Gospodarze przystępowali do tego pojedynku z ostatniego miejsca w tabeli. Nic więc dziwnego, że motywacji przed pierwszą akcją im nie brakowało. Początek rywalizacji z AZS-em był dość wyrównany. Na pierwszej przerwie technicznej więcej powodów do radości mieli podopieczni Andrei Gardiniego (6:8). Kielczanie robili wiele, aby jak najszybciej zniwelować straty, ale więcej spokoju wykazywali goście z Warmii i Mazur. Swoje okazje wykorzystał między innymi dobry znajomy miejscowych kibiców Miłosz Zniszczoł (13:16). Po autowym ataku Bartosza Bednorza wydawało się, że końcówka pierwszej partii dostarczy emocji (20:21). Ale proste błędy po stronie Effectora okazały się kluczowe i to Indykpol AZS Olsztyn lepiej wszedł w niedzielny mecz (21:25).
[ad=rectangle]
Po zmianie stron podopieczni Dariusza Daszkiewicza nadal nie potrafili złapać rytmu. Duża w tym zasługa groźnej zagrywki prezentowanej przez AZS. Szczególnie mocno we znaki drużynie z woj. świętokrzyskiego dał się Bartosz Bednorz (4:8). Nie oznaczało to jednak, że biało-czerwono-niebiescy poddadzą się bez walki. Dwa skuteczne bloki oraz as Adriana Buchowskiego i na tablicy wyników wyświetlił się remis (12:12). Akademicy bardzo szybko wzięli się w garść i po akcji Pawła Adamajtisa znów mogli się pochwalić przewagą (13:16). Szkoleniowiec Effectora widząc, że jego siatkarze mają duże trudności w przyjęciu próbował rozwiązać ten problem zmianami. Pojawienie się rezerwowych tak naprawdę tylko na chwilę pozwoliło zbliżyć się do ekipy z Olsztyna (17:18). Kielczanie nie byli w stanie ustabilizować formy i po jednym dobrym zagraniu oddawali dwa punkty niemalże za darmo. Tak też było w ostatniej akcji, kiedy sprytem na siatce wykazał się Piotr Hain (20:25).
Trzeci set początkowo przyniósł bardzo dużo zepsutych ataków. Mylili się jedni i drudzy (7:8). Gra punkt za punkt trwała do stanu 13:13. Wtedy też dwa błędy z rzędu popełnili Akademicy, co wlało w poczynania gospodarzy odrobinę spokoju (16:14). Ci jednak po tym jak nadziali się na szczelne bloki AZS-u znów musieli gonić wynik (16:17). Walczący o pozostanie w spotkaniu effekciarze byli jednak w stanie zebrać się w sobie i za sprawą świetnej zagrywki Jędrzeja Maćkowiaka oraz niezłej skuteczności w tym okresie Sławomira Jungiewicza odskoczyli swojemu - przeżywającemu kryzys - rywalowi na kilka punktów. Przerwę oznajmił błąd Miłosza Zniszczoła (25:20).
Podbudowani poprzednią partią siatkarze Daszkiewicza wyraźnie uwierzyli, że mogą wywalczyć punkty. Odważniejsza zagrywka, lepiej funkcjonujący blok i walka o każdą, nawet najbardziej beznadziejną, piłkę. To właśnie pozwoliło im prowadzić różnicą czterech oczek (8:4). Indykpol natomiast z każdą kolejną akcją wyglądał coraz słabiej. Goście mylili się w ataku i spóźniali w obronie. Skrzętnie wykorzystywali to kielczanie, których przewaga stawała się bardzo wyraźna (16:10). Świetnie w ataku radził sobie Sławomir Jungiewicz. Swoje punkty dołożyli też Adrian Buchowski i Grzegorz Pająk. Dobra dyspozycja tej trójki sprawiła, że mimo roszad w ekipie z Olsztyna wynik nie uległ znaczącej zmianie i Effector doprowadził do tie-breaka (25:17).
Decydującego seta odrobinę lepiej rozpoczęli effekciarze. Biało-czerwono-niebiescy prowadzili różnicą dwóch oczek po atakach Adriana Buchowskiego i Mateusza Bieńka (5:3). AZS nie czekał na rozwój wydarzeń i błyskawicznie rzucił się w udaną pogoń (7:7). Oba zespoły w kolejnych akcjach bardzo dzielnie walczyły o przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść (10:10). Lecz bardziej zdecydowani w swoich poczynaniach byli gospodarze w szeregach, których dużo dobrego serwisem zrobił Grzegorz Pająk, dzięki czemu to on i jego koledzy mogli cieszyć się z pierwszego od 4 stycznia ligowego zwycięstwa (15:11).
Effector Kielce - Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (21:25, 20:25, 25:20, 25:17, 15:11)
Effector Kielce: Pająk, Krzysiek, Buchowski, Machacon, Bieniek, Maćkowiak, Kaczmarek (libero) oraz Sufa, Janusz, Jungiewicz, Staszewski.
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Adamajtis, Bednorz, Ogurcak, Hain, Zniszczoł, Potera (libero) oraz Łuka, Zatko, Cabral.
MVP: Grzegorz Pająk.