Powoli milkną komentarze dotyczące organizowanego przez Asseco Resovię Rzeszów Final Four Ligi Mistrzów. Polscy gospodarze byli zmuszeni obejść się smakiem medalu. W niedzielę z marzeń o podium prestiżowego europejskiego turnieju obdarła ich włoska ekipa Cucine Lube Banca Marche Civitanova.
Rywal Pasów w finałach występował po przeszło siedmioletniej przerwie, a medal wywalczył po raz pierwszy od czternastu lat. Mimo wszystko, ugranego brązu nie traktują w kategoriach sukcesu. Ich głównym celem jest krążek, ale krajowych rozgrywek. Półfinałowa przegrana z rodakami również ubiegającymi się o tytuł najlepszej półwyspu Apenińskiego - Trentino Volley sprawiła, że do Włoch będą wracać w nie najlepszych humorach.
- Zagraliśmy poprawnie, ale nie perfekcyjnie, choć było parę takich momentów. Wyglądało to o wiele lepiej niż w sobotnim meczu z Trentino. Teraz skupiamy się już tylko na Perugii i rywalizacji play-off. Mam nadzieję, że uda nam się zrobić cokolwiek, aby poprawić swoją sytuację, bo w końcu jesteśmy bardzo dobrym zespołem i zasługujemy na finał scudetto - mówił po wygranym meczu o 3. miejsce najlepszy libero turnieju Jenia Grebennikov.
Grebennikov solidarnie z pozostałymi kolegami z drużyny twierdził, że osiągnięty wynik jest miłym zaskoczeniem w porównaniu do tego, co dzieje się wewnątrz zespołu. - Jest to bardzo trudny okres dla naszej drużyny. W sobotę, to co graliśmy, to w ogóle nie była siatkówka. Popełnialiśmy masę błędów i nie tworzyliśmy w ogóle zespołu. Teraz wygląda to lepiej. Graliśmy cztery mecze i tylko trzy przegraliśmy. Potrzebowaliśmy wygrać, aby poczuć się lepiej przed tym bardzo ważnym dla nas spotkaniem przeciwko Perugii - dodał 25-latek.
Poza porażką z Trentino, wcześniejsze przegrane mecze dotyczą właśnie play-offowej walki z Sir Safety Umbria Volley Perugia. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego już w czwartek 21 kwietnia staną przed szansą zrobienia pierwszego kroku w celu odwrócenia niekorzystnego bilansu 0-2 półfinałowej rywalizacji. Początek spotkania z Perugią jest planowany na godzinę 20:30.