Poniedziałkowe deja vu. Tak polscy siatkarze byli namawiani do sprzedaży meczu podczas MŚ

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

- Czym oni się różnią od nas? - motywował Wagner. - Mają głowę? Czyli jak my. Ręce, nogi, oczy? Każdy z was też to wszystko ma.

W mistrzostwach w Meksyku uczestniczyło aż 24 reprezentacji. System turnieju był dość skomplikowany. Najpierw pierwsza faza grupowa. I od razu piekielnie mocni rywale. Co prawda pierwszy mecz na przetarcie - z Egiptem. Szybkie 3:0 i oczekiwanie na USA oraz ZSRR. Ku zaskoczeniu kibiców Biało-Czerwoni dość łatwo wygrali oba pojedynki - po 3:1. - Wtedy doszło do nas, że możemy osiągnąć sukces - przyznał Włodzimierz Sadalski.

Kolejna faza grupowa (walka o miejsca 1.-12.) była o wiele łatwiejsza. 3:0 z NRD, 3:0 z Belgią, 3:1 z Meksykiem. - Meksykanie chcieli, abyśmy z nimi przegrali i tym samym zachowali szanse na awans - wspominał na łamach "Gazety Wyborczej" Wójtowicz. - Próbowali w różny sposób nas zmiękczyć. Negocjacje toczyły się w hotelowej windzie. Jeździliśmy tak z dołu do góry i odwrotnie, padały różne propozycje, ale nic z tego nie wyszło, bo rywale byli po prostu za słabi i nie wiem, co my moglibyśmy zrobić, żeby z nimi przegrać.

Polaków próbował nawet przekonać słynny Ruben Acosta (ówczesny prezes meksykańskiej federacji, a potem wieloletni prezydent Międzynarodowej Federacji Siatkówki - FIVB). Proponował różne profity za "odpowiedni" wynik. Nic z tego nie wyszło. - Mimo że proponowali nam wakacje w Acapulco i pieniądze" - mówił w "Przeglądzie Sportowym" Bosek.

- Cała kasa i wszystkie profity poszły w siną dał - dodawał Zarzycki.

Szło jak po grudzie

W końcu faza finałowa. Polska, ZSRR, Japonia, NRD, Czechosłowacja i Rumunia walczyły o pierwsze sześć miejsc w końcowej klasyfikacji. Systemem "każdy z każdym". I już w pierwszej kolejce doszło do hitu: Polska - ZSRR. - To był piekielny mecz - wspomina Wójtowicz. - Kiedy rywale wygrali IV seta i doprowadzili do piątego seta, to mieliśmy chwilę zwątpienia. To "Sborna" była na fali.

Udało się opanować nerwy. 3:2 dla Polski. Potem szło równie ciężko. - Jak po grudzie - mówi Edward Skorek.

Fatalny mecz z Czechosłowacją (3:2), bardzo słaby z NRD (3:2). - Byliśmy określani mistrzami piątego seta, ale nam nie było do śmiechu, wiedzieliśmy, że coś z naszą formą jest nie tak, a przecież czekał nas jeszcze mecz z Japończykami - twierdzi Zarzycki.

Po 3:0 z Rumunią przyszedł czas na ostatni pojedynek z ekipą z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zwycięstwo dawało złoto - bez względu na inne rezultaty. 3:1 (mimo przegranego I seta) i Polacy sprawili jedną z największych sensacji w historii siatkówki.

Zobacz ostatnie fragmenty meczu Polska-Japonia.

- Sato dwa razy zaatakował w aut, wybiegliśmy na boisko i mogliśmy rozpocząć fetę - wspominał na łamach książki "Kat" Gościniak, który został wybrany najlepszym siatkarzem turnieju.

Szaleństwo w hali, potem pamiętna impreza w hotelu (opisywana na początku tego artykułu), powrót do Warszawy i radosne przyjęcie przez tłum kibiców na dworcu w Warszawie. Tak narodził się zespół, który dwa lata później sięgnął po złoto olimpijskie.

***

Stop! Zatrzymać autobus! - Miguel czerwony niczym rozgrzany hutniczy piec wybiegł na hotelowy parking.

Udało się, kierowca go zauważył, zatrzymał pojazd, otworzyły się drzwi. - Panowie, panowie - zdyszany Miguel łamaną angielszczyzną zwrócił się do kierownictwa polskiej drużyny. - Nie zapłaciliście jeszcze za wczorajszą imprezę, którą wasi siatkarze zorganizowali w naszej restauracji.

- Co? Pan raczy żartować? Pięć tysięcy dolarów? - kierownik polskiej reprezentacji spojrzał na rachunek, a potem odwrócił się do siedzących w fotelach siatkarzy. Z nikim nie nawiązał kontaktu wzrokowego. Jedni wiązali akurat buty, inni patrzyli się w boczne szyby, pozostali udawali, że śpią.

- To jakaś pomyłka, moi chłopcy piją tylko mleko - mówił bardzo wolno do kierownika hotelu targając jednocześnie rachunek. - A teraz proszę opuścić autobus, bo spieszymy się na lotnisko.

- Tylko mleko? - Miguel patrzył na odjeżdżający autobus.

Marek Bobakowski



Poniedziałkowe deja vu. Po tym meczu na Stadionie Śląskim znaleziono 50 tysięcy pustych butelek od wódki

Poniedziałkowe deja vu. 30 lat temu doszło do największego oszustwa w historii sportu

Poniedziałkowe deja vu. Po tej walce Andrzej Gołota został nazwany największym tchórzem w historii boksu

ZOBACZ WIDEO Stanisław Chomski: Zmarzlik ma zadatki na mistrza świata, ale...
Czy Hubert Wagner jest najwybitniejszym trenerem w historii polskiej siatkówki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×