Działacze Skry Bełchatów w przerwie letniej zapowiadali zakontraktowanie zawodnika, który byłby w stanie pomóc drużynie w sięgnięciu po złoto Ligi Mistrzów. Światowej klasy gwiazdą, której nie udało się pozyskać okazał się Murilo. Ostatecznie Brazylijczyk podpisał kontrakt w lidze brazylijskiej, a mistrza Polski wzmocnili Wytze Kooistra, Konstantin Ćupkovic i Aleksander Atanasijevic. Czy rzeczywiście do polskiej ligi po raz kolejny trafili zawodnicy, którzy zamiast gwiazdami klasy światowej są co najwyżej ich kopią? - W tym roku polskie kluby zakontraktowały naprawdę wartościowych siatkarzy. Większość z nich to podstawowi reprezentanci swoich krajów - odpowiada Ireneusz Mazur na pytanie Przeglądu Sportowego na łamach tej gazety.
Mimo rosnących nakładów na siatkówkę i coraz możniejszych sponsorów inwestujących swoje pieniądze w kluby PlusLigi polskie zespoły pozostają krezusami jedynie na rynku krajowym. Do czołowych ekip Starego Kontynentu pod względem zamożności wciąż jeszcze jest nam daleko. Nic dziwnego, że Kubańczycy, Brazylijczycy czy Rosjanie najczęściej jako miejsce do gry wybierają Włochy, Turcję, Rosję czy właśnie Brazylię której liga uchodzi za jedną z najlepszych na świecie. - Najlepsi siatkarze zarabiają w Rosji, Turcji czy Brazylii po 500-600 tysięcy euro. Tam kluby mają budżety nawet trzykrotnie wyższe od naszych. Nie mamy szans - przyznaje prezes PGE Skry Konrad Piechocki, który w tym roku próbował ściągnąć do Bełchatowa Brazylijczyków Dantego i Murilo, a także Amerykanina Williama Priddy'ego.
źródło: Przegląd Sportowy