Trzeci z pokolenia Wagnerów, który postawił na siatkówkę

Ma 25 lat i został nowym statystykiem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Nazywa się Wagner, Iwo Wagner. Przyszedł na świat w rodzinie, z tak mocno zakorzenionymi siatkarskimi tradycjami, iż nie mógł przejść obojętnie obok tej dyscypliny sportu.

Anna Kardas
Anna Kardas
Siatkówka WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Siatkówka

Nazywam się Wagner

Wpisując w internetową wyszukiwarkę hasło "Iwo Wagner", ciężko doszukać się podstawowych informacji o nowym kędzierzyńskim scoucie. Jak sam przyznaje, nie ufa portalom społecznościowym i nie czuje potrzeby uzewnętrzniania się w internecie. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty zgodził się opowiedzieć o sobie trochę więcej. - Urodziłem się w 1991 roku w Łodzi. Kiedy byłem dzieckiem, sporo podróżowaliśmy z tatą, który występował w tym czasie w różnych klubach. Na początku mieszkaliśmy w Łodzi, wkrótce wyjechaliśmy na cztery lata do Belgii, do Torhout. Później wróciliśmy do Bielska-Białej i tam już mieliśmy takie swoje stałe miejsce. Rodzice wybudowali tam dom, do którego się przeprowadziliśmy i od siódmego roku życia mieszkam w Bielsku - mówi trzeci z pokolenia Wagnerów.

Dziadkiem Iwa był legendarny trener - Hubert Jerzy Wagner, babcią natomiast siatkarka, brązowa medalistka olimpijska - Danuta Kordaczuk-Wagner. Rodzice to również stricte siatkarska para - słynny rozgrywający  Grzegorz Wagner i była reprezentantka Polski - Agata Marszałek-Wagner. I jak mając takich przodków wybrać inną ścieżkę kariery niż siatkówka? To wręcz niemożliwe, ale jak przyznaje młody statystyk, pod jednym względem nigdy nie było łatwo. - Zawsze dało się odczuć, ale to jest normalne wśród dzieciaków i pojawiały się takie wątpliwości, że gram dlatego, że nazywam się Wagner. Że zostałem powołany do kadry Śląska, bo nazywam się Wagner i tak dalej. Zawsze to się gdzieś pojawiało i dalej się czasami pojawia. Natomiast uważam, że obecnie moja pozycja w świecie siatkówki jest mocniejsza, bo od kilku lat sam pracuję na swoje konto - dodaje Iwo Wagner.

L jak LEGENDA

W biografii Huberta Jerzego Wagnera pt. "KAT", Grzegorz Wagner przyznaje, że przez większość swojego życia nie dogadywał się z ojcem, dopiero kilka miesięcy przed jego śmiercią ich relacje się ociepliły. Dlatego też Iwo Wagner nie widywał swojego dziadka zbyt często. Natomiast podczas rozmowy z portalem WP SportoweFakty dumnie prezentował t-shirt z jego podobizną. W biografii słynnego szkoleniowca, czytamy także o wspomnieniu Grzegorza Wagnera, który jako dziewięciolatek został upomniany przez jednego ze złotych medalistów z Meksyku 1974, że nie może zachowywać się źle, ponieważ nazywa się Wagner. Czy Iwo miał takie momenty w swoim życiu? - Nie przypominam sobie żeby taka sytuacja miała miejsce, chociaż sukcesy, jakie miał dziadek jako trener, zawsze były większe, niż te, które miał tata jako zawodnik. Wiec może stąd ta różnica? W każdym razie ja nie mam poczucia, że byłem strofowany z tego powodu - wyjaśnia krótko.

Sam Iwo z przejęciem zapoznał się z treścią wspomnień dotyczących swojego dziadka. Podobnie jak jego ojciec Grzegorz, o części aspektów dowiedział się po raz pierwszy. - Ja też o części z tych rzeczy, nie wiedziałem. Co z jednej strony może źle o mnie świadczyć, że nie znałem dobrze historii swojego dziadka… Ale na pewno to, co mnie zaskoczyło to aneksy: bodajże dziennik z mistrzostw świata 1974 roku i sprawozdanie do PZPS-u - jak grać z przeciwnikiem. Również elementy statystyki też były tam zawarte. To zrobiło na mnie naprawdę ogromne wrażenie, że wiele lat temu już zwracano uwagę na takie rzeczy. Przygotowania były robione wówczas w warunkach wysokogórskich, w takich, jakich się grało. Zwracano również uwagę na szczegóły, na które zwracamy dziś - mówi z przejęciem wnuk legendarnego trenera.

ZOBACZ WIDEO: KSW 37: pierwsza taka sytuacja w karierze Pudzianowskiego

Świat statystycznego "Matrixa" ciekawszy od kariery zawodniczej?

Na świat siatkarskich liczb, Iwo Wagner nie postawił od razu. Zgodnie z rodzinną tradycją próbował swoich sił także jako gracz. - Niestety nie było mi dane zostać siatkarzem, zabrakło trochę zdrowia, szczęścia, może trochę motywacji. Myślę, że jest wiele różnych czynników, które się składają na to, czy ktoś będzie grał, czy nie. Mi się nie udało, byłem rok w SMS-ie w Spale i dłużej tam leczyłem kontuzje, niż grałem... Spędziłem tam jedynie rok, a wielu chłopaków, przeżyło tam trzy lata, więc szacunek dla nich. Ja wracając później do normalnego liceum w Bielsku-Białej, poznałem inne, licealne życie i nie żałuję. Nie udało mi się rozwinąć kariery zawodniczej, ale łączyłem granie w juniorach z pracą statystyka, więc przeszedłem w miarę płynnie do tego świata - wyjaśnia nowy statystyk ZAKSY.

