Reprezentant Polski wrócił do gry po kontuzji. "Braki w formie są widoczne"

W środę Jakub Jarosz rozegrał pierwsze spotkanie w tym sezonie przed własnymi kibicami. - Czułem lekki stres z tym związany - przyznał atakujący Łuczniczki, który za grę w starciu z AZS-em został wybranym najwartościowszym siatkarzem meczu.

Brązowy medalista mistrzostw Europy wrócił do gry już w 8. kolejce w wyjazdowym starciu z Jastrzębskim Węglem. Pojedynku z pomarańczowymi Jarosz nie będzie dobrze wspominał, bowiem jego pierwszy występ po kontuzji nie był olśniewający. Gra atakującego znacznie lepiej wyglądała w środowym spotkaniu z AZS-em Częstochowa. Reprezentant Polski zdobył 20 punktów, uzyskując 59 procentową efektywność.

- Jestem gotowy do pełnego treningu. Moja dyspozycja, mimo dobrego występu w środę, nie jest jednak optymalna, ponieważ za mną dość długa przerwa w zajęciach. Dla mnie najważniejsze jest teraz ustabilizowanie formy na dobrym poziomie - przyznał główny zainteresowany.

Zwycięstwo 3:0 z akademikami nie może przesłonić stylu gry, jaki zaprezentowały oba zespoły. Ten, delikatnie rzecz ujmując, nie był najlepszy. W oczy rzuciła się przede wszystkim duża liczba własnych błędów popełniona przez obie drużyny. - Na parkiecie potrafiliśmy przełamać swoje słabości. Kluczowy dla losów całego pojedynku był drugi set, kiedy znów okazaliśmy się lepsi od rywali w końcówce. Częstochowianie po dwóch tak przegranych partiach nie potrafili już podnieść się - przyznał Jakub Jarosz.

Po dobrym występie w środę atakujący z pewnością otrzyma kolejną szansę od Piotra Makowskiego już w niedzielę. W ramach 10. kolejki PlusLigi bydgoszczanie podejmą lidera rozgrywek ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.

Komentarze (0)