Od hotelowego gońca do zbawcy Azzurrich - kim jest Gianlorenzo Blengini?

Nicole Makarewicz
Nicole Makarewicz

Pierwsze skrzypce

Argentyńczyk odszedł z Montichiari, ale roli pierwszego trenera klubu na sezon 2008/2009 nie powierzono jego zastępcy. Zamiast tego drużynę przejął Berutto. Koledzy z dawnych lat znowu się spotkali. Chicco był jednak gotowy, by pracować już na własne konto. Jego potencjał dostrzegli działacze Lupi Santa Croce z Serie A2, którzy postanowili go zatrudnić.

W małym toskańskim mieście radził sobie świetnie. Drugi rok pracy przyniósł triumf w Coppa Italia Serie A2. Drużyna się rozwijała, ale Blengini miał apetyt na coś więcej niż druga liga. Przeniósł się do Calipo Sport. Przez cztery lata nie zdobył tam żadnego trofeum. Potrafił jednak dotrzeć do półfinału Pucharu Włoch oraz ćwierćfinału Challange Cup.

Później przeniósł się do Top Volley Latiny. W 2015 tak pokierował zespołem z Lancjum, że drużyna sprawiła ogromną sensację docierając do ligowych półfinałów. Po drodze udało jej się wyeliminować Cucine Lube Bance Marche Treia. Dla potentata była to taka dotkliwa porażka, że władze zdecydowały się zwolnić dotychczasowego trenera - Alberto Gulianiego - i zatrudnić na jego miejsce...Blenginiego.

Banici i zbawienie Kiedy Blengini wiedział już, że czeka na niego lukratywna posada w Maceracie, mógł się skoncentrować na pracy drugiego trenera w reprezentacji. Tam rządził Berutto. Choć wyniki jego pracy nie były najlepsze, to nikt chyba nie spodziewał się trzęsienia ziemi, które tego lata przeszło przez reprezentację Włoch. Wyniki zeszły na dalszy plan, kiedy drużyna pojechała na turniej Final Six Ligi Światowej.
W roli pierwszego trenera reprezentacji radzi sobie świetnie W roli pierwszego trenera reprezentacji radzi sobie świetnie
Podczas zgrupowania w Rio, na kilka dni przed turniejem Iwan Zajcew, Giulio Sabbi, Dragan Travica oraz Luigi Randazzo wybrali się na zakrapianą imprezę. Nie wrócili do hotelu na wyznaczony przez trenera czas i następnego dnia zostali wyrzuceni z kadry przez Berutto. Taka decyzja selekcjonera nie spodobała się wielu siatkarskim działaczom, turniej finałowy okazał się kompletnie nieudany. Połączenie krytyki i braku rezultatów sprawiło, że Berutto podał się do dymisji. Funkcję pierwszego trenera reprezentacji Włoch, w wieku 44 lat przejął Blengini.

Od razu został rzucony na głęboką wodę. Miał przed sobą morderczy Puchar Świata i mistrzostwa Europy, w których Italia występowała w roli współgospodarza. Zaraz po objęciu stanowiska turyńczyk postanowił powołać do kadry Ivana Zajcewa i Julio Sabbiego. Jakimś cudem udało mu się poskładać zdemobilizowaną grupę włoskich siatkarzy. W Japonii, w długim i najbardziej wymagającym turnieju udało mu się wywalczyć awans na igrzyska. Miesiąc później sięgnął po brąz mistrzostw Europy. Dla włoskiej reprezentacji okazał się zbawicielem.

Test

W chwale wrócił do pracy w klubie. Dysponując wyśmienitymi siatkarzami również na krajowym podwórku kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. W międzyczasie awansował do kolejnych rund Liga Mistrzów tocząc spektakularne boje chociażby z Halkbankiem Ankara. Wciąż ma szansę na zdobycie mistrzostwa kraju, choć póki co, w półfinałowej konfrontacji przegrywa 0:2 w rywalizacji z Sir Safety Umbria Volley Perugia.

Choć turniej finałowy Ligi Mistrzów był dla niego słodko-gorzki, to dzięki niemu już teraz może uznać sezon za udany. W końcu z Krakowa wrócił z medalem. Z pewnością liczył na coś więcej niż krążek z brązu. W półfinałowej włosko-włoskiej konfrontacji musiał jednak uznać wyższość drużyny Radostina Stojczewa. - Mamy problemy z głową, a mając problemy z głową nie da się fizycznie czy technicznie znaleźć wyjścia z sytuacji, sposobu na grę. Trudno powiedzieć co się stało. Jak raz staniemy z naszą grą to nie potrafimy zacząć wszystkiego od nowa. Drużyna, która chce wygrywać nie może sobie na to pozwolić - przyznawał szczerze tuż po porażce.

Zdołał przełknąć gorycz porażki. W walce o trzecie miejsce jego podopieczni musieli stawić czoła nie tylko Asseco Resovii Rzeszów, ale również kibicom gospodarza, którzy wypełniali Tauron Arenę. Jego klub przegrywał już 2:1, ale mimo trudności siatkarze z Maceraty zdołali najpierw doprowadzić do tie-breaka, a później go wygrać.

Jak na razie, turyńczyk radzi sobie świetnie. Udowadnia, że lata spędzone przy Velasco i Berutto nie poszły na marne. Z doświadczenia starszych trenerów bierze to, co najlepsze. Ale największe wyzwanie jest nadal dopiero przed nim - to igrzyska. Turniej olimpijski będzie dla Chicco największym testem, który powie wiele o wartości jego trenerskiej pracy.

Zobacz wideo: Fabian Drzyzga: Daliśmy ciała w końcówce czwartego seta
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×