Siedem miesięcy z chirurgiem, magikiem i wilkami - alfabet PlusLigi 2014/2015

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
G jak gruchnięcie

W związku ze znakomitą postawą PGE Skra Bełchatów przez większą część sezonu, wszystko nieuchronnie zmierzało do tego, że to bełchatowianie będą rywalizować o najwyższe laury na krajowej arenie z Asseco Resovią Rzeszów. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać o 180 stopni wraz z początkiem marca, kiedy to podopieczni Miguela Falaski rozpoczęli półfinałową rywalizację z Lotosem Treflem Gdańsk. O ile porażka 2:3 w pierwszym pojedynku na własnym terenie nie dawała jeszcze wielkich powodów do niepokoju, o tyle już klęska 0:3 w trzecim spotkaniu, ponownie u siebie, dała wiele do myślenia. Jak się z czasem okazało, stała się początkiem lawiny niepowodzeń.

Siatkarze z Bełchatowa w kolejnych dniach w słabym stylu polegli w dwóch meczach Final Four Ligi Mistrzów (0:3 z Asseco Resovią Rzeszów i 2:3 z Berlin Recycling Volleys), kończąc zmagania na europejskiej arenie bez medalu. Na froncie krajowym wcale nie było lepiej. Przegrana 2:3 z Lotosem Treflem w czwartym meczu półfinałowym definitywnie przekreśliła ich szanse na udział w finale PlusLigi. I nie było ona ostatnim niepowodzeniem w starciach z ekipą z Trójmiasta. Po raz kolejny okazali się oni słabsi od Anastasiego i spółki w półfinale Pucharu Polski, ponosząc porażkę 1:3. Na osłodę bełchatowianie zakończyli ligowe zmagania z brązowym medalem, choć jego zdobycie kosztowało ich bardzo wiele sił (pięć spotkań przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi). - Każdy mecz półfinałowy był słaby w naszym wykonaniu, to nie jest nasza siatkówka. Co innego jest przegrywać, bo gra się najlepiej jak się umie, a rywal jest po prostu lepszy. My przegrywamy, bo sami gramy źle i to trwa już od wielu tygodni. Nasz poziom bardzo się obniżył i jestem tym bardzo rozczarowany. Dlatego nie będę szukał usprawiedliwień czy opowiadał bajek. To jest zły sezon w naszym wykonaniu i ja biorę za to pełną odpowiedzialność - skwitował Falasca.

H jak heroizm

Gdyby przed rozpoczęciem sezonu ktoś obstawiał, że beniaminek będzie do samego końca zaciekle walczył o awans do strefy medalowej, wielu uznałoby go po prostu za szaleńca. Tymczasem gracze Cuprumu Lubin udowodnili, iż w sporcie nie ma rzeczy nieprawdopodobnych. Fazę zasadniczą ukończyli na 5. lokacie, z dorobkiem 17 zwycięstw i 9 porażek, a w ćwierćfinale postawili ogromny opór faworyzowanemu Jastrzębskiemu Węglowi. Lubinianie ostatecznie przegrali rywalizację z Pomarańczowymi, lecz półfinalistę wyłonił dopiero tie-break w trzecim, decydującym pojedynku.

W walce o miejsca 5-12 nie prezentowali się już tak dobrze jak w sezonie regularnym, finiszując koniec końców na 7. pozycji. Mimo to siatkarze z Dolnego Śląska zasłużyli na to, by nazywać ich jednymi ze zwycięzców sezonu 2014/2015. Mało medialny i niedoceniany trener, jakim jest Gheorghe Cretu, stworzył znakomitą, świetnie uzupełniającą się drużynę. Przed kilkoma jej zawodnikami, takimi jak Dmytro Paszycki czy Szymon Romać, szeroko otworzyło się okno wystawowe na świat, co zaowocowało transferem do lepszego klubu bądź powołaniem do reprezentacji Polski.

I jak incognito

Co roku do PlusLigi trafia mniejsza bądź większa grupa zagranicznych siatkarzy, którzy w momencie przyjścia do Polski są kompletnie nieznani szerszej publiczności. Takie ruchy zawsze obarczone są sporym ryzykiem i nierzadko kończą się totalną klapą. Nie inaczej było w sezonie 2014/2015. Maksim KhilkoHumberto Machacon, Andreas Takvam - o takich zawodnikach nikt nie będzie wyrażał się w superlatywach. Można o nich powiedzieć jedynie tyle, że zabierali miejsce w składzie młodym polskim siatkarzom.