Praca scouta, często niedoceniana, wiąże się z mozolnymi godzinami analizy materiałów dotyczących przeciwników. Statystyk, podobnie jak trener - kiedy zatrzaskują się drzwi hali, pracuje nadal i to często dwa razy ciężej. - Zbieramy materiały wideo, za pomocą specjalnych kodów zaznaczamy wszystkie akcje na boisku, które były i które się dzieją. Później przeglądamy to wszystko, zwracamy uwagę na zagrania zawodników, ale także na pewne arkusze, które mamy już przygotowane i naszym celem jest oczywiście rozszyfrowanie przeciwnika i znalezienie jego słabszych oraz mocniejszych punktów. To wszystko następnie na kartce przedstawia się zawodnikom - nazywamy to "gameplan". W międzyczasie analizuje się każdy z tych meczów, który gra przeciwnik. Potem siedzimy razem ze sztabem i oglądamy przez parę godzin, przez parę dni te wszystkie wideo po to, żeby coś z tego wyciągnąć. Naradzamy się i z tego wychodzi jeden plan, który musimy przekazać chłopakom - wyjaśnia scout z Kędzierzyna-Koźla.

Młody Wagner ma nie tylko doświadczenie jako statystyk w drużynach męskich, pracował także w BKS-ie Bielsko-Biała, a ostatnio w Tauron-ie MKS Dąbrowa Górnicza. Jak sam przyznaje, praca statystyka w drużynie żeńskiej różni się od pracy w drużynie męskiej. - Pewne wartości, jeśli chodzi np. o procenty ataków - są wyższe u mężczyzn, ale są też bardziej przewidywalne. W kobiecej siatkówce istnieją pewne zagrania typu: wchodzenie jednej nogi, którego nie ma u mężczyzn, więc może to jest taka zasadnicza różnica. Ale tak naprawdę nie jest to nic wielkiego, żeby mówić o wielkiej różnicy między męską, a żeńską siatkówką w mojej pracy. Inaczej się także szuka pewnych rzeczy, np. zagrywka u kobiet w większości jest szybująca i wówczas szukamy pewnych stref w przyjęciu. W męskiej siatkówce, większość chłopaków zagrywa z wyskoku i często nie mierzymy tego dokładnie. Jednak tą zagrywką szybującą kobiet jesteśmy w stanie pokierować o wiele bardziej, żeby narobić więcej szkód przeciwnikowi - dodaje Iwo Wagner.

Mistrzem Polski jest ZAKSA

Kędzierzynianie swoje przygotowania do sezonu rozpoczęli w sierpniu, wówczas jeszcze w okrojonym składzie, ze względu na Igrzyska Olimpijskie. Iwo Wagner do Kędzierzyna-Koźla przybył prawie dwa miesiące temu, ale zdążył się już przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania, choć jak sam przyznaje, lepiej odnajduje się w większych miastach. - Jestem z drużyną od początku procesu przygotowawczego. Czy zdążyłem poznać Kędzierzyn-Koźle? Byłem już w kilku miejscach. Wolę większe miasta typu Wrocław, Warszawa, czy Kraków, bo tam się dużo dzieje. Natomiast z Kędzierzyna-Koźla do Bielska-Białej mam niedaleko. Dobra lokalizacja, bo wszędzie jest blisko: do miast, które chce się zobaczyć, jeśli ma się trochę wolnego czasu - dodaje nowy członek sztabu szkoleniowego.

W drużynie mistrzów Polski Iwo Wagner zajął miejsce Kamila Sołoduchy, który po trzech sezonach rozstał się z ekipą z Mostowej. Sołoducha był w Kędzierzynie-Koźlu bardzo lubiany, także przez kibiców, ale nowy statystyk przyznaje, że nie ma z tego powodu żadnej tremy. - Chciałbym zrobić wszystko, żeby sprawdzić siebie  wobec trenera "Fefe" de Giorgiego i wobec Oskara Kaczmarczyka. Myślę, że to jest dla mnie bardziej motorem, niż porównywanie się bezpośrednio do Kamila. Wydaję mi się, że w naszej pracy o niektórych czynnikach decydują szczegóły - wyjaśnia Iwo Wagner.

W Kędzierzynie-Koźlu siatkarzom Ferdinando De Giorgiego przyjdzie obecnie bronić tytułu mistrza Polski. Niewielu z obecnego składu nie ma złotego medalu, a jednym z nich jest właśnie nowy statystyk, ale dla niego to tylko motywacja do ciężkiej pracy. - Po to się przychodzi do takiego klubu. Poprzeczka, która jest zawieszona wysoko, nie może opaść w dół. Ona będzie na tym samym poziomie, albo jeszcze wyżej, żeby walczyć w Lidze Mistrzów i coś w niej ugrać. A co się wydarzy? Ciężko teraz cokolwiek obiecywać. Zaczyna się sezon i zobaczymy. Wszystko rozstrzygnie się w przeciągu najbliższych kilku miesięcy - mówi trzeci z pokolenia Wagnerów.

Tymczasem 30 września siatkarze kędzierzyńskiej ZAKSY zainaugurują nowy sezon PlusLigi, pojedynkiem z Espadonem Szczecin, a Iwo Wagner wraz ze sztabem szkoleniowym już pracuje nad analizą tego przeciwnika.

Anna Kardas 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×