11:7 i... układanka się rozsypała - komentarze po meczu Indykpol AZS - Effector Kielce

W meczu sąsiadów w tabeli olsztyński Indykpol AZS nieoczekiwanie gładko uległ Effectorowi Kielce. - Szamotaliśmy się i zasłużenie przegraliśmy - przyznał po spotkaniu trener Akademików Radosław Panas

Michał Kozłowski (kapitan Effectora Kielce): Mieliśmy długą podróż do Olsztyna, która przez dziwne perypetie się jeszcze przeciągnęła. Tym bardziej cieszymy się z tego zwycięstwa. Zagraliśmy niezłe zawody. Mówiąc trochę brzydko, oddawaliśmy ciężkie piłki na drugą stronę siatki, licząc na błędy przeciwnika. Było widać, że nasza taktyka była dosyć prosta. Nawet zagrywka to był tylko float. Wiedzieliśmy, że AZS ma problemy w przyjęciu, chociaż po statystykach tego nie widać. Cieszymy się, że z ciężkiego i zmnego terenu wywozimy trzy punkty.

Guillermo Hernan (kapitan Indykpolu AZS-u Olsztyn): To był dla nas trudny mecz. W jego trakcie nie potrafiliśmy odnaleźć naszego rytmu. Zaczęliśmy bardzo dobrze, ale zgubiliśmy nasz rytm. Nie potrafiliśmy odnaleźć na boisku naszej dobrej siatkówki. Jedyne co możemy teraz zrobić to ciężko pracować w ciągu najbliższego tygodnia, żeby zacząć prezentować się lepiej.

Dariusz Daszkiewicz (trener Effectora Kielce): Pierwszego seta zaczęliśmy "tradycyjnie", jak w poprzednich spotkaniach. Na szczęście potrafiliśmy szybko się opamiętać, tak samo jak tydzień temu w Częstochowie. Z dziesięciu pierwszych punktów, które zdobył AZS dziewięć było po naszych błędach, nie pamiętam dziesiątego. W meczu popełniliśmy siedem błędów w ataku, z czego pięć w pierwszym secie. Potem zagraliśmy dużo spokojniej. Naszym założeniem było to, żeby trudniejsze piłki nie były grane na dużym ryzyku. Chodziło o bezpieczne utrzymanie piłki w grze i sądzę, że to nam się dosyć dobrze udało. Chciałbym pochwalić cały zespół, bo zagraliśmy bardzo skoncentrowani od dziesiątego punktu dla AZS-u do samego końca. Nie pozwoliliśmy przeciwnikowi się odrodzić.

Radosław Panas (trener Indykpolu AZS-u Olsztyn): Gratulacje dla rywala, zagraliście dobre zawody. My z kolei odwrotnie. Zaczęliśmy dobrze do stanu 11:7. To był ten krótki okres, kiedy graliśmy naprawdę nieźle. A potem cała układanka się rozsypała. Nie potrafiliśmy zrobić przejścia przy pierwszej akcji. Zespół z Kielc grał cierpliwie, dobrze blokiem, wyblokiem, obroną. A my, jak wspomniał Guillermo, nie potrafiliśmy złapać swojego rytmu. Do końca się szamotaliśmy. I zasłużenie przegraliśmy.

Komentarze (0)