Marcin Wika: Jesteśmy dobrze przygotowani

Polska, po dobrym i zaciętym spotkaniu przegrała z USA 2:3. Choć wynik rywalizacji nie może cieszyć, to optymizmem napawa rosnąca forma zawodników. Jednym z najlepszych graczy w polskim zespole był w czwartek Marcin Wika, który zmienił Sebastiana Świderskiego i z miejsca stał się ulubieńcem brazylijskiej publiczności. - Znam swoje miejsce w drużynie i uważam, że póki co Sebastian jest pewniakiem – skwitował z właściwą sobie skromnością zawodnik.



Ilona Kobus
Ilona Kobus

Jeden z najlepszych siatkarzy polskiej kadry w spotkaniu z USA, Marcin Wika już w inauguracyjnym meczu turnieju w Rio de Janeiro zaskarbił sobie sympatię miejscowych kibiców. Kiedy w trzecim secie zmienił Sebastiana Świderskiego i popisał się kilkoma spektakularnymi akcjami, kibice "Canarinhos" podbiegli do polskich dziennikarzy z prośbą, by nauczyli ich wymawiać nazwisko gracza z numerem 8. Później już do końca pojedynku skandowali "Marcin Wika" - Z przykrością muszę przyznać, że nie słyszałem okrzyków brazylijskiej publiczności. Szkoda, bo na pewno jest to bardzo miłe – skomentował Marcin Wika, dodając że kiedy jest na boisku w ferworze gry, żadne odgłosy z trybun niego nie dochodzą. - Skupiam się wyłącznie na rywalizacji.

Kibice w Rio dobrze wiedzieli co robią, bo Marcin Wika zagrał w czwartek bardzo dobre zawody. - Szczerze mówiąc, wolałbym słabiej zagrać, ale wygrać spotkanie. Było bardzo blisko i bardzo żałuję, że się nie udało – przyznał nieco zawiedziony siatkarz.

Forma Wiki wyraźnie idzie w górę. Czy czyniąc tak znaczny progres zamierza zająć miejsce Świderskiego na igrzyskach w Pekinie? - Jestem w reprezentacji Polski z konkretnym zadaniem, na razie chyba jednak jako zmiennik – mówi z pełnym przekonaniem, choć z przesadną skromnością. - Sebastian, nawet jeśli dziś zagrał słabiej, jest pewniakiem w zespole. Niemniej przyda się taka bardzo zdrowa rywalizacja między nami – uzasadnia.

Biało - czerwoni bardzo powoli i ospale wchodzili w mecz ze Stanami Zjednoczonymi, przegrywając zdecydowanie pierwszego seta do 18. - Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do turnieju finałowego, a przede wszystkim do Igrzysk Olimpijskich. Jeśli wyglądaliśmy dziś na trochę zmęczonych, to może to być spowodowane wyłącznie problemami aklimatyzacyjnymi – zapewnia Wika. - Kompletnie pomieszały nam się pory dnia. Bardzo wcześnie się budzimy, a wieczorem z trudem doczekujemy kolacji – żartuje zawodnik. Szybko jednak dodaje, że nie ma co zrzucać winy na aklimatyzację, bo wszystkie zespoły, poza gospodarzami mają takie same warunki i podobne problemy. - Profesjonalista musi sobie z tym radzić.

Polacy, choć ostatecznie zagrali z USA bardzo dobry mecz, nie wystrzegali się dużej ilości błędów własnych, które w tej edycji Ligi Światowej są ich prawdziwą zmorą. - Do olimpiady mamy jeszcze trzy tygodnie. Zostało więc trochę czasu, aby wyeliminować błędy i ten turniej w Rio de Janeiro jest doskonałą do tego okazją. Proszę mi wierzyć, robimy wszystko, żeby optymalna forma przyszła na turniej w Pekinie – uspokaja polski przyjmujący, zaznaczając, że to olimpiada jest docelową imprezą. - Ja osobiście bardziej wolałbym stanąć "na pudle" tam, niż w Rio.

W piątek siatkarze Raula Lozano zagrają drugie spotkanie fazy grupowej, z Serbią. Nasi zawodnicy doskonale wiedzą, że jest to mecz "o życie". - Serbia w pierwszym pojedynku pokazała się z bardzo dobrej strony. Oglądaliśmy już ten mecz i uważam, że jeśli wyeliminujemy błędy własne, które popełniliśmy w czwartek, na pewno powalczymy o zwycięstwo – przekonuje Marcin Wika.

Zawodnik uważa, że jeżeli chcemy awansować do półfinału, to musimy postawić wszystko na jedną kartę, tym bardziej, że na zespole nie ciąży presja wyniku. - Jeżeli uda nam się coś ugrać w Brazylii, to do Pekinu pojedziemy z większą pewnością siebie i chociażby niewielką przewagą psychiczną nad rywalami. Dlatego warto awansować do dalszych gier.

*Z Rio de Janeiro dla serwisu SportoweFakty.pl Ilona Kobus

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×