Więcej emocji, więcej walki - relacja ze spotkania PGE Skra Bełchatów - Tytan AZS Częstochowa

Chociaż drugie spotkanie półfinałowe pomiędzy Skrą Bełchatów a AZS-em Częstochowa było znacznie bardziej wyrównane od sobotniego pojedynku tych drużyn, to ostatecznie mistrzowie Polski zeszli zwycięscy z parkietu.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Kibice zgromadzeni w bełchatowskiej hali Energia po pierwszych minutach od rozpoczęcia meczu mogli przecierać oczy ze zdumienia. Akademicki zespół z Częstochowy, który dzień wcześniej stosunkowo łatwo uległ ich ulubieńcom 0:3, zaczął pokazywać pazury. Punktowa zagrywka Łukasza Wiśniewskiego przy stanie 4:3 okazała się początkiem świetnej passy podopiecznych Marka Kardoša, którzy wkrótce, po objęciu prowadzenia, zaczęli dyktować warunki gry. As Piotra Nowakowskiego spowodował, iż przyjezdni prowadzili 13:6, a przy drugiej przerwie technicznej przewaga częstochowian wynosiła już osiem oczek.

Mistrzowie Polski przez długi czas byli bezsilni wobec takiego obrotu wydarzeń, tym bardziej, że rywale nieubłaganie zbliżali się do objęcia prowadzenia w całym spotkaniu. Energetyczni zebrali się w sobie i postanowili nie dopuścić do takiej sytuacji, a przynajmniej - nie bez walki. Od stanu 20:14 bełchatowianie rozpoczęli pościg a głównym jego prowodyrem był Bartosz Kurek. Po bloku Kurka i Marcina Możdżonka na Bartoszu Janeczku oraz błędzie po stronie Akademików, przewaga stopniała do dwóch punktów (23:21). I chociaż Dawid Murek doprowadził do piłki setowej, to nie udało się jej wykorzystać, gdyż po chwili na tablicy świetlnej widniał remis, 24:24. Rozpoczęła się gra nerwów, zepsutych zagrywek i obron piłki setowej - tę ostatnią w pierwszej partii posłał Wiśniewski, a dzieła dopełnił blok AZS-u, który powstrzymał atak Mariusza Wlazłego.

Atakujący Skry kontra Krzysztof Gierczyński - tak wyglądała wymiana ciosów otwierająca drugą odsłonę spotkania. Przyjmujący częstochowian, poza skutecznymi atakami, popisał się również trudną zagrywką przynoszącą punkt. Z kolei podopieczni Jacka Nawrockiego coraz bardziej zaczęli utrudniać ataki ze strony rywali, stawiając bloki, przez które nie ciężko było się przebić. Akademicy usiłowali przerwać trwającą walkę punkt za punkt, ale nawet ataki Murka i Gierczyńskiego nie wystarczały, aby odskoczyć od gospodarzy i wypracować bezpieczną przewagę. W kluczowej fazie seta walka co chwilę rozpoczynała się od nowa. Przy stanie 24:23 dla Skry szkoleniowiec Tytana postanowił sięgnąć po Michała Żuka, który już wielokrotnie w tym sezonie pojawiając się w polu zagrywki siał spustoszenie w szeregach przeciwnika. Tym razem się tak nie stało, piłka wylądowała w siatce, a bełchatowianie doprowadzili do remisu.

Początek partii numer trzy okazał się mini festiwalem antysiatkówki - aż sześć błędów popełnili zawodnicy po obu stronach siatki do pierwszej przerwy technicznej (8:6). Po wznowieniu gry sytuacja pod tym względem wyglądała już lepiej, a do głosu coraz śmielej zaczęli dochodzić gospodarze. Atak Kurka i punktowa zagrywka Marcina Możdżonka wymusiły na szkoleniowcu Akademików przerwę dla swojego zespołu. Jednak kilka uwag przekazanych do zawodników nie odniosło pożądanego efektu, bowiem w dwóch kolejnych akcjach górą byli bełchatowianie (16:10).

Skra oddalała się coraz bardziej, ale gościom udało się odrobić kilka punktów straty (20:18). Wówczas rękawy zakasał Stephane Antiga: najpierw skutecznie obił blok częstochowian, a po chwili ustrzelił przeciwnika zagrywką. Mimo prób ze strony biało-zielonych, partia zakończyła się pomyślnie dla graczy w czarnych strojach.

Analogiczny przebieg do poprzednich setów miała odsłona czwarta. Walka toczyła się punkt za punkt. Kiedy mistrzom Polski udawało się odskoczyć na kilka oczek (14:11), to Akademicy od razu ruszali w pościg, aby nie stracić kontaktu z przeciwnikiem. Tym bardziej, że siatkarze z Częstochowy podkreślali, iż w momencie osiągnięcia przez Skrę kilku punktów przewagi, niezmiernie ciężko jest powrócić do gry i odrabiać straty. Dlatego też bełchatowianie nie mieli łatwego zadania: jeszcze przy drugiej przerwie technicznej jeden punkt więcej na swoim koncie mieli goście. Jednakże w kluczowym momencie chęci przewyższyły precyzję, skutkiem czego były dwa błędy po stronie biało-zielonych.

W kulminacyjnej fazie seta okazały się one nie do odrobienia. Po bloku na Janeczku podopieczni Jacka Nawrockiego mieli piłkę meczową (24:20) i chociaż częstochowianie dwukrotnie obronili się przed porażką, to trzeci raz ta sztuka się nie udała. Partię i mecz atakiem zakończył Mariusz Wlazły.

PGE Skra Bełchatów - Tytan AZS Częstochowa 3:1 (28:30, 25:23, 25:19, 25:22)

Skra: Falasca, Pliński, Kurek, Wlazły, Możdżonek, Antiga, Zatorski (libero) oraz Woicki, Winiarski, Bąkiewicz.

AZS: Drzyzga, Nowakowski, Murek, Janeczek, Wiśniewski, Gierczyński, Dębiec (libero) oraz Hebda, Gradowski, Żuk, Sobala.

MVP: Bartosz Kurek (Skra).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×