Faworytem piątkowego spotkania byli bielszczanie, którzy w tegorocznym sezonie postraszyli już kilka czołowych ekip. Drużyna z Będzina nie miał takich wyników na koncie, bowiem zdołała pokonać jedynie AZS Politechnikę Warszawską.
Pojedynek w hali pod Dębowcem przez pierwsze dwa sety nie układał się po myśli MKS-u Będzin. Dopiero w trzeciej i czwartej odsłonie podopieczni Tomasza Wasilkowskiego zdołali przełamać przeciwników, doprowadzając do wyrównania. Jednak w tie-breaku rządzili ponownie zawodnicy z Podbeskidzia.
- Chciałbym pogratulować naszemu zespołowi, który podniósł się z wyniku 0:2. Ostatnie wyniki nas nie rozpieszczają. Wiatr wieje nam w oczy, dlatego cieszymy się, że udało się doprowadzić do tie-breaka. Niestety w nim nie mieliśmy już nic do powiedzenia. Cieszę się, że potrafiliśmy wyjść z "błota" - stwierdził środkowy będzinian, Mariusz Gaca.
Zespół z Zagłębia Dąbrowskiego zdołał obronić piłki meczowe, jednak w poszczególnych elementach zaprezentował się słabiej od przeciwników. Tak było między innymi w bloku oraz grze w kontrataku. Dobre zmiany dali z kolei przyjmujący Michał Żuk oraz środkowy Sebastian Warda.
- Na pewno jestem zadowolony z jednego punktu, bo przegrywaliśmy 0:2. Można powiedzieć, że mieliśmy w tym meczu swoje szanse, jak chociażby w drugim secie. Do połowy partii gra toczyła się równo. Zdecydowanie był to pojedynek pełen błędów. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony zawodnicy popełnili ich sporo. Podnieśliśmy widowisko wygraną końcówką czwartej odsłony. Jednak na to, co zrobili przeciwnicy w tie-breaku, nie mieliśmy odpowiedzi. Ja jestem ogromnie wdzięczny całej drużynie za walkę i postawę. Ostatni czas nie był dla nas najlepszy, ale to kształtuje charaktery. Pozostaje nam dalej pracować i czekać na poprawę gry - skomentował szkoleniowiec, Tomasz Wasilkowski.