Wyczekiwane pierwsze starcie finałowe rozpoczęło się znakomicie dla jego gospodyń. Autowy atak Katarzyny Zaroślińskiej zapoczątkował całą lawinę punktów zdobytych przez Rosjanki. Na lewym skrzydle atakami po bloku kąsała sopocianki Tatiana Koszeliewa. Przyjmująca od razu wskoczyła na wysoki poziom gry dodając do dorobku swojego zespołu kolejne cenne "oczka". W ofensywie wspierała ją Fe Garay, która akcjami z pipe'a rozmontowywała polską defensywę (8:1).
[ad=rectangle]
Zryw ekipie z Trójmiasta dały celne zagrywki Charlotte Leys. Belgijka męczyła rywalki swoim ostrym floatem, co pozwalało jej koleżankom na ustawianie bloków i wyprowadzanie kontrataków (10:7). Rozpędzające się Atomówki napotkały jednak na przeszkodę, którą okazał się serwis środkowej, Natalii Dianskaji. Siatkarka demolowała przyjęcie podopiecznych Lorenzo Micelliego, tym samym pozwalając swojej ekipie na odskoczenie z wynikiem na bezpieczną odległość (17:11). Gospodynie nie były pewne swojej gry, zdarzały im się proste błędy komunikacyjne, ale siła, jaką miały w ofensywie zadecydowała o zwycięstwie w premierowej odsłonie (25:18).
Drugą partię otworzyły dobre serwisy Klaudii Kaczorowskiej, co pozwoliło na zdobycie dwóch "oczek" zapasu (1:3). Czujne na siatce zawodniczki z Sopotu nie dawały już tak łatwo wywieźć się w pole Fabioli. Grały z większym skupieniem, czujnie śledząc poczynania przeciwniczek. Dopiero rosyjski blok i błąd dotknięcia siatki popełniony przez Izabelę Bełcik, zatrzymał dobrze radzące sobie przyjezdne (14:10). Szybka utrata prowadzenia skutkowała mobilizacją w polskich szeregach. Zmiana rozgrywającej na Annę Kaczmar wniosła powiew świeżości na boisko. Zaczęły funkcjonować zagrania ze środkowymi, ale w obliczu rosyjskiej ściany skrzydłowe reagowały zbyt nerwowo i atakowały w aut. Zbicie z prawego skrzydła Lubow Szaszkowej dał wygraną również i w tym secie siatkarkom Konstantina Uszakowa.
Po zmianie stron Polki próbowały ustabilizować grę i zaprezentować się tak, jak w innych spotkaniach Pucharu CEV - ze zdecydowaniem w ofensywie. Dobre wejście na parkiet zaliczyła Anna Miros. Atakująca radziła sobie ze zdobywaniem punktów, ale z czasem i jej zaczęły zdarzać się proste pomyłki w natarciu (9:7). Sportowa złość, którą wykrzesywały z siebie Atomówki, wystarczała na pojedyncze zrywy do walki. Rosjanki nie grały nieosiągalnej dla ekipy gości siatkówki. Fabiola stosowała proste rozegrania do skrzydeł i na środek siatki, ale przyjezdne miały problemy ze skończeniem swoich pierwszych akcji. Po drugiej przerwie technicznej sopocianki po ciężkiej walce zdołały wyrównać wynik (17:17). Emocjonująca końcówka, jaką stworzyła wymiana ciosów między Anną Miros i Tatianą Koszeliewą, podniosła na duchu sopocianki. Decydujący głos należał jednak po raz kolejny do zawodniczek z Krasnodaru. Blok na Charlotte Leys zakończył spotkanie (25:22).
Dynamo Krasnodar - PGE Atom Trefl Sopot 3:0 (25:18, 25:20, 25:22)
Dynamo Krasnodar: Fabiola, Maruchnicz, Szaszkowa, Koszeliewa, Fe Garay, Dianska, Kruczkowa (libero) oraz Pasynkowa, Filisztinskaja, Calderon.
Atom Trefl Sopot: Tokarska, Leys, Bełcik, Cooper, Kaczorowska, Zaroślińska, Durajczyk (libero) oraz Kaczmar, Efimienko, Fonoimoana, Miros.
Pewnie jakimś gruchotem radzieckim leciały z Kaliningradu do Krasnodaru :D