Ciekawie skompletowany zespół, nowy trener i rywal w zasięgu. Łuczniczka Bydgoszcz do Olsztyna udała się po trzy punkty. Ostatecznie mecz zakończył się w czterech setach na korzyść gospodarzy. Nie tak start sezonu wyobrażali sobie podopieczni Piotra Makowskiego. - Nie da się tego ukryć. To krótkie i celne podsumowanie meczu - przyznał Michał Żurek.
Dodatkowo w drugiej odsłonie bydgoszczanie stracili najskuteczniejszego zawodnika. Wojciech Ferens źle wylądował i nie był w stanie opuścić boiska o własnych siłach. Czy to zdarzenie wpłynęło na zawodników Łuczniczki? - Myślę, że psychicznie nie. Nie raz przeżyłem już taką sytuację. Przyjaźnimy się z Wojtkiem, mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy. Siatkarsko straciliśmy jednak nasze dwie armaty, gramy bez Kuby Jarosza i Wojtka Ferensa. Takie sytuacje na pewno kształtują zespół i to jest bardzo ważne. Nie da się ukryć, atakujący reprezentacji, przyjmujący kadry B - ciężko pokryć taką stratę, tym bardziej, że Dawid [Murek] i Michał [Ruciak] to zawodnicy bardzo dobrzy, ale wszyscy wiemy za co oni odpowiadają: zagrywkę, przyjęcie, obronę. Z tym nie mieliśmy problemu, ale z częścią ofensywną, wykorzystywaniem kontrataków już kłopoty były - wyjaśnił libero.
Nie do zatrzymania w szeregach olsztynian był Bartosz Bednorz, wybrany później najlepszym zawodnikiem meczu. - W zeszłym sezonie grał już dobrze. Nie bez przypadku ktoś jedzie na kadrę B i jest w meczowej dwunastce. Widać, że się rozwija, a teraz ma fajnego rozgrywającego, grają szybko do tego lewego skrzydła i jak złapią dobry rytm, to prezentują się tak jak dzisiaj - przyznał Żurek.
- Nasz cel jest taki, żeby grać dobrze i trzymać się tego. Wiemy, że w sezonie rzeczy różnie się układają, tak jak teraz, ale musimy pokazać, że jesteśmy drużyną. Mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, a nie zaczynają - podkreślił libero Łuczniczki.