- Chciałbym znów zagrać w Polonii, czyli hali, w której kiedyś występowałem regularnie. To byłaby naprawdę wspaniała sprawa - mówi Michał Winiarski na łamach Dziennika. Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Zespół Polaka, Itas Trentino jest już praktycznie jedną nogą w ćwierćfinale. - Rzeczywiście Portol Mallorca nie powinien sprawić nam kłopotów, zwłaszcza że pierwszy mecz wygraliśmy 3:0. Mam nadzieję, że spokojnie awansujemy, a naszym następnym rywalem będzie AZS Częstochowa.
Zespół Trentino w ostatniej kolejce włoskiej ekstraklasy ograł Copre Piacenza, a Michał Winiarski wybrany został MVP tego spotkania. Teraz radzi częstochowianom, co powinni zrobić, by awansować do ćwierćfinału. - Grać tak, jak w pierwszym spotkaniu: nie przestraszyć się, pokazać radosną, otwartą siatkówkę. Walczyć bez strachu i respektu dla rywala. To już nie jest ta sama Copra, co w poprzednim sezonie. I nie ta sama, co z Hristo Zlatanovem i Joao Paolo Bravo. Ich brak naprawdę robi różnicę. Dlatego teraz jest bardzo dobry moment, by ich ograć. Wiadomo już, że w dzisiejszym meczu na pewno nie zagra kontuzjowany Bravo, jednak Zlatanova powinniśmy na boisku zobaczyć. - Nawet jeśli wystąpi, to po trzech tygodniach bez gry i treningu ciężko mu będzie decydować o wyniku - twierdzi Winiarski.
Michał Winiarski ma także za sobą występy w drużynie z Bełchatowa. Trzy sezony temu mistrzowie Polski również walczyli o awans do Final Four, jednak wtedy się nie udało. - Pamiętam tamten sezon. Wyeliminowaliśmy Noliko Maaseik, a w decydujących spotkaniach zmierzyliśmy się z Iraklisem Saloniki, z Lloyem Ballem i Claytonem Stanleyem. O tym, że odpadliśmy, zadecydował pierwszy mecz przegrany 0:3 - wspomina reprezentant Polski. - Teraz Skra ma większe szanse, przywiozła z Moskwy niezły wynik. Każdy straszył Dynamem, a chłopcy pokazali, że nie taki ten diabeł straszny. Przed rewanżem nie stawiałbym już Rosjan w roli faworyta - zakończył Winiarski.