taktycznych, nastąpiła dekoncentracja. Niestety, jesteśmy zespołem, który w takim momencie popełnia bardzo dużo błędów własnych. To spowodowało, że lepszy obraz gry przeniósł się na drugą stronę siatki, gdzie widać było większą determinację. Politechnika pokazała, że potrafi grać nawet w osłabionym składzie (w meczu nie zagrał Zbigniew Bartman - przyp. red.).

Radosław Panas (trener Politechniki): Cieszymy się z tego zwycięstwa i dwóch punktów. To był bardzo bliźniaczy mecz do tego, jaki rozgrywaliśmy trzy tygodnie temu w Częstochowie, ale tym razem, wynik był odwrotny. Bardzo cieszy mnie to, że zawodnicy, którzy ostatnio więcej czasu spędzali na ławce rezerwowych, tym razem byli w stanie decydować o obliczu całego zespołu. Każdy, kto wszedł, wnosił coś ożywczego na parkiet. Pokazali, że można na nich liczyć i na pewno będą dostawać szanse w następnych spotkaniach.

Źródło artykułu: