Wiktor Gumiński: Niechciani goście, wykwintny tort i bezpieczna przystań

Nawiązując w poszczególnych podrozdziałach do słów piosenki zespołu Perfect pt. "Niepokonani", czas rozpocząć analizę turnieju finałowego Pucharu Polski mężczyzn w Zielonej Górze.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

"Wśród tandety lśniąc jak diament"

Po obejrzeniu czterech czwartkowych ćwierćfinałów żaden z kibiców nie może powiedzieć, że czuł się po nich w pełni syty. W każdym z nich emocji było bowiem jak na lekarstwo. Kto zasiadł do siatkarskiego śniadania około godziny 11:30 i skończył je około 21:30, nadal nie mógł czuć się w pełni usatysfakcjonowany. Posiłki w postaci spotkań Asseco Resovii Rzeszów z AZS-em Częstochowa, ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Indykpolem AZS Olsztyn oraz PGE Skry Bełchatów z Effectorem Kielce nie przysporzyły przeciętnemu konsumentowi praktycznie żadnej dawki energii. Nieco więcej wigoru przyniósł ze sobą jedynie pojedynek Jastrzębskiego Węgla z Cerradem Czarnymi Radom.

Podopieczni Roberta Prygla jako jedyni z drużyn spoza czołowej czwórki PlusLigi zdołali wygrać seta. I choć pozostałe trzy partie przegrali zdecydowanie, po ich stronie wyłoniła się jedna lśniąca perełka. Mowa o 19-letnim atakującym Bartłomieju Bołądziu. Młody bombardier otrzymał szansę gry w wyjściowym składzie pod nieobecność kontuzjowanego Wytze Kooistry i wykorzystał ją znacznie lepiej niż można się było spodziewać. Nie okazywał kompletnie żadnego respektu przed bardziej renomowanym rywalem i zakończył zawody z dorobkiem 24 "oczek". Co więcej, jego skuteczność w ofensywie wyniosła aż 57 procent (21/37). Łatwiej niż zdobycze punktowe radomianina zapamiętany zostanie jednak najpewniej ... alarm przeciwpożarowy, który spowodował nawet ewakuację trybun. Do próśb spikera o opuszczenie hali nie zastosowali się z kolei zawodnicy. Informacja o pożarze na terenie obiektu po krótkiej chwili została odwołana, więc na "siatkarski ogień" fani musieli poczekać do soboty.
Michał Kubiak był pierwszoplanową postacią w meczu Jastrzębskiego Węgla z Asseco Resovią Rzeszów Michał Kubiak był pierwszoplanową postacią w meczu Jastrzębskiego Węgla z Asseco Resovią Rzeszów
"Czy w bezsilnej złości łykając żal Dać się powalić?"

Pierwsze półfinałowe starcie pomiędzy Resovią a Jastrzębskim bardzo mocno elektryzowało całą siatkarską Polskę. Dla rzeszowian ten mecz był dobrą okazją do zrewanżowania się za dwie porażki poniesione w starciach z "Pomarańczowymi" w Lidze Mistrzów, skutkującymi brakiem awansu do Final Four w Ankarze. Powiedzieć, że rehabilitacja w wykonaniu mistrzów kraju zakończyła się niepowiedzeniem, to jak nie powiedzieć nic...

Zawodnicy Lorenzo Bernardiego zademonstrowali ogromny głód sukcesu już od pierwszej akcji. Swoje show rozpoczęli od natychmiastowego rozpalenia ognia, by stopniowo i konsekwentnie przyrządzać na nim przygotowaną wcześniej pieczeń. Siatkarze z Podkarpacia przez całe spotkanie wyglądali tak, jak gdyby przyszli na ognisko w roli niezbyt mile widzianych gości, bez własnego asortymentu. Impas próbował przełamać Krzysztof Ignaczak, raz po raz popisujący się fenomenalnymi paradami w obronie i udowadniający, że wcale nie jest gorszy od ekipy z drugiego obozu. Za "Igłą" podążyli także Nikołaj Penczew oraz Jochen Schoeps, ale trzyosobowa delegacja właściwie w żadnym stopniu nie odmieniła obrazu imprezy. W roli wodzirejów doskonale sprawdzał się tercet Michałów: Kubiak - Łasko - Masny. Każdy z nich świetnie wywiązywał się ze swoich obowiązków aż do ostatniego gwizdka sędziego, a całe widowisko zakończyło się po zaledwie 86 minutach zdecydowanym triumfem drużyny z Jastrzębia-Zdroju.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Czy uważasz, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zgarnie dublet na krajowym podwórku w sezonie 2013/2014?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×