Jakub Brąszkiewicz: Rok 2007 był dla was bardzo udany. Zdobyliście wicemistrzostwo Polski. Przed sezonem mierzyliście bardziej w środek tabeli niż w medale.
Radosław Ciemięga: - Zawsze powinno walczyć się o najwyższe cele, mierząc jednocześnie siły na zamiary. W ubiegłym roku rzeczywiście odnieśliśmy sukces zajmując drugie miejsce w lidze. Aczkolwiek wiadomo nie od dziś, że apetyt rośnie w miarę jedzenia... Rok 2007 był udany również z tego względu, że w kwietniu udało nam się pozyskać sponsora strategicznego.
Jeżeli już Pan wspomniał o sponsorze to nie sposób nie podjąć kwestii wypowiedzenia umowy sponsorskiej przez Farmutil. Ostatnio w prasie pojawiły się doniesienia, że stracicie sponsora strategicznego wraz z końcem rozgrywek.
- Farmutil poinformował nas, że na pewno zabezpieczy środki do końca tego sezonu, a co będzie dalej to okaże się pod koniec lutego. Nic nie jest przesądzone na sto procent. Dodam , że współpraca z Farmutilem, którą nawiązaliśmy 12 kwietnia 2007, w naszej ocenie, przebiega bardzo dobrze.
Może jeszcze słówko o finansach. Czy klub ma jakieś zaległości finansowe? Początek roku 2007 nie wyglądał kolorowo.
- Myślę, że nasze zobowiązania finansowe nie są ani mniejsze, ani większe od zaległości pozostałych zespołów. Różnica jest tylko taka, że jedni o tym mówią, a drudzy udają, że tych problemów nie ma.
Jednak w ubiegłym roku nie wszystko poszło tak jak byście sobie tego życzyli. Poważnej kontuzji doznała Irina Starzyńska i musiała zakończyć karierę.
- Niestety, taki jest sport i kontuzje są w niego wpisane. Urazy zdarzają się w najmniej oczekiwanych momentach. Na pewno była to duża strata, bo Irina to bardzo doświadczoną zawodniczką.
Jakby Pan ocenił nowe siatkarki, które dołączyły do zespołu w tym sezonie: Julię Szełuchinę, Dominikę Sieradzan, Klaudię Kaczorowską, Urszulę Bejgę i Katarzynę Graczyk?
- Katarzyna Graczyk to nasza wychowanka grająca na co dzień w drugiej lidze. Została zgłoszona ze względów proceduralnych, po kontuzji Iriny, tylko do Ligi Mistrzyń. Ula Bejga i Klaudia Kaczorowska, to też nasze zawodniczki, które uczyły się i grały w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Są to bardzo młode siatkarki i myślę, że jeszcze dużo pracy przed nimi. Klaudia ma to szczęście, że gra trochę więcej. Ula natomiast sporo grała w okresie przygotowawczym, gdy na kadrze była Agnieszka Bednarek. Spisywała się przyzwoicie, ale powtarzam obie muszą się bardzo dużo uczyć. Julia Szełuchina z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. Jestem przekonany, iż był to dobry transfer. Co do Dominiki Sieradzan to po jednym czy drugim meczu można czuć pewien niedosyt, ale poczekajmy z ocenami, bo przed nami jeszcze sporo spotkań.
Może na nieco słabszą postawę Dominiki Sieradzan miała wpływ kontuzja, która wykluczyła ją ze znacznej części zaplanowanych przygotowań do sezonu?
- Nie wiem, być może. Tak jak powiedziałem, nie powinno się teraz oceniać żadnej zawodniczki. Gdybyśmy tak robili to należałoby ocenić również i te które są u nas od kilku sezonów. Grają słabiej bo nie przepracowały w klubie okresu przygotowawczego. Były na zgrupowaniach kadry.
Czy mógłby Pan pokusić się o oceną dotychczasowych spotkań Farmutilu Piła? W moim odczuciu siatkarki grają nierówno, a jak Pan to ocenia?
- W sporcie tak bywa, że raz się gra lepiej, a raz gorzej. Słabe spotkanie zagraliśmy z BKS-em Bielsko-Biała, a dwa dni wcześniej kilka tysięcy osób oklaskiwało nas w zwycięskim pojedynku z RC Cannes. Uważam, że ze wszelkimi ocenami trzeba zawsze czekać do ostatecznych rozstrzygnięć. W końcu nie ważne jest miejsce w tabeli w trakcie rozgrywek tylko na ich koniec.
Czy doszukiwałby się Pan analogii między sezonem ubiegłym? Wtedy też byliście na czwartym miejscu po sześciu kolejkach, a później siatkarki rozpoczęły marsz w górę tabeli.
- Nie, tak się po prostu ułożyło. Powtarzam: najważniejsze jest miejsce, które zajmiemy po trzeciej rundzie play-off.
Na czym Pan buduje optymizm na przyszłość?
- Na dobrze wykonanej pracy: swojej i wszystkich osób pracujących w klubie.