Mateusz Bieniek: Przeszliśmy z piekła do nieba
Siatkarze Effectora Kielce udanie rozpoczęli rundę rewanżową, pokonując po niezwykle emocjonującym spotkaniu Cerrad Czarnych 3:2. - Przyjechaliśmy do Radomia z nastawieniem na walkę - mówi środkowy.
Agata Kołacz
Niewiele brakowało, a Effector Kielce z Mazowsza wyjechałby bez żadnej zdobyczy punktowej, bo Cerrad Czarni Radom prowadzili już 2:0. Przyjezdni w trzecim secie postawili jednak wszystko na jedną kartę i kontrolowali przebieg tej odsłony. W końcówce Wojskowi przejęli inicjatywę, mieli cztery 4 piłki meczowe, ale ich nie wykorzystali. Kielczanie poszli za ciosem i wygrali kolejne części meczu. - Można w zasadzie powiedzieć, że przeszliśmy z piekła do nieba. Końcówkę trzeciej partii rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść, mieliśmy w tym trochę szczęścia, ale najważniejsze, że wygraliśmy i tego seta, i cały mecz - przyznaje Mateusz Bieniek.
Mateusz Bieniek jest jednym z młodych zawodników, którzy znaleźli się w kręgu zainteresowań Stephane'a Antigi. Szkoleniowiec reprezentacji Polski był jednym z widzów poniedziałkowego pojedynku. Czy obecność trenera wywołała dodatkową presję? - Starałem się nie myśleć o tym, że na trybunach siedział selekcjoner, bo to jest dodatkowy stres. Próbowałem się wyłączyć, ale wiadomo, że to jednak gdzieś z tyłu głowy siedzi - zaznacza siatkarz.