Poza klasycznymi niewypałami miały jednak miejsce również całkiem udane posunięcia. Andrew Nally z Transferu Bydgoszcz z powodzeniem występował zarówno na pozycji przyjmującego, jak i libero. Ivan Borovnjak udanie wcielił się w rolę jednej z głównych armat Cuprumu Lubin, a Miguel Angel De Amo przez większą część sezonu był zdecydowanie najjaśniejszym punktem w regularnie rozczarowującej drużynie AZS-u Częstochowa.
Ivan Borovnjak przyszedł do Cuprumu Lubin z ligi irańskiej Ivan Borovnjak przyszedł do Cuprumu Lubin z ligi irańskiej
J jak jedynak

Gdy na początku października 14 drużyn przystępowało do walki o mistrzostwo Polski, zaledwie jedna była prowadzona przez trenera, który nigdy wcześniej nie pracował na tym stanowisku w PlusLidze. Co więcej, była to w ogóle jego pierwsza szkoleniowa posada w karierze. Opisywana osoba to Piotr Gruszka, który zasiadł za sterami BBTS-u Bielsko-Biała. Debiutanckiego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej nie będzie jednak wspominał zbyt udanie. Fazę zasadniczą bielszczanie ukończyli na 11. miejscu, jednak w pierwszej rundzie play-off dwukrotnie okazali się gorsi od MKS-u Banimex Będzin, przez co następnie musieli toczyć bój o uniknięcia uplasowania się na ostatniej pozycji. To zadanie udało im się zrealizować, choć z dużymi problemami. Do przypieczętowania 13. lokaty potrzebny był im bowiem triumf w "złotym secie" nad AZS-em Częstochowa.

W trakcie trwania ligowych rozgrywek na ławce trenerskiej zasiedli dwaj kolejni szkoleniowcy, którzy również dopiero zaczynali swoją przygodę z funkcją pierwszego trenera. Byli nimi Andrea Gardini (Indykpol AZS Olsztyn) oraz Michał Bąkiewicz (AZS Częstochowa).

K jak Kaliberda Denis

Przyjście reprezentanta Niemiec do Jastrzębskiego Węgla było jednym z najbardziej spektakularnych ruchów transferowym przed startem sezonu 2014/2015. - Taki klub jak Jastrzębski Węgiel chce odnosić tryumfy. Mam nadzieję, że uda nam się powalczyć o puchar kraju oraz o udział w finale ligi - zapowiadał sam zainteresowany, który miał być jednym z głównych motorów napędowych zespołu z Górnego Śląska. Już w pierwszym ligowym meczu, przeciwko BBTS-owi Bielsko-Biała, pokazał, że swoją rolę w drużynie zna bardzo dobrze, zdobywając 11 punktów, przy 67-procentowej skuteczności w ataku. Tymczasem ten pojedynek okazał się zarazem dla niego ostatnim występem w sezonie...

W starciu z bielszczanami 24-letni gracz nabawił się bowiem poważnego urazu barku, zaś lekarze mieli początkowo problem z dokładnym zdiagnozowaniem skali problemu. Po pewnym czasie okazało się, że terapia czynnikiem wzrostu niewiele pomogła. Stało się jasne, iż Kaliberda nie pojawi się na parkiecie przynajmniej przez pięć miesięcy, co automatycznie wykluczało jego udział w dalszej części rozgrywek. W chwili obecnej rosyjskie media informują, iż Niemiec w kolejnym sezonie będzie już reprezentował barwy Lokomotiwu Nowosybirsk.

L jak lampka ostrzegawcza

Ukończenie ligowych zmagań na 6. miejscu z pewnością nie było wynikiem, który satysfakcjonowałby włodarzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. W związku z brakiem awansu do strefy medalowej decyzje o znaczącej przebudowie drużyny zostały podjęte jeszcze przed końcem obecnego sezonu. Pierwszą roszadą była zmiana trenera. W kolejnych rozgrywkach Trójkolorowych poprowadzi już Włoch Ferdinando De Giorgi, który zastąpił na stanowisku Sebastiana Świderskiego. "Świder" nie rozstał się jednak z drużyną z Opolszczyzny i aktualnie sprawuje w niej funkcję dyrektora sportowego.

Niedługo po rozegraniu ostatniego meczu w sezonie kędzierzynianie podali również do publicznej wiadomości informację o rozstaniu się z sześcioma siatkarzami: Pawłem Zagumnym, Nimirem Abdel-Azizem, Michałem Ruciakiem, Wojciechem Kaźmierczakiem, Lucasem Lohem oraz Kay'em van Dijkiem. Zaniepokojeni działacze ZAKSY podjęli działania na rynku transferowym wprost błyskawicznie. Do dnia dzisiejszego ogłosili już pięć nowych nazwisk graczy, które zasilą szeregi zespołu w sezonie 2015/2016. Trzej z nich to Polacy (Rafał Buszek, Dawid Konarski, Grzegorz Pająk), a dwaj pozostali (Benjamin Toniutti, Kevin Tillie) są Francuzami.

Miano najlepszego trenera sezonu 2014/2015 w PlusLidze należy się twoim zdaniem:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×