Ćwierćfinałowy pojedynek Pucharu Polski, w którym wrocławianki zmierzyły się z BKS-em Aluprof Bielsko-Biała, zapowiadany był jako zacięte widowisko. Jednak siatkarki Impela Wrocław wyraźnie zdominowały spotkanie, nie pozwalając przeciwniczkom na zbyt wiele. W drugim secie podopieczne Tore Aleksandersena prowadziły już 19:4, ale w końcówce straciły kilka punktów w jednym ustawieniu, wygrywając ostatecznie 25:20 i cały mecz bez straty żadnej z odsłon.
[ad=rectangle]
- Bardzo się cieszę, że zwyciężyłyśmy w trzech setach, potrafiłyśmy walczyć i prowadzić grę po naszej myśli. Chwilowe przestoje wynikały głównie z rozluźnienia, ale zarówno jedna, jak i druga drużyna potrafiły się spiąć w odpowiednich momentach, zdobywając cenne punkty - podkreślała po pojedynku środkowa Monika Ptak. Zawodniczka nie wystąpiła w kilku ostatnich spotkaniach z powodu problemów zdrowotnych, ale jak sama zapewniała, jest już gotowa do gry. - Wszystko jest w porządku - przekonywała.
Teraz przed wrocławiankami półfinałowe starcie z Chemikiem Police. W sezonie zasadniczym Orlen Ligi dwukrotnie 3:0 zwyciężały mistrzynie Polski. - W siatkówce nigdy nic nie wiadomo. W Kędzierzynie-Koźlu musimy zagrać bardzo dobrze, więc na pewno każda z drużyn będzie walczyć. Musimy wyszarpać policzankom zwycięstwo - zapowiadała Ptak.
Ekipa prowadzona przez Tore Aleksandersena zajmuje czwartą lokatę po dwudziestu dwóch spotkaniach tegorocznego sezonu Orlen Ligi. Tak się złożyło, że w pierwszej rundzie play-off wicemistrzynie kraju zagrają ponownie z bielszczankami. - Każdy mecz z zespołem z Bielska-Białej jest dla nas nauką. Zdobywamy cenne informacje, możemy przygotować się odpowiednio taktycznie i wypróbować możliwości przeciwniczek. Uważam, że dobrze się stało, że w ćwierćfinale mistrzostw Polski również trafiłyśmy na BKS Aluprof - zakończyła.