Łuczniczka Bydgoszcz krok od sprawienia niespodzianki. "Zagraliśmy na tyle, na ile nas stać"

Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz byli bliscy sprawienia niespodzianki i urwania co najmniej punktu mistrzowi Polski. Ostatecznie zabrakło niewiele do tie-breaka. - Zagraliśmy na tyle, na ile nas obecnie stać - powiedział Piotr Makowski.

- Taka porażka bardzo boli. Apetyty w trakcie spotkania może za bardzo wzrosły i nie wytrzymaliśmy presji, choć nie wiem czy można to tak nazwać, ponieważ takowa nie pojawiała się w trakcie meczu. Pojawiły się stare demony czyli błędy seryjne. Sądzę, że na tym powinniśmy się skoncentrować - powiedział po porażce z Asseco Resovią Rzeszów atakujący Łuczniczki Bydgoszcz Bartosz Krzysiek.

Mimo niekorzystnego końcowego rozstrzygnięcia, szkoleniowiec ekipy znad Brdy Piotr Makowski po meczu zapewniał, że nie ma do zawodników pretensji za postawę w konfrontacji z ekipą mistrza Polski. - Nie można mieć pretensji do zespołu, że nie walczył. Z jednej i drugiej strony była walka i to cieszy. My zagraliśmy na tyle, na ile nas obecnie stać. Pewnie możemy jeszcze poprawić swoją grę i nad tym będziemy pracowali - powiedział Piotr Makowski.

Kibice, którzy w sobotni wieczór w liczbie 4500 fanów zgromadzili się w Hali Łuczniczka w Bydgoszczy, po zakończeniu meczu z pewnością nie żałowali poświęconego czasu. Obie ekipy zgotowały bowiem fanom bardzo emocjonujące widowisko, które niewiele brakowało, a zupełnie niespodziewanie mogło trwać pięć setów. - Szkoda drugiego seta. Mogliśmy docisnąć rywala i być może jakiś punkt byśmy mieli, ale tak się nie stało. Wiadomo, że jak rywalom nie idzie, zawsze jest kilku zawodników na zmianę. Andrzej (Kowal - dop. red.) rotował składem, znalazł taki, który zaczął grać i było troszeczkę trudniej - przyznał po spotkaniu szkoleniowiec ekipy znad Brdy.

Podopieczni Piotra Makowskiego, przed meczem skazywani byli na pożarcie. W trakcie sobotniego starcia bydgoszczanie nie odstawali jednak od rywali. Co więcej, niewiele brakowało, aby zdołali urwać co najmniej punkt faworytowi. Ostatecznie, mimo znakomitej gry duetu przyjmujących Michał Ruciak - Kevin Klinkenberg, nie udało się doprowadzić do tie-breaka.  - Może gdyby Michał Ruciak był 10 centymetrów wyższy, byłoby nam łatwiej. Chwała mu jednak za to, że walczy. Kevin również pokazał się dobrej strony, mimo że nie grał przez dłuższy czas. Mam nadzieję, że wróci Kuba i wtedy będziemy mieli naprawdę dobry zespół. W meczu z Asseco Resovią pokazaliśmy się bowiem z dobrej strony - stwierdził bydgoski szkoleniowiec.

Komentarze (0)