Marcin Waliński: Kiedyś widziałem Arka w akcji

Zawodnik Delecty Bydgoszcz okazał się najwartościowszym zawodnikiem ósmego Memoriału Arkadiusza Gołasia rozgrywanego w Międzychodzie.

Paweł Siejak
Paweł Siejak

Szukając analogii pomiędzy Gołasiem a Walińskim, trzeba stwierdzić, iż już od najmłodszych lat obaj pokazywali swój nieprzeciętny talent w rozgrywkach młodzieżowych. Temu drugiemu nie było jeszcze dane grać w reprezentacji Polski, choć ten sezon może być przełomowy. - Kiedyś widziałem Arka w akcji, oczywiście w telewizji. Zapamiętałem go z tego, że ciężko rywalom było uchwycić go w ataku, bo miał niewyobrażalnie potężny zasięg w ataku. Jak to inni określali "stratosferyczny". Jednak z tego co jego koledzy z drużyny mówią i najbliższe jego osoby, był to wielki talent i wspaniały człowiek, który za wcześnie opuścił nas tutaj na ziemi i poszedł grać do niebiańskiej drużyny... - tak oto Marcin wspomina bohatera Memoriału.

Mało kto był w stanie przewidzieć, iż to nie PGE Skra Bełchatów, a Delecta zwycięży w Międzychodzie. - Oczywiście, że jest to sukces. Skra jest teraz zapewne w ciężkim treningu, ale to tak samo jak my. Przeciwnik robił roszady składem, ale jak wiadomo mają tak wyrównaną drużynę, że każdy który wejdzie nie "ujmuje" całości. Warto by było powtórzyć ten sukces w rozgrywkach ligowych, bo z tego co pamiętam w poprzednim sezonie nie udało nam się wygrać z nimi meczu. Jednak każda wygrana cieszy i motywuje do dalszej pracy a jak wiadomo Skra nie jest byle przeciwnikiem - z uznaniem po wygranej o rywalach wypowiada się Waliński.

Dla bydgoskiego przyjmującego sukces smakował bardziej wyjątkowo, bowiem został odniesiony w jego rodzinnych stronach Wielkopolski. - Oczywiście, że to fajne uczucie! Nieważne gdzie gramy, nasza Polska publiczność jest tak wspaniała i zawsze chętnie przychodzi na mecze nawet te towarzyskie. Oprawa turnieju i ludzie byli wspaniali, a ja czułem się naprawdę jak u siebie w domu.

Waliński w ubiegłym sezonie Młodej Ligi poprowadził swój zespół jako kapitan do zwycięstwa właśnie nad PGE Skrą, dodatkowo kończąc z nagrodą MVP. Turniej w Międzychodzie był dla niego bliźniaczo podobny. - Deja vu? Raczej nie. Jest to inny poziom rozgrywek niż w Młodej Lidze i zostać wyróżnionym to naprawdę dla mnie wielki sukces. Jednak to tylko mecze towarzyskie, chciałbym powtórzyć kiedyś taki występ na parkietach ligowych, może kiedyś będę miał szanse. Teraz jak wiadomo, zastępowałem Stephane'a Antigę, na pewno nie zrobiłem tego tak profesjonalnie jak on, ale mam nadzieję, że koledzy i trener byli zadowoleni z mojej postawy. Moje zadanie jest takie, że jak coś będzie działo się Stephane'owi w sensie zdrowotnym, bo jak wiadomo, nie jest już młodzieniaszkiem mimo, że cały czas trzyma naprawdę dobrą formę fizyczną, aby wejść i tak jak potrafię go zastąpić. Wiadomo, ciężko jest zastąpić tak klasowego zawodnika i każdy z nas w drużynie dobrze o tym wie. Jednak jesteśmy na tyle zgraną ekipą, że jak komuś coś nie idzie to drugi mu pomaga i ciągniemy wózek w tym samym kierunku, czyli do przodu! Dla mnie to kolejna nauka na przyszłość, dodaje dużo pewności siebie. Pokazałem sobie, że można zagrać dobrze, jeżeli tego się bardzo pragnie. Nie spocznę na laurach i będę dalej pracować, aby pomoc drużynie jeżeli będzie taka potrzeba - tonuje nastroje MVP ósmego Memoriału.

Od lat w Pluslidze dominowała Skra, w tym roku to się zmieniło. Jednak wyniki przedsezonowe bełchatowian nie są bliskie ideału, choć trzeba wziąć poprawkę na to, że to tylko mecze towarzyskie. - Jak to się mówi, mecz meczowi nie jest równy. Raz gra się dobrze a raz idzie ciężko i trzeba pokonać te chwile słabości lub słabszy dzień. Skra jest naprawdę potężną drużyną i zawsze trzeba ich się obawiać. Jednak już nie jedna drużyna pokazała, że można z nimi wygrać, bo to są tylko ludzie a nie roboty stworzone do wygrywania - z szacunkiem na chłodno ocenia rywala bydgoski przyjmujący.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×