Lotos Trefl - PGE Skra: Błysk gdańszczan, marazm bełchatowian. Rzeź niewiniątek w Ergo Arenie!

Spotkanie Lotosu Trefla Gdańsk z PGE Skrą Bełchatów zapowiadało się bardzo ciekawie. Z pewnością nie zabrakło w nim wyśmienitych zagrań, ale w wykonaniu tylko jednej drużyny. Wicemistrzowie Polski nie dali żadnych szans PGE Skrze!

Premierową partię bełchatowianie rozpoczęli nieco stremowani, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Ich gra funkcjonowała bez zarzutu, a Miguel Falasca musiał reagować szybko, stąd na boisku pojawili się Karol Kłos (za Srećko Lisinaca) oraz Israel Rodriguez (za Nicolasa Marechala).

PGE Skrze udało się doprowadzić do remisu, lecz był to tylko wynik chwilowej dekoncentracji gdańszczan, którzy w mgnieniu oka zaczęli odbudowywać swoją przewagę. Robili to bardzo efektownie, w ataku skutecznie spisywali się Murphy Troy oraz Sebastian Schwarz. Lotos Trefl dominował na boisku, co potwierdził w końcówce - ta w wykonaniu gości była chaotyczna, za to wicemistrzowie Polski zagrali spokojnie, a przede wszystkim skutecznie w bloku.

Zagrywka oraz blok były dużymi atutami podopiecznych Andrei Anastasiego, rywale mieli problemy w przyjęciu agresywnych serwisów Mateusza Miki i Wojciecha Grzyba. Lotos Trefl kontrolował wydarzenia na boisku, dzięki bardzo dobrej grze w każdym elemencie. Natomiast Skra miała problemy w pierwszej akcji, przez co nie mogła złapać kontaktu z przeciwnikami (13:7).

Podczas zeszłotygodniowego turnieju finałowego Pucharu Polski, bełchatowianie również słabo rozegrali pierwszy set. Wtedy we Wrocławiu podnieśli się z kolan i zwyciężyli 3:2, jednak w Ergo Arenie niezmiennie wyglądali na stłamszonych przez przeciwników.

Początek trzeciej partii dawał nadzieję na to, że siatkarze PGE Skry nawiążą wyrównaną walkę z gospodarzami, którzy zaczęli popełniać błędy, jakie dotychczas im się nie zdarzały. Jednak jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną gdańszczanie zaczęli wracać do swojej gry, która była poukładana i brakowało w niej nerwowych ruchów. W przeciwieństwie do postawy bełchatowian.

Trener Falasca szukał optymalnego zestawienia, w którym jego podopieczni byliby równorzędnym rywalem dla Lotosu Trefla, lecz przy serii zagrywek Mateusza Miki losy tej odsłony zostały przesądzone. Przyjezdni przegrywali dwoma punktami, ale przyjmujący reprezentacji Polski zszedł z pola zagrywki przy stanie 16:7! W szeregach Skry zawodzili skrzydłowi, w tym Mariusz Wlazły, a wcześniej również Facundo Conte, który zmaga się z chorobą. Pojedynek zakończył się dosyć wymownie, bo asem Marco Falaschiego.

Dzięki pokonaniu PGE Skry podopieczni Andrei Anastasiego wykonali ważny krok w górę tabeli. W tym sezonie o mistrzostwo Polski zagrają drużyny, które po sezonie zasadniczym będą zajmować pierwszą i drugą pozycję. Sobotnie zwycięstwo sprawiło, że Lotos Trefl wciąż pozostaje w grze o miejsce w finale.

Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:17, 25:20, 25:16)

Lotos Trefl: Falaschi (4),Troy (14), Gawryszewski (4), Grzyb (5), Schwarz (13), Mika (8), Gacek (libero) oraz Czunkiewicz.

PGE Skra: Uriarte (4), Wlazły (10), Lisinac, Wrona (6), Marechal (3), Conte (5), Piechocki (libero) oraz Kłos (2), Rodriguez (4), Gromadowski, Janusz (1), Stanković (2).

MVP: Wojciech Grzyb (Lotos Trefl Gdańsk).

Zobacz wideo: "Wprowadzimy procedury, by walczyć z dopingiem"

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: