W czwartek 18 grudnia rzeszowianie walczyli w Berlinie z miejscowym Berlin Recycling Volleys w ramach czwartej kolejki Ligi Mistrzów. Po pięciosetowym boju schodzili z boiska jako zwycięzcy. Nie mieli oni dużo czasu na regenerację sił, gdyż już w sobotę 20 grudnia rozegrali spotkanie w Sosnowcu, gdzie podjął ich MKS Banimex Będzin.
[ad=rectangle]
Beniaminek PlusLigi nie zawiesił rzeszowianom poprzeczki zbyt wysoko, a wynikało to również z konsekwentnej gry Asseco Resovii Rzeszów. Będzinianom udało się nawiązać wyrównaną walkę tylko w trzecim secie, który był zarazem ostatnią odsłoną sobotniej konfrontacji.
- Przyjechaliśmy do Sosnowca z celem odniesienia zwycięstwa za trzy punkty. W tej chwili dla nas bardzo ważne są wygrane. Beniaminek postawił się nie tylko nam, ale również innym czołowym zespołom, wiedzieliśmy więc, że nie będzie to łatwy mecz, w szczególności po naszym spotkaniu w Berlinie. Cieszymy się, że udało nam się wygrać - przyznał Andrzej Kowal.
W starciu z beniaminkiem trener Resovii nie mógł skorzystać z Dawida Konarskiego, który podczas rozgrzewki doznał urazu łydki, który - jak się okazało - jest bardzo poważny, gdyż atakującego czeka długi rozbrat z siatkówką. Kontuzja Konarskiego utrudniła szkoleniowcowi możliwość rotacji w składzie.
- Kontuzja Dawida Konarskiego trochę nam pomieszała szyki, bo mieliśmy grać innym składem. Musieliśmy dokonać korekty ze względu na obowiązujący limit obcokrajowców, ale nie przeszkodziło nam to. Fajnie, że ci zawodnicy, którzy grali również w meczu w Berlinie wytrzymali to fizycznie - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Rzeszowianie mieli chwilę na odpoczynek, ale tylko krótką - na wtorek 23 grudnia został bowiem zaplanowany ich pojedynek w ramach Pucharu Polski, w którym są zdecydowanymi faworytami, zmierzą się wtedy z AGH 100RK AZS Kraków. W bieżącym roku zostanie rozegrana jeszcze jednak kolejka PlusLigi, natomiast w styczniu odbędą się spotkania ligowe, Pucharu Polski oraz Ligi Mistrzów.
- We wtorek gramy jeszcze mecz w ramach Pucharu Polski, także nie jest to jeszcze koniec naszego przedświątecznego maratonu. Liga nie zwalnia tempa, później nadejdzie styczeń, który ponownie przyniesie konieczność grania co trzy dni, terminarze sprawią, że tylko w jednym tygodniu nie zagramy dwóch spotkań. To jest niewiarygodnie szybka liga, jeszcze w czymś takim nie uczestniczyłem, ale musimy dać sobie radę - powiedział Andrzej Kowal.