Marcin Janusz: Każdy mecz jest dla nas nowym doświadczeniem

Siatkarze Wkręt-metu AZS Częstochowa w dalszym ciągu pozostają bez zdobyczy punktowej w rozgrywkach PlusLigi. Częstochowianie w sobotę ulegli Effectorowi Kielce 0:3.

W tym artykule dowiesz się o:

Częstochowianie nadal nie mają na swoim koncie żadnego punktu w ligowej tabeli, a co więcej nawet jednego zwycięskiego seta. Akademicy byli jednak w sobotę równorzędnym rywalem dla Effectora Kielce i długimi momentami dyktowali warunki na placu gry. W końcówce każdego z setów częstochowianie płacili frycowe i nie potrafili udokumentować swojej wyższości. - Ten wynik na pewno nie oddaje obrazu tego spotkania. Wyszedł brak doświadczenia po naszej stronie. W każdym secie mieliśmy przewagę i mogliśmy ją spokojnie dowieźć do końca. To się nie udało. Zespół z Kielc za każdym razem odrabiał straty. Mają bardziej doświadczonych zawodników i to było widoczne - tłumaczył rozgrywający częstochowskiej ekipy, Marcin Janusz.

Gdy w drugiej partii z powodu urazu parkiet zmuszony był opuścić Dawid Murek, średnia wieku częstochowskiej ekipy liczyła prawdopodobnie poniżej dwudziestu lat. Młodzi, nieopierzeni siatkarze długo stawiali silny opór zespołowi z Kielc, ale w newralgicznych momentach zabrakło w ich szeregach gracza pokroju właśnie Murka, który wziąłby na swoje barki odpowiedzialność. - Wszystko rozbija się o te końcówki setów, gdzie potrzebne jest doświadczenie. To są trudne momenty. Myślę, że nieobecność Dawida Murka nam przeszkodziła. Z meczu na mecz nasza gra wygląda jednak coraz lepiej. Bardziej się zgrywamy i wkrótce te końcówki powinniśmy już być dla nas - zapowiada 18-letni reżyser gry Akademików.

Za wrażenia artystyczne nikt w PlusLidze punktów jednak nie przyznaje, a w świat idą tylko i wyłącznie wyniki. Konto punktowe ekipy Marka Kardosa nadal świeci pustkami. Co więcej, częstochowianie nie byli dotąd w stanie ugrać nawet jednego seta w rozgrywkach. - Było bardzo blisko w tym meczu. Kielczanie byli zdecydowanie w naszym zasięgu. Momentami byliśmy lepszym zespołem i było to widać na tablicy wyników. Będziemy na pewno próbować i walczyć dla kibiców, którzy nam pomogli podczas tego meczu. Dziękujemy im za to i liczymy, że dopiszą również w kolejnych meczach. My zapowiadamy walkę do ostatniej piłki - dodaje młodzieżowy reprezentant naszego kraju.

Marcin Janusz (rozgrywa) podkreśla, że zespołowi brakuje doświadczenia w kluczowych momentach
Marcin Janusz (rozgrywa) podkreśla, że zespołowi brakuje doświadczenia w kluczowych momentach

Przed sezonem Akademicy nie ukrywali, że ostrzą sobie zęby szczególnie na pojedynki z zespołami z Olsztyna i Kielc, które kadrowo również nie zachwycają. Biało-zieloni mają już za sobą rywalizacje z obiema drużynami, a wyniki mówią same za siebie. Teraz Akademikom przyjdzie zmierzyć się z zespołami z górnej części tabeli i bez wątpienia poprzeczka zostanie zawieszona już zdecydowanie wyżej. - Liczyliśmy na te pierwsze spotkania, bo na papierze wyglądało, ze te zespoły są słabsze. Mieliśmy nadzieję na zdobycie punktów. Teraz przyjdzie nam spotkać się z zespołami z górnej części tabeli. Na pewno powalczymy i postaramy się urwać punkty - dodaje Janusz.

Nad młodym, niedoświadczonym zespołem spod Jasnej Góry rozłożono swoisty parasol ochronny. Jak mantrę wszyscy na każdym kroku powtarzali, że drużyna potrzebuje czasu, by nawiązać równorzędną walkę na poziomie PlusLigi. Dla częstochowian każdy mecz jest poligonem doświadczalnym. - Każdy mecz dla nas to okazja na zdobycie doświadczenia. Widoczne jest to z każdym kolejnym spotkaniem, że gramy lepiej - zauważa Janusz. - Czekamy na rozwój i dojście do takiego poziomu, który prezentują pozostałe zespoły PlusLigi. Wtedy zdobycie punktów przyjdzie nam łatwiej.

Jakby tego było mało, częstochowską ekipę trapią dodatkowo problemy zdrowotne. W ciągu ostatnich dni na urazy narzekali Kacper Piechocki i Andrzej Stelmach, a w drugim secie pojedynku z Effectorem kontuzji nabawił się także Dawid Murek. - Tym bardziej szkoda, że dotyczy to naszych najbardziej doświadczonych zawodników, którzy stanowią trzon zespołu. Nie mogą nam do końca pomóc. My dajemy z siebie wszystko, ale cały czas czegoś brakuje. Liczymy na ich szybki powrót do zdrowia - kończy Marcin Janusz.

Źródło artykułu: