Jacek Nawrocki: W naszej grze wciąż brakuje konsekwencji

Selekcjoner reprezentacji Polski ubolewa nad zmarnowaniem szansy na ogranie reprezentacji Włoch. Biało-Czerwone w dwóch pierwszych setach postawiły faworyzowanym rywalkom bardzo wysoko poprzeczkę.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk

Podopieczne Jacka Nawrockiego ze sporym animuszem rozpoczęły swój pierwszy mecz na Mistrzostwach Europy 2015. Utytułowanego przeciwnika zaskoczyły nie tylko niespodziewanym ustawieniem, ale też dużą siłą rażenia w ofensywie i wolą walki. Sił starczyło im jednak tylko na dwa sety. W dwóch kolejnych partiach to Włoszki dyktowały warunki gry.

- Pierwszy set rzeczywiście układał się po naszej myśli, ale nie potrafiliśmy konsekwentnie utrzymać tego, co sobie przed meczem założyliśmy. Te trzy punkty, które nam uciekły po zagrywce przeciwnika, zdecydowały o tym, że inauguracyjna odsłona padła łupem Włoszek. Kluczem do ich zwycięstwa było to wytrzymanie przez nie pierwszego seta. Dużo obiecywałyśmy sobie po naszej grze, próbowaliśmy zaskoczyć przeciwnika naszym ustawieniem. Później, mimo niekorzystnego wyniku, doszedłem do wniosku, że zostawimy skład tak, jak jest, bo zarówno Iza Kowalińska, jak i przyjmujące, radziły sobie bardzo dobrze. Podsumowując, niestety, nie mamy jeszcze konsekwencji w graniu, tego zabrakło - podkreślił selekcjoner reprezentacji Polski.
Jackowi Nawrockiemu udało się zaskoczyć Marco Bonittę, ale jego zespół był w stanie wygrać z Włoszkami tylko jednego seta Jackowi Nawrockiemu udało się zaskoczyć Marco Bonittę, ale jego zespół był w stanie wygrać z Włoszkami tylko jednego seta
Biało-Czerwone popełniły w sobotę zbyt wiele błędów, by myśleć o zwycięstwie. To o tyle zaskakujące, że udało im się skończyć dużo trudnych, sytuacyjnych piłek. - Przyjmowanie we dwie na całym placu jest zadaniem trudnym. W związku z tym mieliśmy wielokrotnie grę na wysokiej piłce, po negatywnym przyjęciu, chociażby po to, żeby dziewczyny nie oddawały tych piłek bezpośrednio. W przyjęciu nasze zawodniczki sprawiły się dzisiaj znakomicie, natomiast kulała ta pierwsza piłka. Myślę, że mogliśmy grac troszkę więcej pierwszego tempa, więcej zaryzykować - wyjaśnił Nawrocki.
W niedzielę reprezentację Polski czeka kolejny trudny mecz. Rywalem naszej drużyny będzie Holandia, która w sobotę rozprawiła się ze Słowenią. Biało-Czerwone ekipę Oranje znają doskonale, ponieważ mierzyły się z nią w tegorocznej edycji World Grand Prix.

- Za chwilę padnie pewnie pytanie: czy nastawić się na ten mecz ze Słowenią, czy jednak w starciu z Holandią rzucić na szalę wszystkie siły? Musimy najpierw zobaczyć jak czują się dziewczyny i jaki będzie klimat w zespole. Reagować trzeba w takich sytuacjach bardzo bezpośrednio, zwracając uwagę na to, co się aktualnie dzieje - zaznaczył opiekun polskiej drużyny narodowej. - To jest zespół, którego gra bardzo mi się podoba. Bez odrzucenia Holenderek od siatki będzie na pewno bardzo trudno. Widać u nich system gry w bloku i obronie. To jest wszystko przejrzyste, jasne. My też to znamy, ale najgorsze jest to, że one wykonują to dobrze. Będziemy jednak starały się walczyć i dziewczyny broni na pewno nie złożą - dodał pytany o ocenę najbliższego rywala.

Do kolejnej fazy mistrzostw Europy z każdej grupy awansują po trzy zespoły. W związku z tym Polki muszą bezwzględnie wygrać przynajmniej jeden z dwóch najbliższych meczów, co łatwym zadaniem nie będzie. - Przestrzegam przed lekceważeniem Słowenek. Dobre sparingi, wcześniej wyeliminowanie Francji, to wszystko pokazuje, że drużyna ta umie grać w siatkówkę. Może w sobotę, na tle fizycznej gry Holenderek, reprezentacja Słowacji nie mogła pokazać swoich walorów. Ale była w stanie się im postawić, choć gospodynie momentami zjadać mogła chyba trema, bo atmosfera w hali była znakomita, co dla wielu osób jest na pewno zaskoczeniem - analizował były trener PGE Skry Bełchatów.

Marcin Olczyk z Apeldoorn

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×