Żaliński zawiedziony po porażce z AZS PW. "Miał być marsz w górę tabeli, a szykuje się obrona Częstochowy"

W ćwierćfinale Pucharu Polski Cerrad Czarni stoczyli zacięty bój z Lotosem Treflem Gdańsk i wydawało się, że radomianie kryzys formy mają już za sobą. Tymczasem kilka dni później przegrali w kiepskim stylu z AZS-em Politechniką Warszawską.

Premierowa odsłona nie wskazywała na to, że radomianie mogą mieć jakiekolwiek problemy w meczu ze stołeczną drużyną. Na drugiej przerwie technicznej prowadzili 16:9, jednak w decydującym fragmencie seta zaczęli popełniać błędy i nie mogli skończyć ataku.

Przy stanie 20:13 Raul Lozano zdecydował się na podwójną zmianę. Miejsce Bartłomieja Bołądzia i Lukasa Kampy zajęli Zack La Cavera oraz Patryk Szczurek. Amerykanin nie tylko nie poprawił skuteczności w ataku, ale i sam nie skończył dwóch akcji z rzędu, posyłając piłkę daleko w aut. Cerrad Czarni Radom zdołali wygrać tę partię (choć zrobiło się 21:20), ale udany pościg był sygnałem dla AZS-u Politechniki Warszawskiej, że Inżynierowie są w stanie pokusić się w Radomiu o dobry wynik. Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 3:1 dla przyjezdnych.

- Rywale powinni nam być wdzięczni, bo zrobiliśmy wszystko, żeby w pierwszym secie wprowadzić ich do gry. W momencie, gdy wydawało się, że nie dojechali na mecz, to my chcieliśmy im pokazać, że w Radomiu o punkty jest bardzo łatwo. Skutecznie nam się to udało - skomentował Wojciech Żaliński.

Spotkanie z Inżynierami miało być dla podopiecznych Raula Lozano dogodną okazją do powiększenia dorobku punktowego, bo przed środowym pojedynkiem obie drużyny dzieliło 13 "oczek". Kolejny raz się okazało, że gracze AZS-u Politechniki Warszawskiej lubią być sprawcami niespodzianki w Radomiu. - Tą porażką trochę się oddaliliśmy od piątego miejsca. Zamiast marszu w górę tabeli, szykuje się obrona Częstochowy - nie krył rozgoryczenia przyjmujący. - Nie będę biczował siebie czy drużyny, bo nie przegraliśmy z byle kim. AZS to drużyna, w której mistrz świata odpowiada za rozegranie, jest sporo solidnych ligowców i kilku utalentowanych młodych chłopaków. Więc na pewno nie jest to zespół do bicia. Jestem przekonany, że gdyby w ostatniej kolejce mieli innego rywala niż ZAKSA, to już wówczas zdobyliby punkty - dodał 28-latek.

Radomianie jak najszybciej muszą zapomnieć o porażce, bo już w sobotę podejmować będą AZS Częstochowa. - W sobotę przed nami trudny mecz. Trudny, bo już starcie z Politechniką pokazało, że jeśli drużyna jest niżej od nas w tabeli, nie oznacza, że przyjedzie się przed nami położyć - powiedział reprezentant Polski.

Czarni mają za sobą fantastyczną pierwszą część sezonu, jednak po przerwie w PlusLidze nie potrafią odnaleźć swojego rytmu. - Założyłem się z Kubą Bednarukiem przed tym spotkaniem, że zajmiemy piąte miejsce w lidze. Cóż, chyba powoli muszę odkładać pieniądze... W sobotę będziemy próbowali udowodnić, że nadal potrafimy grać w siatkówkę - zapowiedział Wojciech Żaliński.

Komentarze (0)