Biorąc pod uwagę ostatnie mecze obu zespołów, zdecydowanym faworytem ostatniego meczu 6.kolejki byli rzeszowianie. Rację miał jednak Gyorgy Grozer, który kilka dni temu przestrzegał przed lekceważeniem częstochowian. Ci ostatni pokazali się w poniedziałkowy wieczór w hali Podpromie z bardzo dobrej strony. - Myśleliśmy, że uda nam się wygrać w tym meczu, ale Częstochowa zagrała naprawdę dobrze. Widać było, że przeciwnicy byli bardzo zmotywowani - przyznał Lukas Tichacek.
Gospodarze tego meczu nie radzili sobie z przyjęciem serwisu przeciwników, sami zaś również w tym elemencie nie spisywali się najlepiej. - Zagrywka i przyjęcie nie funkcjonowały dobrze w naszym zespole. Kiedy nie ma zaś dobrego przyjęcia, to trudno o skuteczny atak. To był nasz największy problem w dzisiejszym meczu - analizował czeski siatkarz.
Rzeszowianie nagminnie psuli w tym meczu zagrywkę, co dziwi o tyle, że grali u siebie i znajomość hali powinna im przy wykonywaniu tego elementu pomóc. - Kiedy nie ma dobrej gry w ataku, to odbija się to zawsze na wykonaniu zagrywki. Nie wygląda ona wówczas tak dobrze, jak wtedy, gdy skuteczność w ataku wynosi 60 % - wyjaśniał rozgrywający Resovii.
Przed rzeszowianami jeszcze piątkowa potyczka na wyjeździe z Politechniką Warszawską, a później wielu zawodników rozjedzie się na zgrupowania swoich reprezentacji, które będą walczyć w listopadzie o kwalifikację olimpijską. Rozgrywający klubu ze stolicy Podkarpacia weźmie wraz ze swoją drużyną narodową udział w jednym europejskich turniejów prekwalifikacyjnych, w czasie którego może trafić na drużynę swojego klubowego kolegi Gyorgy'a Grozera. Na początek Czesi zmierzą się jednak z reprezentacjami Belgii oraz Łotwy. - To nie są zbyt trudni rywale, ale w dalszej fazie zmierzymy się prawdopodobnie z Francją lub Niemcami. Niemiecka drużyna jest bardzo silna. Co prawda ostatnie mistrzostwa Europy im nie wyszły, ale to o niczym nie świadczy, bo ten turniej mogą zagrać o wiele lepiej - zaznaczył Tichacek.