- Zenit Kazań to w tej chwili jedna z najlepszych drużyn świata jeśli chodzi o klubową siatkówkę. Szkoda, że mecz zakończył się w czterech odsłonach, bo na pewno nie można cieszyć się z przegranej. Nie po to się wybiega na boisko by przegrywać. Trzeba jednak z tego pojedynku wyciągać pozytywy: podjęliśmy walkę, urwaliśmy seta faworyzowanym rywalom, przeciwnicy nie mieli wcale tak łatwej przeprawy jak się spodziewali - powiedział po porażce 1:3 Bartosz Gawryszewski.
30-letni środkowy, który we wtorkowy wieczór był najjaśniejszą postacią zespołu z Trójmiasta kończąc 10 z 13 zbić, zdradził również co sprawiało największe problemy rosyjskiej potędze. - Preferujemy inną siatkówkę, niż typowe drużyny Superligi. Chodzi przede wszystkim o organizację gry blok-obrona. Nasza ekipa ma wypracowany bardzo dobry system, dzięki któremu podbijamy mnóstwo piłek. Można nazwać nas "męczącym" przeciwnikiem (śmiech). To w głównej mierze poskutkowało zwycięstwem w drugiej partii.
O sile rosyjskiego zespołu nikogo przed spotkaniem nie trzeba było przekonywać. Mając w składzie takich zawodników jak Wilfredo Leon czy Matthew Anderson, nic dziwnego, że celujesz w ostateczny tryumf w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
- Można to skwitować bardzo krótko: nie wszystkie zespoły w PlusLidze mają własny autokar, natomiast Zenit przyleciał do Polski własnym samolotem (śmiech). Mam nadzieję, że pomimo niekorzystnego dla nas wyniku nie zawiedliśmy naszych fanów i możemy z podniesionym czołem wyjść z hali. Chodzi przede wszystkim o to, aby na boisku podjąć walkę - przyznał kapitan Lotosu Trefla.